Twardy lockdown to spadek polskiego PKB o 6-10 proc., natomiast przy częściowym zamknięciu prognozowany jest spadek o 2,5-4 proc. - powiedział PAP główny ekonomista PKO PB Piotr Bujak.
Ekonomista wskazał, że obecnie, przy wzmożonej fali zakażeń koronawirusem, kraje wybierają różne sposoby walki z pandemią, w zależności od sytuacji epidemiologicznej i możliwości. Niektóre - jak np. Francja, Austria czy Wielka Brytania - decydują się na całkowity lockdown. Inne, w tym także Polska, starają się zminimalizować liczbę zakażeń, wprowadzając obostrzenia mniej dotkliwe dla swoich gospodarek. - W Polsce mamy do czynienia z podejściem, które w absolutny sposób nie ignoruje zagrożenia dla ludzkiego zdrowia i życia, ale wprowadza różnego rodzaju restrykcje, ograniczające rozprzestrzenianie się wirusa - powiedział.
Przykładem takiego częściowego locdownu jest m.in. zamknięcie branży restauracyjnej czy cmentarzy. Przyznał, że działania te na pewno mocno odczuli np. sprzedawcy kwiatów czy zniczy, ale - jak zaznaczył - w skali całej gospodarki skutki tych ograniczeń będą nieznaczne. - Tzw. trzecia droga, czyli częściowy lockdown, który obrała Polska, daje nadzieje, że uda nam się skutecznie powstrzymać wirusa przy znacznie mniejszych kosztach gospodarczych - powiedział.
Przypomniał, że w pierwszej fazie pandemii, gdy polski rząd, podobnie jak większość krajów w Europie, zdecydował się na całkowite zamknięcie gospodarki, nasze PKB spadło o ok. 9 proc. - Gdybyśmy dziś zdecydowali się na taki ruch, koszty byłyby więc podobne - powiedział, wskazując, że przy częściowym locdownie szacowany spadek PKB może wynieść 2,5-4 proc. Dodał też, że np. Wielka Brytania czy Francja muszą się liczyć z recesją o większej skali. W całej UE w II kwartale 2020 r. w ujęciu r/r nastąpił spadek PKB wynoszący 14,1 proc., natomiast w strefie euro - 15 proc.
Według ekonomisty, przykładem racjonalnego stosowania ograniczeń w Polsce, jest również np. decyzja o kontynuowaniu nauczania stacjonarnego w klasach I-III czy opieki w przedszkolach i żłobkach. - Dzięki tylko częściowemu zamknięciu szkół zminimalizowaliśmy ryzyko rozprzestrzenia się wirusa, a jednocześnie nie uderzyliśmy mocno w gospodarkę, ponieważ rodzice w dalszym ciągu mogą jednak pracować - wyjaśnił.
Bujak zaznaczył również, że przy obranej strategii walki z pandemią największym wyzwaniem dla władz będzie monitorowanie efektów częściowych lockdownów zarówno pod względem gospodarczym, jak i zdrowotnym. Nie wykluczył też modyfikacji ograniczeń, np. wycofywania ich z jednych obszarów, a wprowadzanie w innych.
Zaznaczył przy tym, że - aby uniknąć najdotkliwszych dla gospodarki restrykcji - należy zwiększyć wydolność systemu opieki zdrowotnej, czyli m.in zwiększyć liczbę łóżek, respiratorów, a także zapewnić placówkom przeszkolony personel. Niezbędne jest też - jak podkreślił - doskonalenie procedur testowania, śledzenia kontaktów zakażonych oraz ich izolowania. Zaznaczył, że ważne w tym zakresie są indywidualne postawy, np. skłonność do korzystania ze specjalnych aplikacji.
Ekonomista powiedział, że utrzymanie gospodarki na dobrym poziomie wiąże się z utrzymaniem miejsc pracy i produktywnością firm. - Tarcze antykryzysowe, w tym Tarcza Finansowa PFR, zabezpieczyły płynność przedsiębiorstw, w wielu przypadkach wpłynęły na poprawę wyników, co powinno im pomóc przejść przez drugą falę pandemii - wskazał. Dodał, w przypadku wielu sektorów nie powinno być konieczności uruchamiania dodatkowej pomocy. Zaznaczył również, że dla branż najmocniej dotkniętych drugą falą i restrykcjami taka pomoc jest przygotowywana i będzie udzielana.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.