Po odbytym stażu w katowickiej kopalni Staszic już na pewno wiedziała, że ta branża będzie dla niej. Dobrze odnajduje się w męskim towarzystwie. Dzięki jej samozaparciu, uporowi i ciągłym chodzeniu na kopalnię i pytaniu o pracę, w końcu się udało, dostała ją. Pani Kasia dodaje do całej tej sytuacji, że gdy wyrzucali ją drzwiami, wracała oknem i śmieje się, że jakby trzeba było, to i kominem by się jakoś dostała.
Otrzymała wymarzoną pracę, która dodatkowo zaowocowała poznaniem miłości życia.
– Z mężem poznaliśmy się w kopalni w 2015 r., dokładnie w prima aprilis. Zostawił mi karteczkę za wycieraczką: „Zadzwoń pilnie” z numerem telefonu. Myślałam, że ktoś potrzaskał mi auto i prosi o kontakt. Zadzwoniłam… Nie odebrał, ale jak później miał już na mnie namiar, to jakoś poszło… Miał pomysł, żeby się oświadczyć w przodku, na całe szczęście do tego nie doszło, bo dostałabym chyba zawału – śmieje się Katarzyna.
Pytana, czy się boi zjazdów, odpowiada:
– Gdybym się bała, tobym nie zjeżdżała, ale oczywiście z tyłu głowy zawsze jest myśl, że coś się może zdarzyć i nie wyjadę. Z miesiąc temu było zdarzenie potencjalnie niebezpieczne na ścianie, była to w skali kopalnianej tzw. siódemka – to wysokoenergetyczny wstrząs górotworu. To pierwsza taka sytuacja, która przytrafiła mi się, jak przebywałam na dole. Były to sekundy, usłyszałam tylko huk, tak jakby armata koło ucha wystrzeliła, ale wszyscy przebywający w ścianie byli bezpieczni i to było najważniejsze. Sprzyjało nam szczęście górnicze, dobrze się wszystko skończyło.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Z okazji święta, Szczęścia Górniczego i wiela zjazdów tela wyjazdów,
Kaśka ty mosz jaja, pozdr z GRP , szczęścia górniczego