- Mamy jasno wytyczoną linię postepowania i nie będziemy jej przekraczać – podkreśla dla portalu nettg.pl Vladislav Smrž, wiceminister środowiska, odpowiedzialny za politykę zagraniczną w swoim resorcie, odpowiadając na pytanie – jak ocenia stan negocjacji w sprawie kopalni Turów.
Zdaniem Vladislava Smrža jeszcze w lipcu strona czeska nie widziała żadnego wyraźnego postępu w negocjacjach. Pojawił się on niedawno, gdy ekspertów biorących udział w rozmowach podzielono na trzy grupy negocjacyjne, w których osobno rozmawia się o wpływie kopalni na powietrzę, hałas i wodę.
- Teraz postęp negocjacji jest wyraźny, lecz kwestia sankcji jest oczywista, bardzo dla nas istotna, ponieważ chodzi tu o naszych obywateli. Jesteśmy wciąż gotowi na poszukiwanie kompromisu, jednak mamy jasno wytyczoną linię postępowania i nie będziemy jej przekraczać – dodaje Smrž.
Wiceminister Smrž odpowiadając na pytania postawione przez portal netTG.pl Gospodarka i Ludzie, podkreśla dalej, że umowa, która nie przewidująca żadnych sankcji za jej niedotrzymane, nie ma sensu.
- Sankcje są generalnie gwarancją, że strony wypełnią wszystkie swoje zobowiązania. W tym przypadku będzie to dotyczyć nie tylko Polski, ale także Czech. W sytuacji, w której widzimy, że strona polska, mimo orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE o zawieszeniu wydobycia, nadal je kontynuuje, to nasze żądanie jest zrozumiałe – dodaje.
Po raz kolejny powtórzył też, że stronie czeskiej nie zależy na zamykaniu kopalni w Turowie. Jeszcze w czerwcu br. w rozmowie z portalem seznam.cz czeski wiceminister środowiska przekonywał:
- W przeciwieństwie do organizacji pozarządowych, takich jak Greenpeace czy Frank Bold, nie chcemy rozmawiać z Polską o jej miksie energetycznym i zakazać Polsce węgla. Nie chcemy, aby Polska zaprzestała wydobycia w kopalni Turów. Chcemy tylko zminimalizować negatywne skutki po stronie czeskiej. I od początku staramy się tłumaczyć naszym polskim kolegom i przyjaciołom, że nie interesuje nas ich kopalnia.
Tymczasem w niedawnej rozmowie z Czeską Agencją Prasową ustosunkował się on do opublikowanej w połowie sierpnia opinii Czeskiego Uniwersytetu Rolniczego odnoszącej się do rekultywacji terenów kopalni Turów.
- Jeśli chodzi o przyszłą rekultywację kopalni Turów, istotne jest, aby poprzedziła te plany transgraniczna ocena oddziaływania na gruncie prawa unijnego – podkreślił.
Współautorka raportu Markéta Hendrychová z Wydziału Środowiska Czeskiego Uniwersytetu Rolniczego zwróciła uwagę, że z punktu widzenia środowiska nie do pomyślenia jest czekać na zakończenie wydobycie węgla i dopiero wtedy planować rekultywację. Eksperci twierdzą, że parametry proponowanej przez stronę polską podziemnej bariery, która ma powstrzymać odpływ wody, zostały zaprojektowane na podstawie wadliwego modelu hydrogeologicznego.
Ministerstwo Środowiska Republiki Czeskiej potwierdziło, że jest w posiadaniu dokumentacji EIA (Ocena Oddziaływania na Środowisko) przekazanej przez stronę polską, i że - w opinii jego ekspertów - zawiera ona poważne uchybienia. Wskazano przy tym na „brak istotnych informacji dotyczących oceny wpływu inwestycji na wody podziemne na terenie Republiki Czeskiej”.
Polska strona je uzupełniła, a tym samym możliwa jest kontynuacja międzynarodowego postępowania EIA. Problemem są jednak różnice w polskim i czeskim prawie geologicznym i górniczym.
- Zgodnie z czeskim prawem górniczym plan rekultywacji jest już częścią procesu EIA i kolejnych pozwoleń, ale w Polsce jest inaczej. Pozwolenie na rekultywację wydaje się dopiero przed zakończeniem eksploatacji. Zależy nam jednak na tym, aby zgodnie z unijnym prawem rekultywację kopalni poprzedził odrębny proces transgranicznej oceny oddziaływania na środowisko. Nasz projekt umowy, który negocjujemy z Polską, uwzględnia m.in. fazę rekultywacji, co oznacza, że zobowiązania wynikające z umowy nie kończą się w dniu zakończenia wydobycia – zwraca uwagę Smrž.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.