Ratownicy górniczy zwykle zjeżdżają na dół kopalni, gdy większość załogi musi wyjeżdżać na powierzchnię. Czy trapi ich uczucie strachu? To normalne. Lecz nie było jeszcze przypadku, żeby któryś z tego powodu odmówił uczestnictwa w akcji ratowniczej.
- Przez cały ten czas mojej służby w ratownictwie nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym zostać tam na dole. Kiedyś, gdy znalazłem się w dużym niebezpieczeństwie, uświadomiłem sobie, że przecież na górze, czeka na mnie rodzina – opowiada dziennikowi iDnes Josef Kasper, dyrektor Głównej Stacji Ratownictwa Górniczego w Ostrawie, członek komisji powołanej do zbadania przyczyn i okoliczności wybuchu metanu oraz wypadku zbiorowego w kopalni Pniówek w Pawłowicach.
- Bycie ratownikiem górniczym to zaszczyt - dodaje
Josef Kasper karierę zawodową w górnictwie rozpoczął w 1982 r. w OKD, zaraz po ukończeniu Wyższej Szkoły Górniczej w Ostrawie. Pracował w kopalni ČSM, gdzie pełnił różne funkcje, m.in. geologa i szefa ds. produkcji. W 2004 r został dyrektorem kopalni. W 1985 r. przystąpił do ratownictwa.
Pytany w Czeskim Radiu o najtrudniejszą akcję, w której uczestniczył, odpowiada:
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.