Bytomska kopalnia Bobrek zakończy wydobycie wraz z końcem przyszłego roku. Do tego czasu zakład chce wybrać cały węgiel, który efektywnie można jeszcze wydobyć w polu Północnym.
Likwidacja kopalni Bobrek ma się rozpocząć z początkiem 2026 r. Na decyzję wpłynęła sytuacja z końca marca br., gdy w jednym z chodników drążonych w rejonie Bobrek-Miechowice 1 doszło do wstrząsu. W rejonie zagrożenia znalazło się 14 górników, jeden zmarł, a pięciu kolejnych zostało rannych.
O sytuacji w kopalni Bobrek przesądziły kwestie bezpieczeństwa – zgodnie z opinią nadzoru górniczego podjętą po tragicznym w skutkach wstrząsie, nie jest możliwe bezpieczne prowadzenie robót górniczych w tym rejonie. Sęk w tym, że to właśnie w polu Bobrek-Miechowice 1 miało się koncentrować wydobycie kopalni Bobrek w ciągu kolejnych 15 lat. Brak takiej możliwości oznacza skrócenie życia zakładu.
Jak jednak wskazuje Grzegorz Wacławek, prezes Węglokoksu Kraj, spółki, do której należy kopalnia Bobrek, nie oznacza to wcale, że górnicy nie mają co robić. Do końca 2025 r. kopalnia będzie wybierała to, co zostało jeszcze do wybrania w polu Północnym. Obecnie pracują tutaj dwie ściany.
– Pierwsza z tych ścian skończy swój bieg w tym roku, a druga w końcu przyszłego roku. Ściana M1 w polu Bobrek-Miechowice 1 miała ruszyć we wrześniu tego roku, więc będzie miała wpływ na tegoroczną produkcję, którą planujemy na poziomie ponad 900 tys. t. Oprócz tego przygotowujemy do uruchomienia jeszcze dwie mniejsze ściany, więc pracujemy pełną parą. Podkreślam, że to, co się da wybrać efektywnie w polu Północnym, to wybierzemy do końca. Przygotowujemy się też do uruchomienia chodników wydobywczych w przyszłym roku. Można powiedzieć, że te chodniki będziemy drążyć tylko w celu pozyskania dodatkowego węgla. Zrobimy to tam, gdzie nie możemy prowadzić eksploatacji ścianami. W efekcie tych wszystkich działań przyszłoroczne wydobycie planujemy na poziomie 750 tys. t – mówi prezes Węglokoksu Kraj.
Decyzja o przyspieszonym zamknięciu kopalni budzi skrajne emocje. Nastroje tonuje Jarosław Grzesik, przewodniczący Solidarności w bytomskiej kopalni. Jak przyznaje, po marcowej katastrofie w kopalni liczono się z taką decyzją urzędu górniczego.
– To decyzja fachowców, specjalistów, którzy kierują się względami bezpieczeństwa. Trudno z nią polemizować czy przeciw niej protestować – mówi przewodniczący Grzesik (cytat za portalem Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności).
Związkowiec podkreśla jednocześnie, że opinia komisji WUG dotyczy wyłącznie obszaru Bobrek-Miechowice 1, znajdującego się w rejonie filara ochronnego szybów miechowickich i nie oznacza, że cała kopalnia jest nadmiernie zagrożona.
– Nadmiernie zagrożony jest tylko ten rejon, w którym spółka planowała wydobyć jeszcze kilkanaście milionów ton węgla. Miało to przedłużyć żywotność kopalni o kilkanaście lat. Okazało się to niemożliwe. Musimy zatem wydobyć to, co zostało do wydobycia w polu Północnym kopalni Bobrek. Tam nie ma takich zagrożeń jak w obszarze Bobrek-Miechowice 1, ale niestety kończy się złoże, co oznacza, że kopalnia będzie musiała za kilkanaście miesięcy zakończyć wydobycie i rozpocząć proces likwidacji – dodaje.
– Do rozpoczęcia likwidacji pozostało 1,5 roku. Sam proces likwidacji kopalni potrwa też zapewne kilka lat. Będzie oparty o załogę własną kopalni, dzięki temu część pracowników uzyska w tym czasie uprawnienia emerytalne bądź możliwość skorzystania z urlopu górniczego. Pracownicy bez prawa do tych świadczeń zostaną przeniesieni do innych kopalń w innych spółkach, ale rozmowy o szczegółach alokacji dopiero przed nami – zaznacza również Grzesik.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.