Energetyczna pozycja Francji, wydawała się być odporna na światowy i europejski kryzys energetyczny. Miał to zapewnić system elektrowni jądrowych, który dostarcza 70 proc. energii w sposób ciągły, tani i zasadniczo bezawaryjny.
Okazuje się, że każdy system energetyczny ma swoje zalety, ale też i wady. Do tych drugich należą wysokie koszty inwestycyjne nowych elektrowni jądrowych. Dlatego po zrealizowaniu 56 tego typu elektrowni Francuzi postanowili trochę odpocząć i czerpać zyski z wysokich nakładów na energetykę jądrową.
Przypomnieć trzeba, że historia francuskiej energetyki jądrowej rozpoczyna się od Marii Skłodowskiej-Curie, dwukrotnej laureatki Nagrody Nobla. Pierwszy komercyjny reaktor jądrowy w tym kraju został oddany do eksploatacji w 1963 r. Lata osiemdziesiąte minionego wieku to dekada największego rozwoju tej energetyki. Zbudowano wtedy 8 rektorów jądrowych.
Niestety, również reaktory jądrowe starzeją się, wymagają remontów, a potem wygaszenia. Po stosunkowo spokojnym ostatnim dwudziestoleciu, Francja postanowiła zreformować swoją energetykę nuklearną, która w coraz większym stopniu stawała się już przestarzała. Prezydent Macron w 2021 r., ogłosił plany budowy nowego typu elektrowni jądrowej (SMR) o wartości 30 miliardów euro o nazwie France 2030. W następnym roku zapadła decyzja o budowie 14 reaktorów do 2050 r.
Energetyka wodna jest obecnie podstawowym odnawialnym źródłem energii we Francji, stanowiąc 13 proc. miksu, a następnie energia wiatrowa stanowi 7,9 proc. Generalnie francuska energetyka jądrowa, która miała zapewnić państwu niezależność, boryka się z problemami technologicznymi. Zarządzająca nią państwowa grupa EDF jest mocno zadłużona, a produkcja z OZE pozostaje poniżej oczekiwań.
Połowa francuskich elektrowni jądrowych jest obecnie nieczynna. Zamkniętych zostało 28 z 56 reaktorów z powodu rutynowych prac konserwacyjnych lub usterek, co zmusiło EDF do zakupu energii elektrycznej z europejskiej sieci w czasie gwałtownie rosnącego popytu podczas kryzysu gazowego. EDF podkreśla, że nie ma problemów z bezpieczeństwem, a większość z nich jest niedostępna z powodu rutynowych kontroli, ale krytycy podnieśli pytania dotyczące niezawodności elektrowni jądrowych i ostatnich dużych zakładów energetycznych w Wielkiej Brytanii.
Około 20 proc. energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii jest wytwarzane przez 6 elektrowni jądrowych EDF. Firma ta poinformowała, że nadal zamierza zakończyć wytwarzanie energii elektrycznej w elektrowni jądrowej Hinkley Point B w Somerset w Anglii nie później niż w połowie lipca tego roku, pomimo doniesień mediów, że rząd może zażądać, aby elektrownia działała dłużej.
Początkowo sądzono, że Hunterston B będzie działać przez 25 lat, ale inwestycje w elektrownię spowodowały, że można było bezpiecznie przedłużyć ten okres do 46 lat. Elektrownia ta otwarta została w 1976 r. i była pierwszą komercyjną siłownią jądrową w tym kraju. EDF podkreśla, że Hinkley Point B działa już 15 lat dłużej niż pierwotnie planowano, a jego żywotność przedłużyła się w 1996, 2006 i ponownie w 2016 roku. Kolejnego przedłużenia już nie będzie.
Posunięcie to zmniejszy moc jądrową Wielkiej Brytanii o jedną ósmą. Po ogłoszeniu zamknięć w Hinkley Point B ,a następnie w Hartlepool 1 i Heysham 1 prawie połowa krajowych mocy jądrowych zostanie wyłączona do 2025 r. Z powodu obaw o bezpieczeństwo do marca 2028 r., mają zostać wycofane z eksploatacji, dwa lata wcześniej niż oczekiwano, elektrownie Torness i Heysham 2 należące również do EDF. Dzieje się to podczas dramatycznego wzrostu cen za energię w Zjednoczonym Królestwie.
Rząd brytyjski nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy, która ma miejsce akurat w chwili najgorszego kryzysu energetycznego.
Adam Maksymowicz
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.