- Żadne projekty realizowane ze środków unijnych nie są zagrożone w związku z karami UE za Turów, gdyż zostaną one sfinansowane z budżetu krajowego - poinformował w czwartek rzecznik rządu Piotr Müller.
Media poinformowały w środę, że Komisja Europejska sukcesywnie pomniejsza fundusze dla Polski, ponieważ Polska nie płaci kar zasądzonych przez TSUE w związku z działalnością kopalni Turów. Według tych informacji Unia obcięła nam w lutym wsparcie (w sumie ponad 30 mln euro) w dwóch programach: z Programu Operacyjnego Wiedza, Edukacja, Rozwój (POWER) oraz Regionalnego Programu Operacyjnego województwa kujawsko-pomorskiego. Cała naliczona kara wynosi 69 mln euro.
- Żadne projekty, żadne wydatki, które są realizowane ze środków unijnych nie są zagrożone. Te różnice zostaną pokryte w ramach środków budżetu krajowego. W związku z tym te projekty, które są zakontraktowane, które miały być finansowane ze środków poszczególnych programów operacyjnych nie są zagrożone - powiedział rzecznik rządu Piotr Müller, pytany o tę sprawę.
Zdaniem rzecznika rządu obecna sytuacja pokazuje, że decyzja o niezamykaniu Turowa była właściwa.
- Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdybyśmy my podjęli decyzję, żeby zatrzymać kopalnię w Bogatyni i zatrzymać funkcjonowanie elektrowni w Turowie. Co by się działo dzisiaj z cenami energii, co by się dzisiaj działo z bezpieczeństwem energetycznym kraju w sytuacji, gdy mamy do czynienia z akcją zbrojna rosyjską na terenie Ukrainy, gdy mamy do czynienia z szalejącymi cenami paliw, z szalejącymi cenami ETS, itd? To pokazuje, że ta decyzja dotycząca niewykonania tego jednoosobowego zabezpieczenia była słuszna i pozwoliła zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Polski - powiedział.
Podkreślił, że rząd podjąłby dzisiaj taką samą decyzję, gdyż potwierdziły się obawy, które dotyczyły zagrożeń geopolitycznych, jeżeli chodzi o wschodnią część Europy.
- Dopytywany, czy jest szansa, żeby powstrzymać naliczanie tych kar, rzecznik rządu powiedział, że decyzję taką mógłby podjąć TSUE. Mu stosowne wnioski jakiś czas temu złożyliśmy, ale z tego co wiem one nie zostały dotychczas rozpatrzone. I oczywiście to jest zła decyzja Trybunału Sprawiedliwości. My się z nim nie zgadzamy - podkreślił.
- Uważamy, że bezpieczeństwo Polski jest ważniejsze w tym wypadku i zawsze tak uważaliśmy. I tak jak kiedyś niektórzy mówili, że nie trzeba było budować Baltic Pipe - przypomnijmy był to Leszek Miller i niektórzy przedstawiciele PSL - tak mówiliśmy, że Baltic Pipe należy budować i to robimy. Tak samo jak mówiliśmy, że nie należy zamykać kopalni w Bogatyni, że musi elektrownia w Turowie funkcjonować, też nie poddaliśmy się tej presji - zaznaczył.
We wrześniu ub.r. TSUE orzekł, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. W czerwcu ub.r. rozpoczęły się polsko-czeskie rozmowy dotyczące kopalni węgla brunatnego Turów, gdy rząd Czech wniósł do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę przeciwko Polsce w sprawie przedłużenia działalności kopalni niezgodnie z unijnym prawem. Praga domagała się też wstrzymania wydobycia w ramach środka tymczasowego, na co TSUE wyraził zgodę i nałożył na Polskę karę za jego niewdrożenie i niezaprzestanie wydobycia węgla. Polsko-czeskie rozmowy doprowadziły do porozumienia, uzgodniono, że Polska ma zapłacić Czechom 35 mln euro rekompensaty, Fundacja PGE ma przekazać 10 mln euro krajowi libereckiemu za szkody w środowisku wyrządzone przez górnictwo w Turowie. Mimo zażegnania sporu z Czechami Polska jest zobowiązana zapłacenia kar nałożonych przez TSUE.
Na początku lutego premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że rząd przygotuje procedurę odwoławczą, by Polska nie płaciła kar w związku z działalnością kopalni Turów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.