W marcu Parlament Europejski ma przyjąć dyrektywę metanową. Jak wskazuje przewodniczący górniczej Solidarności Bogusław Hutek, spółki węglowe nie przetrwają wprowadzenia nowych przepisów. - Jeśli rząd nie zaproponuje żadnych rozwiązań osłonowych, skończy się protestami. Być może takimi, jak w roku 2015 r., bo górnicy nie będą już mieli nic do stracenia – ostrzega związkowiec.
Bogusław Hutek do kwestii dyrektywy metanowej odnosi się w portalu Górniczej Solidarności. Jak przypomina umowa społeczna regulująca zasady transformacji polskiego górnictwa, która została podpisana w maju 2021 roku, wciąż nie została notyfikowana w Komisji Europejskiej.
- Co więcej, rząd chyba niewiele robi, by do notyfikacji doszło. Pytanie: dlaczego? Taka zwłoka może oznaczać, że politycy z Warszawy już dawno „postawili krzyżyk” na górnictwie. Skoro zgodzili się na zabójczy dla gospodarki pakiet unijnych dyrektyw „Fit for 55”, teraz muszą wdrażać jego elementy, więc sprawę notyfikacji umowy społecznej próbują zamilczeć i o niej zapomnieć – argumentuje Hutek.
Jak przypomina związkowiec, jednym z elementów pakietu „Fit for 55” są rozwiązania dotyczące ograniczenia emisji metanu do atmosfery.
- Pomysłodawcy zaostrzenia „polityki klimatycznej” Unii Europejskiej uznali, że metan jest 20-krotnie bardziej szkodliwy od dwutlenku węgla. Jeśli 23 marca dyrektywa metanowa zostanie przyjęta przez Parlament Europejski, potem zaś stanie się obowiązującym prawem, spółki węglowe nie przetrwają. Wszystko ze względu na drakońskie kary, które będą musiały odprowadzać przedsiębiorstwa emitujące metan w ilości większej od dopuszczonej przez Brukselę. Można też założyć, że skoro uznano, iż metan szkodzi środowisku 20 razy bardziej, to i kary będą 20-krotnie wyższe. Co gorsza, ograniczenie emisji do 3 czy 5 ton metanu na 1000 t wydobytego węgla jest niemożliwe. Dziś kopalnie emitują od 8 do 14 t tego gazu i nie da się tych wartości znacząco zredukować. Czyli bez kar się nie obejdzie. Już w roku 2027 zaczniemy ponosić konsekwencje wprowadzenia nowego prawa. Czekamy zatem na informację od minister klimatu pani Anny Moskwy i samego premiera Mateusza Morawieckiego, co zamierzają uczynić, by ochronić polskie przedsiębiorstwa górnicze przed skutkami dyrektywy – wskazuje szef górniczej Solidarności.
- Chyba, że rząd Zjednoczonej Prawicy z panem premierem, który niegdyś mówił o przedłużeniu funkcjonowania górnictwa do roku 2060, teraz - po cichu - zgodził się na przyjęcie rozwiązań prowadzących wprost do przyspieszonej likwidacji sektora, chociażby w zamian za środki na realizację zadań z Krajowego Planu Odbudowy… Dalsze istnienie naszej branży znów jest realnie zagrożone i to wcale nie w perspektywie roku 2049, a kilku najbliższych lat. Chcielibyśmy na ten temat porozmawiać zarówno z panią minister, jak i z panem premierem. Jestem przekonany, że jeśli tak się nie stanie, jeśli rząd nie zaproponuje żadnych rozwiązań osłonowych, skończy się protestami. Być może takimi, jak w roku 2015, bo górnicy nie będą już mieli nic do stracenia – ostrzega związkowiec.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.