Ratownicy górniczy zwykle zjeżdżają na dół kopalni, gdy większość załogi musi wyjeżdżać na powierzchnię. Czy trapi ich uczucie strachu? To normalne. Lecz nie było jeszcze przypadku, żeby któryś z tego powodu odmówił uczestnictwa w akcji ratowniczej.
- Przez cały ten czas mojej służby w ratownictwie nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym zostać tam na dole. Kiedyś, gdy znalazłem się w dużym niebezpieczeństwie, uświadomiłem sobie, że przecież na górze, czeka na mnie rodzina – opowiada dziennikowi iDnes Josef Kasper, dyrektor Głównej Stacji Ratownictwa Górniczego w Ostrawie, członek komisji powołanej do zbadania przyczyn i okoliczności wybuchu metanu oraz wypadku zbiorowego w kopalni Pniówek w Pawłowicach.
- Bycie ratownikiem górniczym to zaszczyt - dodaje
Josef Kasper karierę zawodową w górnictwie rozpoczął w 1982 r. w OKD, zaraz po ukończeniu Wyższej Szkoły Górniczej w Ostrawie. Pracował w kopalni ČSM, gdzie pełnił różne funkcje, m.in. geologa i szefa ds. produkcji. W 2004 r został dyrektorem kopalni. W 1985 r. przystąpił do ratownictwa.
Pytany w Czeskim Radiu o najtrudniejszą akcję, w której uczestniczył, odpowiada:
- W maju 1985 r. w kopalni Doubrava doszło do wybuchu metanu. Zginęło 25 górników, w tym 11 ratowników. Nie wszystkie ofiary udało się wydostać na powierzchnię. Zagrożony rejon trzeba było otamować. W lutym 1986 r. warunki były na tyle dobre, że można było wejść do tego wyrobiska. Na mojej zmianie udało się wydostać ciała kolejnych 3 górników. Doszło jednak do kolejnego, nieoczekiwanego wybuchu i pożaru. Kontynuowaliśmy akcję ratowniczą. Kolejnego dnia zostałem wezwany przez kierownika akcji ratowniczej wraz z moim zastępem do wyjazdu na powierzchnię. Okazało się, że mój ojciec, który był wówczas zawodowym ratownikiem zjechał właśnie na dół na poranną zmianę. Wyprowadziliśmy z dołu jeszcze 2 poparzonych górników i musieliśmy czekać na górze jako rezerwa. Przepisy mówią, że w takich sytuacjach ojcowie wraz z synami, albo bracia nie mogą uczestniczyć w jednej i tej samtej akcji, żeby w razie czego, uniknąć większej tragedii. Siedzieliśmy więc na powierzchni zmartwieni, że nie możemy iść z pomocą. Jeszcze tego samego dnia po szychcie spotkałem ojca w łaźni. Razem pojechaliśmy do domu. Już nigdy nie zamieniliśmy na ten temat ani słowa, nawet moja matka o tej sytuacji się nie dowiedziała – opowiada Kasper.
Z racji swojego zawodu i pełnionej funkcji wielokrotnie odwiedział kopalnie w Europie i Ameryce Południowej.
- Kwestie bezpieczeństwa w europejskich zakładach górniczych były zawsze traktowane bardzo poważnie, a poziom techniki jest podobny. Za to w Ameryce te sprawy pozostawiają wiele o życzenia. W Meksyku odwiedziłem kopalnię, w której węgiel kopano ręcznym sposobem. Gdy zobaczyłem jednego z górników z palącym się cygarem w ustach postanowiłem szybko stamtąd uciekać. W Ameryce Południowej kopalń jest wiele, ale brakuje środków na bezpieczeństwo. Zdarza się wiele wypadków, często masowych. Wspominam akcję ratunkową w kopalni złota i miedzi San José w Chile, gdzie zawał uwięził 635 m na dole 33 górników. Zostali wyprowadzeni na powierzchnię przy pomocy kapsuły ratunkowej Fenix 2. Czekali na ratunek 70 dni. NASA i kilkanaście przedsiębiorstw z całego świata walczyło o ich życie. W końcu udało się. Stało się tak m.in. dzięki nawiązaniu komunikacji z uwięzionymi. Ta komunikacja jest bardzo istotna podczas każdej akcji ratowniczej – podkreśla Josef Kasper.
W tym roku ratownicy pod kierownictwem dyrektora Josefa Kaspera zaliczyli już poważną akcję.
Na początku stycznia w kopalni ČSM-Jih, 1100 m pod ziemią, w wyniku wstrząsu i opadu skał stropowych zginął jeden górnik, kolejnych 16 zostało rannych, z czego 5 trafiło do szpitali. Zmarłego górnika (48 l.) wydobyto na powierzchnię dopiero po kilku godzinach.
Akcja ratownicza rwała 10 godzin.
- Musieliśmy użyć specjalnych urządzeń spawalniczych własnej konstrukcji, ponieważ poszkodowanego górnika przygniótł przenośnik – wyjaśnia Josef Kasper.
Kolejnych 16 górników zostało rannych. Wszyscy zostali opatrzeni, a 5 z nich, w wieku od 43 do 55 lat zostało przetransportowanych do szpitali. Większość z nich opuściła już placówki medyczne.
Josef Kasper za wzorową pracę zawodową odznaczony został Złotym Krzyżem Ratowniczym, a także Medalem Jiřego Agricoli, najwyższym czeskim odznaczeniem górniczym.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.