W Stonawie koło Karwiny, gdzie w czwartek po południu doszło do eksplozji metanu, w której śmierć poniosło 13 górników, w sztabie akcji postanowiono w piątek o wstrzymaniu działań ratowników w celu wydobycia na powierzchnię zwłok.
- Cała uwaga osób odpowiedzialnych za prowadzenie akcji skupia się w tej chwili na bezpieczeństwie ratowników górniczych pod ziemią - powiedział Jaroslav Provázek, kierujący akcją w kopalni.
Według nieoficjalnych informacji na dole trwa pożar, temperatura w wyrobiskach może wynosić kilkaset stopni Celsjusza, a atmosferę wypełniają toksyczne gazy. Ciągle istnieje także niebezpieczeństwo uwolnienia się śmiertelnie niebezpiecznego metanu ze złóż węgla kamiennego. Ratownicy muszą otamować objęty pożarem rejon kopalni na głębokości 880 m, aby odciąć dopływ tlenu i w ten sposób wygasić ogień.
Do próby wydobycia na powierzchnię zwłok górników, którzy zginęli na miejscu w eksplozji, może dojść najwcześniej po upływie tygodnia - informują specjaliści ze sztabu akcji.
Po godz. 11.30 pod kopalnię podjechał pojazd z kolejną grupą ratowników górniczych z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Przypomnijmy, że nocą do pomocy w poszukiwaniu zaginionych pod ziemią skierowano na polecenie premiera Mateusza Morawieckiego dwa specjalistyczne zastępy (12 ratowników) oraz ekipę pogotowia gazowego z aparaturą i sprzętem do pomiarów stężeń metanu i gazów toksycznych w wyrobiskach.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tydzień to bardzo optymistyczny termin.