– Mimo zapowiedzi Joe Bidena Stany Zjednoczone na razie raczej nie wrócą do roli strażnika międzynarodowego porządku. Poważne problemy wewnętrzne zdominują politykę – ocenia Piotr Buras, dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR). Jak podkreśla, dla nowego prezydenta elekta wyzwaniem będzie nie tylko polityka zagraniczna i odbudowanie zaufania sojuszników, nadszarpniętego w trakcie prezydentury Trumpa. Joe Biden będzie musiał też uzyskać w Senacie i Izbie Reprezentantów poparcie dla swojego programu, postrzeganego przez część Amerykanów jako kontrowersyjny.
– Myślę, że Amerykanie potrzebują dzisiaj prezydentury, którą trudno będzie im dostać. Prezydentury próbującej przerzucić most między dwiema częściami amerykańskiego społeczeństwa, które jest mocno skonfliktowane i podzielone. Prezydentury, która będzie w stanie zaprowadzić jakiś rodzaj spokoju społecznego w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie realizując bardzo ambitny program gospodarczy i społeczny, który zapowiada Biden, czyli program dużych inwestycji infrastrukturalnych i program społeczny, polegający na wprowadzeniu ważnych zmian dotyczących np. urlopu macierzyńskiego, podniesienia płacy minimalnej czy wreszcie dużych inwestycji w zieloną energię. Przez część amerykańskiego społeczeństwa, zwłaszcza najbardziej zagorzałych wyborców Trumpa, ten plan jest odrzucany – mówi agencji Newseria Biznes Piotr Buras.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbyły się 3 listopada, ale w kilku stanach wciąż trwa liczenie głosów oddanych korespondencyjnie. Mimo to po wygranej w Pensylwanii i przekroczeniu progu 270 głosów elektorskich kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden został, choć jeszcze nieoficjalnie, 46. prezydentem elektem. W Białym Domu zastąpi Donalda Trumpa, który od kilku dni zapowiada pozwy w sprawie rzekomego fałszowania wyborów i domaga się ponownego przeliczenia głosów. Jednak do tej pory obecny prezydent USA, który pełni funkcję do stycznia, nie przedstawił w sprawie żadnych dowodów, a jego tweety dotyczące fałszerstw wyborczych zaczęły być przez Twittera konsekwentnie oznaczane jako dezinformacja.
Mimo wątpliwości Trumpa zgodnie z ustawą o przekazaniu prezydentury w USA lada moment powinien rozpocząć się proces przekazywania władzy na ręce nowej administracji. Pierwszą w historii kobietą, która zajmie stanowisko wiceprezydenta USA, zostanie dotychczasowa senator Kamala Harris. Program Joe Bidena, zgodnie z zapowiedziami, ma skupić się m.in. na walce z koronawirusem i odbudowie gospodarki wyniszczonej pandemią.
– Stany Zjednoczone są dzisiaj krajem, który ma poważne problemy i polityczne, i ekonomiczne, i społeczne. Program Bidena jest próbą zaadresowania tych problemów, ale zbudowanie wokół niego konsensusu będzie niezwykle trudnym przedsięwzięciem. Powodzenie będzie zależeć nie tylko od wygranej Bidena, ale również od tego, czy uzyska on większość w Izbie Reprezentantów, jak i w Senacie, który w tej chwili jest w rękach republikanów. Jeżeli w nich pozostanie, czego nie można wykluczyć, to będzie sytuacja politycznego pata – mówi dyrektor Warszawskiego Biura ECFR.
Jak ocenia, jednym z głównych wyzwań dla przyszłego prezydenta, oprócz zbudowania konsensusu politycznego wokół swojego programu, będzie też polityka zagraniczna, w tym odbudowa współpracy z Europą i głównymi sojusznikami USA, którzy stracili wiarę w ten sojusz w trakcie prezydentury Trumpa.
– Dzisiaj obraz Stanów Zjednoczonych w świecie, zwłaszcza wśród sojuszników, jest fatalny. To pokazują dane z sondaży opinii publicznej, wypowiedzi polityków, ale też nastrój w debacie europejskiej i międzynarodowej – mówi Piotr Buras. – Dla Bidena odbudowa relacji z Europą będzie tylko środkiem do celu, czyli rozwiązania szeregu poważnych problemów globalnych. Z perspektywy USA najważniejszym problemem jest rywalizacja z Chinami, która na pewno będzie dla niego absolutnym priorytetem. Jednak w przeciwieństwie do Trumpa, który działał na własną rękę, bez porozumienia z sojusznikami, a nawet ich obrażając i zniechęcając, Biden będzie szukał koalicji do konfrontacji z Chinami, by pokojowo, ale jednak sprzeciwiać się ich praktykom handlowym i ofensywie politycznej.
Ekspert ds. międzynarodowych wskazuje też, że mimo zapowiedzi Joe Bidena Stany Zjednoczone na razie raczej nie wrócą do roli strażnika międzynarodowego porządku i gwaranta pokoju. Kraj, który jest jednym z najbardziej dotkniętych epidemią COVID-19, a chwilę wcześniej borykał się z falą antyrasistowskich protestów #BlackLivesMatter, ma w tej chwili poważne społeczno-gospodarcze problemy wewnętrzne i skupi się raczej na ich rozwiązywaniu, ograniczając aktywność w innych rejonach świata.
– Biden zapowiada odbudowę roli Stanów Zjednoczonych jako strażnika porządku międzynarodowego, roli Ameryki jako nośnika ważnych pomysłów na uzdrowienie instytucji międzynarodowych, np. porozumienia paryskiego dotyczącego klimatu czy reformę Światowej Organizacji Handlu. USA mają wrócić do roli filara multilateralizmu, ale nie miejmy złudzeń, przeszłość nie wróci w takim kształcie, jak pewnie wielu by chciało, by Stany Zjednoczone były dobrym, światowym hegemonem. Oczekiwanie dużej części społeczeństwa amerykańskiego jest takie, aby przede wszystkim zadbać o interesy wewnętrzne – mówi Piotr Buras.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.