Za nami Palmowa Niedziela i Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami. Według starej, ludowej tradycji już tylko środa została, aby uporać się z porządkami.
- Dawniej panowały żelazne zasady, których trzeba było trzymać się począwszy od Wielkiego Czwartku aż do Niedzieli. W Wielki Piątek można było wykonać tylko jedną pracę fizyczną, np. ścięcie drzewa, ale pod warunkiem, że drewno posłuży potem do wykonania jakiegoś przedmiotu dla gospodarstwa domowego. Wierzono, że przez śmierć Chrystusa na krzyżu tego właśnie dnia drzewo jest najtwardsze. Palono też kukłę Judasza. Każdy gospodarz wystrzegał się też smagania biczem konia, nawet do tego stopnia, że często rozmontowywano bicze, by obwiązywać nimi przygotowane palmy. W Wielką Sobotę szło się odwiedzić Boży Grób, a w Niedziele rano dzieciaki szukały, gdzie ukrył się zajączek, albo jak kto woli po śląsku hazok – opowiada Marek Szołtysek, znawca śląskich tradycji.
O tradycyjnych świętach wielkanocnych opowiadali w minioną niedzielę, 24 marca w chorzowskim skansenie także ci, którzy są z nimi związani w sposób szczególny, a więc ludowi artyści, także ci zdobiący palmy.
Do wykonania palm wykorzystuje się przede wszystkim gałązki wierzby, czyli popularne bazie kotki, bukszpan, borówkę, gałązki drzewek iglastych, a więc cis, tuje, widłaki, brzozę, zasuszone kwiaty, trawy i zboża.
- Tradycyjnie umieszcza się w niej gałązkę czerwonej wierzby na znak biczowania Chrystusa oraz gałązkę róży lub innej rośliny z kolcami, na znak cierniowej korony, którą założono mu na głowę przed ukrzyżowaniem - podkreśliła Urszula Kopeć z Rajczy, która w ciągu ostatnich 40 lat wykonała setki palm różnych rozmiarów.
Na zakończenie wielkanocnego pilniku jego uczestnicy przeszli pochodem wraz z palami do drewnianego kościółka na terenie chorzowskiego skansenu, gdzie zostały one poświęcone.
Dzień wcześniej, w sobotę 23 marca, topiono marzannę. To również barwna ludowa tradycja.
Kukłę marzanny wykonywano ongiś z wiechcia słomy, grochowin lub konopi, które symbolizowały śmierć i bezruch. Topienie odbywało się zwykle w czwartą niedzielę Wielkiego Postu. W rejonie Gliwic i Raciborza za dziewczętami niosącymi marzannę szli chłopcy z jej męskim odpowiednikiem, marzaniokiem.
Pochód przy śpiewie szedł nad zbiornik wodny i tam topiono lalki, a wraz z nimi zimę, choroby i wszelkie zło. Zwyczaj ten odchodzi już w zapomnienie, choć dzięki staraniom Muzeum Górnośląskiego Parku Etnograficznego w Chorzowie systematycznie, każdego roku jest przypominany i skupia zainteresowanie coraz większych rzesz mieszkańców śląskiej aglomeracji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.