Świat napotyka coraz więcej trudności w realizacji utopijnych koncepcji transformacji energetycznej i związanej z tym procesem dekarbonizacji globalnej gospodarki. Przymusowa konieczność powrotu do paliw kopalnych, jest ironią losu dla zielonych jej przeciwników, którzy sięgając po władze polityczną, dowiadują się, że mogą ją natychmiast stracić, jeżeli nie sięgną do tradycyjnych źródeł energii takich jak ropa naftowa, gaz ziemny i węgiel kamienny oraz brunatny
Ostatnio mieli się o tym przekonać wyborcy i politycy Australii. Oto nowy rząd, który wygrał wybory pod hasłem ograniczenia paliw kopalnych i przyszłej ich likwidacji staje przed koniecznością zwiększenia ich wydobycia. Przyczyn tego stanu jest wiele, a na żadną z nich rząd ten nie ma wpływu.
Pierwszą z nich jest niezwykle ostra tego roku zima. Czerwiec w Australii, to jakby grudzień w Europie. Drugim jest kryzys energetyczny, który pogłębiony został w wyniku wojny w Ukrainie.
Poprzedni konserwatywny rząd pod naciskiem zielonych i opinii społecznej ograniczał wydobycie gazu ziemnego, jako paliwa powodującego ocieplenie klimatu. Teraz, kiedy jest zimno, tego gazu brakuje, nowy rząd obiecał, że zrobi wszystko, aby zapewnić wystarczające jego dostawy. To sygnał, że idee i ideologie, nie mogą zastąpić trzeźwego i tradycyjnego źródła energii.
Innym przykładem zawodności wdrażanej transformacji energetycznej jest jej sprzeczność z procesem dekarbonizacji. To z powodu porzucenia paliw kopalnych ma je zastąpić owa transformacja energetyczna, polegająca na dominacji odnawialnych źródeł energii. Pozostawiając problem ciągłości ich dostaw, oraz odpowiedniej mocy dla wielu procesów technologicznych, chodzi tu o niemożliwą technicznie wykonalność tej transformacji w zaplanowanej i aktualnie realizowanej skali.
Zauważył to, największy poza Chinami producent pierwiastków ziem rzadkich, bez których program transformacji energetycznej nie może być zrealizowany w żadnej skali. Tą firmą jest południowoafrykański (RPA) Rainbow Rare Earths. Jej dyrektor generalny George Bennett, przemawiał na górniczej konferencji Junior Indaba w Johannesburgu 2 czerwca, podczas panelu omawiającego możliwości transformacji energetycznej, prezentując szybko zmieniającą się sytuację gospodarczą i rynkową dla nowo powstałych firm górniczych.
Powiedział, że transformacja energetyczna będzie wymagała wielokrotnie więcej metali niż obecnie się ich wydobywa. Zwrócił on uwagę, że to „wielokrotnie więcej”, jest w żaden sposób nieosiągalne. Powiedział on, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że produkcja pojazdów elektrycznych wymaga od dwóch do trzech razy więcej metalu niż normalny samochód z silnikiem benzynowym i wysokoprężnym.
Dodał, że spełnienie celów w zakresie emisji do 2050 r. i plany COP26 dotyczące odejścia od transportu opartego na ropie naftowej wymagałoby od 40 do 50 razy więcej krytycznych metali i minerałów niż obecnie wydobywane.
Te kluczowe metale to między innymi lit, kobalt, miedź, nikiel, aluminium, złoto i srebro. Czyli, co roku musiałoby nastąpić podwojenie tego wydobycia, co jest niemożliwe ze wglądu na ograniczone możliwości poszukiwacze tych surowców, jak i górnicze ich wydobycie.
Konkluzja ta odnosi się przede wszystkim jak już wspomniano do pierwiastków ziem rzadkich, bez których żadne zielone urządzenia odnawialnych źródeł energii oraz transportu elektrycznego nie mogą być zrealizowane.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.