Chociaż są w mniejszości, bez nich górnicza branża z pewnością nie poradziłaby sobie łatwo. Pracują głównie w administracji, dbając o właściwy obieg dokumentów i załatwiają sprawy socjalne. Na płuczce, czyli w zakładach przeróbki mechanicznej węgla, jest ich zdecydowanie więcej niż mężczyzn.
W lampowniach z kolei dbają o to, by każdy górnik zjeżdżający na dół był właściwie wyekwipowany. Zapewniają czystość i zabezpieczają środki ochrony osobistej. Zajmują też ważne stanowiska w działach geologiczno-mierniczych. W sumie w polskim górnictwie węgla kamiennego zatrudnionych jest prawie 6 tys. pań. Piękniejsza strona górnictwa 8 marca obchodzić będzie swoje święto.
Dawno już minęły te czasy, kiedy jedyną akceptowaną kobietą w górniczej branży była jej patronka, św. Barbara. Dziś kobietę spotkać można niemalże w każdym miejscu kopalni. Są sztygarami i nadzorują pracę górników. Wytyczają kolejne rejony eksploatacji węgla. Każde wyrobisko dokładnie mierzą, pobierają próbki, a następnie monitorują jego stan. Wchodzą na pierwszą linię górniczego frontu, często podczas drążenia chodników i urabiania skały.
– Ubywa nas, niestety. Podobnie zresztą jak panów. To efekt kurczenia się polskiego górnictwa. Za to przybywa obowiązków. Praca staje się coraz bardziej wymagająca. Jeszcze kilka lat temu zjeżdżałam głównie na poziom 600, teraz odwiedzam już poziom 800 – opowiada o swojej pracy Ewa Zőllner-Tkocz, geolożka górnicza z ruchu Marcel kopalni ROW.
Sama przyznaje, że zainteresowanie pracą pań w kopalniach pojawia się zwykle raz w roku w okolicach Dnia Kobiet i dotyczy głównie przedstawicielek płci pięknej zjeżdżających na dół. Tymczasem gdzie jak gdzie, ale panie w kopalni najczęściej można spotkać na powierzchni.
– U nas są niezastąpione. Zawsze miłe i kompetentne. Każdego dnia wykonują mnóstwo zadań – informuje Marian Mazur, kierownik Działu Spraw Pracowniczych i Socjalnych w kopalni Bolesław Śmiały.
Teresa Jaszczyk prowadzi całą statystykę kopalni związaną z zatrudnieniem.
– Raporty, dokumentacja, uprawnienia emerytalne, do tego przyjęcia i zwolnienia. Muszę być na bieżąco z przepisami. Jak tylko coś nowego w tym względzie się pojawi, to zaraz zabieram się za czytanie. Interesanci zadają pytania, a ja na nie odpowiadam i nie ma tłumaczenia, że czegoś nie wiem – wyjaśnia.
Magdalena Fichtner odpowiada za sprawy socjalne.
– Wczasy, wypoczynek, wyjazdy dla pracowników w góry na narty. To wszystko załatwiam – jak się to mówi – od ręki. Mamy zniżki na baseny, karty sportowe. Jak ktoś wysłał dziecko na kolonie, to pilnuję, aby szybko otrzymał zwrot pieniędzy. Poza tym w moim dziale odpowiadamy za grupowe ubezpieczenia pracowników, zawieramy polisy na życie. Interesantów jest wielu, przychodzą od samego rana – tłumaczy.
Planistki mają zupełnie inne zadania.
– Urlopy, skierowania na badania okresowe i szkolenia – takie sprawy wchodzą w zakres naszych kompetencji. Zwykle każda planistka ma przypisany jeden oddział, ok. 120 do 130 ludzi. A jeśli oddziały są mniej liczne, to po dwa. Każdy chce być migiem obsłużony i czym prędzej zjechać na dół lub pójść do domu po pracy. Trzeba to zrozumieć, być dla każdego miłą i uśmiechniętą. Na szczęście jest komputer i zadania można wykonywać szybciej, bo dawniej o wiele więcej pisało się ręcznie – wyjaśnia Elżbieta Gorzawska, jedna z planistek.
Obecnie w Polskiej Grupie Górniczej zatrudnionych jest 3451 kobiet, to ok. 8 proc. wszystkich pracowników. Około 2 tys. kobiet pracuje dziś w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. To około 9 proc. całego zatrudnienia (dane z jesieni 2021 r.). Najskromniejszą żeńską reprezentację ma Tauron Wydobycie. Na liczącą 6300 osób załogę pań jest tam 530.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Super
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.