Ponad milion osób może stracić pracę, jeśli państwo nie pomoże firmom - pisze wtorkowa, 24 marca, "Rzeczpospolita".
Zdaniem gazety epidemia koronawirusa grozi katastrofą na polskim rynku pracy. Według szacunków Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), do których dotarła "Rzeczpospolita", pracę może stracić od 320 do 480 tys. osób w optymistycznym wariancie obniżenia tegorocznego wzrostu PKB do 1 proc. oraz od 1,12 mln do 1,28 mln osób w wariancie pesymistycznym, gdyby PKB odnotował 5-proc. spadek.
- Takie wartości zobaczymy w statystykach, jeśli nie znajdą się nadzwyczajne środki zaradcze - twierdzi główny ekonomista KIG Piotr Soroczyński.
Gazeta zauważa, że w branżach najbardziej narażonych na skutki epidemii cięcia miejsc pracy już się zaczęły.
- Dziś zacząłem wręczać wypowiedzenia. Zostawiam tylko pracowników biurowych, którzy pomogą mi później wznowić biznes - mówi "Rzeczpospolitej" właściciel małopolskiej firmy zajmującej się transportem pasażerskim i biznesowym, która od pewnego czasu przyjmuje już tylko anulacje wcześniejszych zleceń. Pozbędzie się 30 osób, w tym wszystkich kierowców.
Według dziennika, w dramatycznej sytuacji znalazł się zatrudniający 120 tys. osób sektor hoteli.
- W ciągu sześciu miesięcy branża potrzebuje od 4,3 do 4,5 mld zł, żeby przetrwać - mówi prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego Ireneusz Węgłowski.
Już przed tygodniem właściciele hoteli zaczęli wysyłać pracowników na bezpłatne urlopy. Zwolnieniami zagrożona jest branża turystyczna, gdzie pracuje ok. 700 tys. osób.
- Wciąż trudno ocenić sytuację, która zmienia się z dnia na dzień - przyznaje prezes Polskiej Izby Turystyki Paweł Niewiadomski.
Jak dodano, epidemia może zrujnować zatrudniający ponad 300 tys. osób polski przemysł motoryzacyjny. Sektor jest uzależniony od zamówień z zagranicznych fabryk aut, które wstrzymały produkcję.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.