Sejm uchwalił nowelizację ustawy górniczej, która zakłada wdrożenie wartego 28,8 mld zł systemu wsparcia dla kopalń węgla kamiennego. - Nie wiemy, czy wraz z wejściem ustawy w życie zostaną uruchomione subwencje dla górnictwa. W tej sprawie informacje są niejednoznaczne – powiedział w rozmowie z portalem netTG.pl Wacław Czerkawski, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Śląskiego.
Ustawa precyzuje m.in. zasady udzielania publicznego wsparcia w postaci dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych kopalń. Określa też koszty tych działań do końca 2031 roku, szacowane na 28 mld 821 mln zł.
Jak zaznaczył Wacław Czerkawski, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Śląskiego, związkowcy wciąż nie mają pewności, czy pomoc zostanie uruchomiona wraz z wejściem ustawy w życie, czy na subwencję trzeba będzie czekać aż wyrazi na to zgodę Komisja Europejska.
- Podczas rozmów deklaracje ministrów były bardzo enigmatyczne. Mówili, że notyfikacja może potrwać nawet rok czasu, ale rząd postara się o ustawę, która do czasu pozytywnej decyzji notyfikacyjnej będzie wspierać górnictwo. To można było czytać w ten sposób, że ustawa wyjdzie i pomoc będzie możliwa. Jednak potem było kilka sygnałów mówiących o tym – zresztą to wybrzmiało również w Sejmie – że ustawa będzie mogła być uruchomiona dopiero po notyfikacji - zaznaczył związkowiec.
- Teraz jest pytanie, która wersja jest aktualna. Trzeba będzie poczekać do końca procesu uchwalenia tej ustawy, bo teraz powędruje do Senatu, i wtedy pewnie się przekonamy, czy to się przełoży na realną pomoc, czy dopiero trzeba będzie czekać na notyfikację, czego górnictwo mogłoby nie wytrzymać, jeżeli miałoby to rzeczywiście trwać rok – dodał Czerkawski.
Jak wskazał związkowiec sytuacja górnictwa jest bardzo zła, co wynika z faktu, że branża w czasie węglowej hossy nie może działać na warunkach rynkowych.
- Sytuacja jest paradoksalna, bo gdyby branża mogła działać na warunkach gospodarki rynkowej, to górnictwo byłoby w dobrej sytuacji i mogłoby przynosić ogromne zyski. Jednak realia są takie, że górnictwa działa bardzo daleko od gospodarki rynkowej. Mało tego, znów mówi się, że górnictwo pełni rolę kotwicy inflacyjnej, tak jak to było za czasów Balcerowicza, kiedy wszystkie ceny rosły oprócz cen węgla. Dlatego bez realnej pomocy będzie ciężko. Trzeba sobie jednak zdać sprawę z tego, że mamy tu dwa aspekty – bezpieczeństwo energetyczne i cenę energii. Dlatego ta pomoc dla górnictwa przełoży się na sytuację całego społeczeństwa. Czy się to komuś podoba, czy nie, dalej mamy 70 proc. energii z węgla i nie mamy perspektyw szybkiej zmiany na zieloną energię – powiedział Czerkawski.
Związkowiec zwrócił również uwagę na bardzo poważne obawy związane z sytuacją, kiedy pomoc zostałaby uruchomiona bez zgody Komisji Europejskiej.
- Obawiamy się tzw. wariantu stoczniowego. Może być tak, że bez zgody, bez notyfikacji pójdzie pomoc dla górnictwa, a potem panowie z Brukseli powiedzą, że jednak żadnej pomocy nie mogło być. Tak jako to było w przypadku stoczni. Wtedy trzeba będzie zwracać pieniądze, co skończy się upadłością branży – dodał Czerkawski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Trudna sytuacja ?!ale przywileje dla zwiazkoili żeście załatwili Trudna sytuację maja ci co na ten bajzel pracują ,leśne dziady!
To prosto powiedzieć,niech kopalnie sprzedają po cenach rynkowych. Rząd jest właścicielem tych kopalń i z jego strony jako włąściciela nie ma na to zgody, Wiadomo, ze właściel ustala ceny i jak chce może sprzedawać po cenach niższych aniżeli rynkowe. I tak dzieje się w tym przypadku.. Rząd w ten sposób dąży do bankructwa włsnych kopalń, za co uzyska pochwały i uznanie UE, a na tym mu tylko zależy, reszta to zwodzenie naiwnych.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Nie rozumiem. Rozwiązanie jest proste. Niech górnictwo zacznie sprzedawać węgiel po cenach rynkowych. Na to żadnej zgody UE nie potrzeba.