Prace nad koncepcją zagospodarowania obiektów po kopalni Kazimierz-Juliusz trwają od miesięcy. O szczegółach z Trybuną Górniczą rozmawia Łukasz Krawiec, sosnowiecki radny pochodzący z Kazimierza Górniczego.
Jakie to uczucie, gdy po latach udało się uratować choć część górniczego dziedzictwa w Kazimierzu Górniczym?
Podpisanie aktu notarialnego przez miasto Sosnowiec oraz Spółkę Restrukturyzacji Kopalń to zwieńczenie pięciu lat naszych starań. Nie wszystko wyszło tak, jak chcieliśmy, ale zaczęliśmy nasze starania i negocjacje z wysokiego progu. Jakie to uczucie? Na pewno ulga, ale jednocześnie wielka odpowiedzialność. Musimy jednocześnie zachować pamięć po górnictwie w Sosnowcu, ale z drugiej strony dostosować przejęte obiekty do nowych celów. Udało się to znakomicie w przypadku Miejskiego Domu Kultury Kazimierz oraz amfiteatru w parku im. Jacka Kuronia, dlatego wierzę, że i tym razem się uda, ale potrzebujemy na to dużo czasu. Nie da się tego zrobić dobrze w rok czy dwa. Mamy ciężki okres i pandemia kosztuje nas wiele środków. Dlatego moim zdaniem za wcześnie jest na to, aby mówić o terminach. Żeby zrobić to dobrze, będziemy potrzebować nawet dekady.
Jakie będą dalsze ruchy ze strony miasta w sprawie przejętych obiektów? Czy są jakieś plany, a może radny Łukasz Krawiec ma jakieś propozycje?
W tej chwili najważniejsze jest zabezpieczenie obiektów. Muszę jednak zdradzić, że prace nad koncepcją zagospodarowania obiektów po kopalni Kazimierz-Juliusz rozpoczęły się już w pamiętnym marcu. To właśnie wtedy miał miejsce istotny zwrot w naszej długiej historii zachowania pamięci po górnictwie w Sosnowcu.
To wtedy na Facebooku dałeś upust swoim emocjom. Obiekty po kopalni miały zostać zburzone i przejść do historii.
Te kilkanaście zdań na szczęście uruchomiło proces, którego szczęśliwy finał już za nami. Obecnie jestem częścią małego zespołu, który zajmuje się planowaniem przyszłości obiektów i terenów. Według mnie to świadczy o zaufaniu władz Sosnowca. Cieszy mnie, że za całość odpowiada i spina wszystkie zadania wiceprezydent Jeremiasz Świerzawski. To on miał największy wpływ na rewitalizację naszych kazimierzowskich pokopalnianych obiektów kulturalnych. Przed nami bardzo trudne zadanie. Kazimierz Górniczy, Ostrowy i Maczki mają bardzo duży potencjał. Te dzielnice w ostatnich latach bardzo się rozwijają, przybywa mieszkańców, przez co też przybywa potrzeb. Brakuje przedszkola, żłobka, nasze centrum kulturalne cieszy się ogromnym zainteresowaniem, ale jednocześnie brakuje gruntów pod zabudowę i rzeczywistego centrum, rynku. Przed nami otwiera się ogromna szansa.
Czy mieszkańcy zgłaszają jakieś pomysły? Czy jako radny przeprowadzisz jakieś rozpoznanie, czego by oczekiwali?
Przede wszystkim oczekują zachowania pamięci po górnictwie. Ludzie z Kazimierza dalej żyją tymi tradycjami związanymi z kopalnią. Dlatego staram się sprostać oczekiwaniom i pomimo tego, że na Kazimierzu już się nie wydobywa węgla, to inicjuję obchody Barbórki. Niestety przez ostatnie dwa lata odbyła się ona w dość ograniczonej formie ze względu na remont MDK, a teraz z powodu pandemii. Liczę na to, że obchody Barbórki w Sosnowcu wrócą już za rok, już w naszych obiektach kopalni Kazimierz-Juliusz i w Domu Kultury.
Jak podpisanie umowy pomiędzy miastem i SRK zostało przyjęte w Kazimierzu Górniczym i sąsiednich dzielnicach?
Tak jak mówiłem, na pewno towarzyszyło temu uczucie ulgi, ale wszyscy jakoś się tego spodziewaliśmy. Od marca, kiedy doszło do dużego spięcia na linii Łukasz Krawiec – SRK oraz prezydent Arkadiusz Chęciński – SRK, współpraca ze Spółką układała się już bardzo dobrze. Przez ostatnie miesiące o każdym etapie byłem informowany z pierwszej ręki i od razu te informacje przekazywałem mieszkańcom. Podpisanie aktu notarialnego to taka kropka nad „i” oraz początek nowej przygody i nowej misji. Mieszkańcy wybrali mnie na radnego m.in. właśnie z powodu mojego przywiązania do tradycji górniczych i woli walki o te tereny. Wiele osób odpuściło, a nawet obróciło się przeciwko nam, gdy okazało się, że droga do celu wcale nie będzie taka szybka, łatwa i przyjemna. To przykre, że ci społecznicy, z którymi organizowaliśmy konferencję w MDK Kazimierz, ci, którzy na początku drogi stali z nami – mieszkańcami, teraz nastawiają sosnowiczan spoza wschodnich dzielnic miasta przeciwko nam. Rozsiewają nawet plotki o zagospodarowaniu terenów po KWK Kazimierz-Juliusz na nowe hale magazynowe. To kłamstwo. Tereny po kopalni mają służyć mieszkańcom na cele społeczne i za kilka lub kilkanaście lat stać się wizytówką tej części Sosnowca. Taki jest mój cel i obietnica, jaką składałem moim sąsiadom z Kazimierza, Ostrów, Porąbki i Juliusza.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Teren kopalni, jako obiekt z infrastrukturą wodno-kanalizacyjno-energetyczno-ciepln oraz idealnie skomunikowany (pociąg, tramwaj, autobusy, droga S1 i linia kolejowa) powianiem zostać szybko sprzedany/wydzierżawiony dużemu inwestorowi który stworzy tutaj liczne miejsca pracy. Minimum 1000 osób. Taki powinien być warunek. Tutaj zrobić mini strefę, ale nie magazyny tylko miejsca pracy na 3 zmiany. Co do obiektów co się da zaadaptować a resztę wyburzyć (zostawić pamiątki) a reszta jak w Gliwicach zrobić strefę, Teraz tam jest setki miejsc pracy. Jeśli tego nie zrobią, a wybudują bloki czy jakieś magazyny to oznacza, że linia 27 praktycznie nie ma sensu i zostanie zlikwidowana. Co do pociągu to samo już teraz jeździ pusty a bez dużego ośrodka pracy ona też zawiesi działalność. Bloki to można wybudować tam w stronę starego kościoła i dawnej kopalni, będzie blisko do S1 i do tramwaju.