Ukraińska sieć prowadząca w Polsce delikatesy z produktami wschodnimi deklaruje, że dziesięć procent przychodu ze sprzedaży przekazuje na potrzeby armii ukraińskiej. W delikatesach można nabyć produkty żywnościowe i kosmetyki sprofilowane pod gust klientów pochodzących z terenów byłego Związku Radzieckiego. Na półkach w dalszym ciągu znaleźć można towary wyprodukowane w Rosji i na Białorusi.
Pierwszy sklep Ukrainoczka pojawił się kilka lat temu w Gorzowie Wielkopolskim. W październiku 2017 r. otwarty został drugi sklep pod tym szyldem w ścisłym centrum Szczecina. Potem powstawały kolejne w innych miastach, w tym roku np. w Kaliszu. W asortymencie znaleźć można wyroby sprowadzane z różnych państw, w tym Unii Europejskiej - z Republiki Federalnej Niemiec, Litwy czy Łotwy. Są także wyroby polskich producentów.
Po rozpoczętym 24 lutego 2022 r. najeździe sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej na Ukrainę wielkie sieci handlowe wycofały z półek w polskich sklepach wyroby producentów rosyjskich. Tymczasem w sklepach Ukrainoczki w dalszym ciągu można kupić żywność czy produkty chemiczne nie tylko z Rosji, lecz także z Białorusi.
Są w tym gronie zarówno wyroby, z jakich na co dzień nie korzystają Polacy, jak np. sok brzozowy, lecz także i te, co do których bez trudu znajdziemy krajowe zamienniki, jak choćby być produkowana w stolicy Białorusi pasta do zębów dla młodszych dzieci.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.