25 lat Trybuny Górniczej to dla mnie ponad 20 lat pracy dziennikarskiej. Z perspektywy wiceprezesowskiego gabinetu moją przygodę z TG uważam za jedno z ważniejszych doświadczeń życiowych.
Matoł dziennikarz
Najdłuższy w historii polskiego górnictwa strajk - w kopalni Budryk oparł się o mediacje prowadzone przez wojewodę śląskiego. W czasie rozmów w westybulu Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego kłębiły się tłumy dziennikarzy polujących na informacje. W przerwie rozmów udało mi się porozmawiać z jednym ze związkowców z Budryka, który znany był z tego, że wyglądał jak żywa reklama firmy Adidas. Po rozmowie grzecznie spytałam, czy mogę zatelefonować za jakiś czas z pytaniem o efekty rozmów. Związkowiec przytaknął, po czym obrócił się na pięcie i zawołał do kolegi:
- Ty, Józek, weź no, schowaj mój telefon, bo zaraz jakiś matoł dziennikarz będzie dzwonił…
Pomimo kawy rozmowa się nie kleiła
Niedługo po rozpoczęciu pracy w redakcji przez Jarka Galuska mieliśmy wspólnie obsługiwać Barbórkę w kopalni Piast. Oprócz relacji z imprezy w planach mieliśmy wywiad z urzędującą wiceminister gospodarki, panią Joanną Strzelec-Łobodzińską, z którą umówiono nas w sekretariacie dyrektora. Pan Jacek Kudela nieco speszony zaprosił nas do gabinetu. Pomimo kawy rozmowa w oczekiwaniu na panią minister się nie kleiła, do czasu gdy Jarek w dobrej wierze zapytał:
- Panie dyrektorze, a jak tam z wydobyciem?
Tak, panie Grzesiu
Obsługiwałam zawody ratownicze Kompanii Węglowej. Powiedziano mi, że najwięcej dowiem się od pana Grzegorza. Podeszłam więc do faceta i ucięliśmy sobie kilkunastominutową pogawędkę, przerywaną z mojej strony wstawkami „tak, panie Grzesiu”. Pod koniec rozmowy poprosiłam:
- Panie Grzesiu, może się pan przedstawić?
- Marek Pawełczyk, Biuro BHP Kompanii Węglowej – usłyszałam w odpowiedzi.
Spłuczka imienia Kamila Durczoka
W starej siedzibie Wydawnictwa Górniczego, przy ul. Plebiscytowej, warunki sanitarne były dosyć, powiedzmy, skromne. W męskiej toalecie od kilku miesięcy nie działała spłuczka. Pomimo częstych apeli załogi prezes w kwestii naprawy był nieugięty. Ale do czasu… Pewnego ranka gruchnęła wieść, że naszą redakcję ma odwiedzić sam… Kamil Durczok. Pieniądze na części od razu się znalazły, a męska część załogi raźno zabrała się do usuwania awarii. Gość w końcu nie przyszedł, ale od tego czasu mieliśmy spłuczkę imienia Kamila Durczoka. Dziękujemy, Panie Kamilu!
Chromiczyzmy - co to za środek stylistyczny?
W 2003 r., początkowo w ramach stażu absolwenckiego, dołączyła do nas świeżo upieczona polonistka Ania Kmiecik. Wśród pierwszych zadań wyznaczonych jej przez redaktora Krystiana Krawczyka była korekta tekstów. Ania otrzymała wyraźne polecenie, żeby zwracać uwagę przede wszystkim na „chromiczyzmy”, ale w żaden sposób nie mogła sobie przypomnieć, co to za środek stylistyczny. Po kilku dniach przedstawiono jej redakcyjnego, doświadczonego kolegę Jurka Chromika.
Wisz chłopie
W trakcie materiału realizowanego w kopalni Ziemowit, pod ziemią towarzyszył nam bardzo sympatyczny główny inżynier ds. bhp. Opowiedział nam o kopalni ze szczegółami, każde skierowane do mnie zdanie kończąc frazą: „Wisz chłopie”.
Pokój hotelowy z bonusem
Podczas jednej ze Szkół Eksploatacji Podziemnej, odbywających się jeszcze w hotelu Orle Gniazdo w Szczyrku, redakcję reprezentował Jacek Srokowski. Jacek był bardzo zadowolony z przydzielonego mu dwuosobowego pokoju, dopóki wychodząc spod prysznica, nie zauważył w łazience damskich kosmetyków. Recepcja oczywiście natychmiast naprawiła swój błąd. Podobno.
Ta choroba nazywa się grafomania
Pracujący z nami przez pewien czas Jurek Mucha odznaczał się nadmiarem energii. Pewnego dnia, szczególnie pobudzony, zaczął uderzać pięścią w futrynę, mówiąc:
- Cholera! Jak czegoś nie napiszę, to będę chory.
- Ta choroba nazywa się grafomania – odpowiedział Witek Gałązka.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.