Mamy do czynienia z epidemią XXI w., o wiele poważniejszą niż epidemia Sars, która w l. 2001-2002 dotknęła 8000 osób. Zmarło wtedy 800 osób. Obecnie mamy już ponad 100 tys. zachorowań na całym świecie i kilka tysięcy zmarłych.
– W ciągu najbliższych tygodni także w Polsce odnotujemy gwałtowny rozwój tej epidemii, spowodowanej przez wirusa wywołującego chorobę COVID-19, co zaważy na naszym życiu – twierdzi prof. Józef Opara z SP ZOZ „Repty” Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji im. gen. Jerzego Ziętka w Tarnowskich Górach. Profesor poświęcił temu zagrożeniu część swojej prelekcji podczas III Akademii Bezpieczeństwa Wydawnictwa Górniczego. Jej głównym tematem były mity o bólach krzyża.
W ostatnich tygodniach, głównie w Chinach, ale też we Włoszech, Korei Południowej, a także w innych krajach wystąpiły zachorowania z objawami gorączki, kaszlu i duszności, czyli tzw. objawy grypowe połączone często z bólami mięśni, kości.
– Często uznajemy, że to zwykłe przeziębienie, niektórzy przychodzą nawet do pracy. Czasami jest to grypa, która bywa bardziej niebezpieczna od tego konkretnego koronawirusa, który właśnie atakuje świat. Liczba zgonów przy grypie wynosi 2 proc., przy COVID-19 – 1,2 proc. Problemem jest globalizacja tej epidemii. Zmarło już ponad 4000 osób – przypomina ekspert.
Dodaje, że jeśli ktoś w ciągu ostatnich 14 dni był w krajach, gdzie jest duża zachorowalność i zaobserwował u siebie wymienione objawy, to powinien skontaktować się z najbliższą stacją sanitarno-epidemiologiczną, albo zgłosić się na oddział zakaźny.
– Absolutnie nie wolno mu iść do swojego lekarza rodzinnego, bo wtedy rozsiewa się chorobę. Można ewentualnie wezwać go na wizytę domową. Jeśli objawy są łagodne i nie byliśmy za granicą, to wystarczy zachować podstawowe zasady higieny. A jeśli ktoś źle się czuje, najlepiej jest po prostu zostać w domu – mówi prof. Józef Opara.
Przypomina, że wirus przenosi się drogą kropelkową. Skuteczne jest stosowanie prostych metod zapobiegawczych, takich jak częste i dokładne mycie rąk, łącznie z przestrzeniami między palcami.
– Wystarczy zwykłe mydło, chociaż mogą być pomocne także preparaty odkażające, zawierające co najmniej 60 proc. alkoholu – informuje ekspert.
Podczas kaszlu i kichania należy zakrywać usta nie dłonią, a łokciem. A najlepiej chusteczką jednorazową, którą należy od razu wyrzucić. Należy też zachować odległość co najmniej jednego metra szczególnie w stosunku do osób, które kaszlą. Należy unikać dotykania oczu, nosa i ust dłońmi, bo na nich mogą być wirusy, które możemy niechcący przenieść na siebie.
– Nie zaleca się używania masek na twarz przez osoby zdrowe. To przykład głupoty ludzkiej, która tylko nabija kieszenie spekulantom. To ma sens jedynie w przypadku osób, które już zachorowały i u których zidentyfikowano wirusa. Specjalne maseczki u chorego chronią wtedy zdrowych przed zakażeniem. Zdrowa osoba nie ma możliwości zabezpieczenia się przed wirusem za pomocą maseczki – podkreśla prof. Opara.
Przypomina, że Chiny już 1 grudnia zidentyfikowały wirusa, ale ogłosiły to 30 dni później, a kwarantannę zastosowały dopiero 15 stycznia.
– W tym czasie wirus rozprzestrzenił się na cały świat. Próby zamiatania problemów pod dywan są charakterystyczne dla dyktatur – mówił ekspert.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wegetarianie i ekolodzy biegaja po sklepach z biegunka i wykupuja mieso:) faryzeusze smok przyjechał z centralnej europy...