Konieczny będzie protekcjonizm pozwalający na stworzenie rozsądnego planu wydobycia zaspokajającego potrzeby kraju.
Jaki wpływ na rynek węgla i politykę energetyczną ma i będzie miała wojna w Ukrainie? Na to pytanie szukali odpowiedzi prezesi największych spółek węglowych i energetycznych podczas poniedziałkowej, 4 kwietnia, debaty w Głównym Instytucie Górnictwa w Katowicach. Wśród zaproszonych gości byli m.in.: Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej, Artur Wasil, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka, Artur Michałowski, p.o. prezesa Taurona, oraz Tomasz Heryszek, prezes Węglokoksu.
Jak zaznaczył szef PGG, pierwszą i najbardziej widoczną konsekwencją wojny w Ukrainie jest brak węgla, który najbardziej widoczny jest na tzw. ścianie wschodniej. Chodzi tutaj o przedsiębiorców oraz lokalne ciepłownie, którzy pozbawieni możliwości dostaw ze Wschodu muszą się liczyć z 3-4-krotnym wzrostem cen węgla sprowadzanego z innych kierunków importowych.
Kluczem czas i pieniądze
Tomasz Rogala zwrócił też uwagę, że kilka milionów ton węgla, które trzeba będzie zastąpić w miejsce surowca importowanego z Rosji, to mniej więcej tyle, ile wynosiła redukcja produkcji w PGG w minionym roku.
– Wtedy przez zmniejszone zapotrzebowanie energetyki zawodowej spadła produkcja krajowa. Zamiast tego zaimportowano energię z Zachodu i zmniejszono moce produkcyjne w PGG. To dokładnie te 6-7 mln t, na które dzisiaj jest zapotrzebowanie. Czy to można odbudować? Oczywiście, że tak, ale jak mantra odpowiadamy, że to wymaga czasu. To wymaga średnio 17-20 miesięcy i na każde 700-800 tys. t węgla trzeba według dzisiejszych cen stali ok. 200 mln zł. To są nakłady inwestycyjne, które są potrzebne, żeby te wielkości odbudować – wskazał Rogala.
Prezes PGG nie ma wątpliwości, że poszukiwanie brakującego węgla na rynku skoncentruje się na producentach krajowych, bo to surowiec o wiele tańszy niż ten pochodzący z importu.
– Już teraz jesteśmy zasypywani korespondencją od różnych podmiotów, które dzisiaj poszukują węgla. Możliwe będą różne scenariusze. Pewnie można będzie sobie wyobrazić scenariusze, kiedy wrócimy do importu energii po to, żeby przekazać węgiel i chronić odbiorców wrażliwych. Chodzi tutaj m.in. o ciepłownictwo na ścianie wschodniej i drobnych producentów rozproszonych po całym kraju – ocenił Rogala.
Jak wskazał, aby całkowicie wypełnić lukę po importowym węglu, oprócz czasu potrzebne jest stworzenie ram stabilnego funkcjonowania spółek wydobywczych opartych o pomoc państwa.
– Jeśli w jakimś okresie przygotowujemy program inwestycyjny na ponad 3 mld zł i udostępniamy fronty po to, żeby potem dowiedzieć się, że ten węgiel nie jest potrzebny, bo importowana energia jest tańsza, to nie ma to żadnego sensu z punktu widzenia ekonomicznego. Kluczowe jest tutaj stworzenie ram i pewien rodzaj protekcjonizmu państwowego, który w jakiś sposób już się materializuje w części dotyczącej umowy społecznej, pozwalających na stworzenie rozsądnego planu produkcji odpowiadającego na zapotrzebowanie krajowe – podkreślił prezes PGG.
Problemem relacje
Prezes LW Bogdanka ocenił, że problemem wciąż są wzajemne relacje pomiędzy energetyką i górnictwem.
– Mam wrażenie, że między energetyką i górnictwem dalej poruszamy się w przestrzeni niezrozumienia – powiedział, odnosząc się z jednej strony do coraz bardziej pogłębiającego się braku węgla na rynku, a z drugiej do zwiększonego eksportu energii.
– Nie mamy węgla, ale produkujemy energię ponad nasze potrzeby i eksportujemy tę energię. Musimy być tutaj mądrzejsi i zadbać o to, co nasze, i o to, żebyśmy ten węgiel mieli, bo nie jesteśmy w stanie zwiększyć produkcji z dnia na dzień – zaznaczył Artur Wasil. Jak dodał, w przypadku Bogdanki wielkość produkcji ogranicza przepustowość szybów, a jej skokowe zwiększenie musiałoby się wiązać z budową nowego szybu.
Równocześnie sceptycznie odniósł się do oczekiwań dotyczących wyraźnej zmiany w podejściu do węgla Unii Europejskiej.
Do kwestii zwiększonego eksportu energii odniósł się także p.o. prezesa Taurona Artur Michałowski.
– Dziś na rynku zaczyna brakować węgla, a z drugiej strony eksportujemy energię. Eksport spowoduje, że węgla dalej będzie brakowało. Doprowadzimy do tego, że na sprzedaży energii elektrycznej zarobi się dużo pieniędzy, ale też ogromne pieniądze będziemy musieli wydać na zakup węgla po wyższych cenach – powiedział szef Taurona.
Jak zaznaczył, dostaw węgla z rynku rosyjskiego nie uda się szybko zastąpić nie tylko przez ograniczenia związane ze zwiększeniem rodzimej produkcji, ale również z powodu ograniczonych możliwości importowych związanych z przepustowością portów. Dlatego – jak powiedział – tym bardziej ważna jest ochrona odbiorców indywidualnych.
Przyzwyczaić się
Prezes Węglokoksu Tomasz Heryszek odniósł się do makroekonomicznych konsekwencji wojny w Ukrainie. Obecną sytuację porównał do tzw. pierwszego szoku naftowego spowodowanego wojną Jom Kipur w 1973 r., kiedy państwa arabskie zawiesiły dostawy ropy.
– Gdybym miał estymować nadchodzące 24 miesiące, to wydaje mi się, że pozostaniemy w warunkach wysokich cen surowców energetycznych. Będziemy musieli się po prostu do tego przyzwyczaić – wskazał Heryszek.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.