Choć prawo umożliwia im pracę na każdym stanowisku, żadna jeszcze nie zdecydowała się pójść do ściany. Najczęściej pełnią obowiązki geologów lub mierniczych, dbają też o czystość i zabezpieczają środki ochrony osobistej.
Najbardziej zfeminizowanymi działami w kopalniach są maskownie i lampownie. Zatrudnione tam panie pilnują, aby każdy górnik zjeżdżający na dół zabrał z sobą środki ochrony osobistej, a więc okulary, maskę, rękawice i zatyczki do uszu. Wiele z nich zjeżdża na dół, aby wytyczać nowe fronty robót.
Podczas szychty na dole paniom do śmiechu wcale nie jest, zwłaszcza, gdy muszą przeciskać się wąskimi chodnikami. Każde wyrobisko trzeba dokładnie wymierzyć, pobrać próbki skał, a następnie monitorować jego stan. Wchodzą na pierwszą linię górniczego frontu, do przodków i ścian, często podczas drążenia chodników i urabiania skały.
- Średnio zjeżdżamy dwa, trzy razy w tygodniu. Zabieramy z sobą calówkę, młotek i pochylnik służący do mierzenia nachylenia warstw złoża wyjaśnia Ewa Zőllner-Tkocz z ruchu Marcel kopalni ROW.
Geologia złożowa, hydrogeologia, geomechanika, wreszcie określanie skłonności iskrzenia skał i ich wytrzymałości na nacisk pod kątem zagrożenia tąpaniowego oraz właściwego doboru obudowy - to wszystko należy do obowiązków geolożek.
Duża grupa kobiet wykonuje też ciężką, fizyczną pracę w zakładach przeróbczych. Chodzi o ponad 1400 pań zatrudnionych w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej. Udział kobiet w pracach fizycznych na powierzchni to w tym przypadku już ponad 22 proc.
- Sterują procesami przeróbczymi, pracą urządzeń w ciągach technologicznych, maszyn wzbogacających i osadzarek miałowych. Cenimy ich wkład w utrzymanie ruchu zakładu przeróbczego – podkreśla Tomasz Kaletka, kierownik Działu Przeróbki Mechanicznej Węgla w ruchu Jankowice kopalni ROW.
- Panie są dokładne. W tej pracy to bardzo ważne – dodaje Zdzisław Klimek, główny inżynier przeróbki mechanicznej w kopalni Bolesław Śmiały.
Kobiety można także spotkać w kopalnianych laboratoriach. Te z kolei całą szychtę spędzają w białych fartuchach.
- Miały, kostka, orzech, groszek. Badamy wszystkie sortymenty, jakie zakład oferuje do sprzedaży. Za pomocą odpowiednich urządzeń oznaczamy popiół, części lotne, zawartość siarki, wilgoć, ciepło spalania na podstawie którego obliczamy wartość opałową, a także liczbę rogi, czyli spiekalność. Te parametry mają wpływ na ostateczną cenę węgla – wyjaśnia Jolanta Borzęcka, kierująca Działem Jakości w kopalni Mysłowice-Wesoła.
Szefowa kopalnianego laboratorium nie kryje, że i w tej pracy łatwo nie jest. Bywają dni kiedy trzeba założyć drelich, robocze obuwie i nie ważne czy deszcz, czy śnieg, ruszyć w teren na zwały.
- Nie boimy się roboty. Baby góra są i basta, a już na pewno w Dniu Kobiet – śmieje się Jolanta Borzęcka.
Według najnowszych wyliczeń płeć piękna stanowi obecnie ok. 9 proc. wszystkich zatrudnionych w polskim górnictwie węglowym.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.