Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando nie wykluczył zbadania wzrostu cen energii elektrycznej w giełdowych kontraktach na drugą połowę tego roku. W jego ocenie za skok indeksów w górę nie odpowiadają wyłącznie wzrosty cen emisji CO2 i węgla.
- Mam przekonanie, że to co się dzieje na rynku nie wynika tylko i wyłącznie ze wzrostu cen CO2 i cen węgla - powiedział w środę, 6 czerwca, prezes Bando na posiedzeniu parlamentarnych zespołów ds. pakietu zimowego i energii odnawialnej. Wyraził też przekonanie, że URE we współpracy z UOKiK i KNF rozpocznie badanie tej sytuacji.
Wcześniej prezes organizacji skupiającej największych konsumentów energii - Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu - Henryk Kaliś zaprezentował wyliczenia, z których wynikało, że za taki wzrost na TGE nie mogą odpowiadać jedynie obserwowane ostatnio wzrosty cen węgla i kosztów uprawnień do emisji CO2.
Na Towarowej Giełdzie Energii obserwuje się ostatnio dużą zwyżkę cen energii elektrycznej w kontraktach terminowych. Dotyczy to zwłaszcza III kw. 2018 r., gdzie cena energii w podstawowym kontrakcie kwartalnym w tym tygodniu przekraczała 300 zł za MWh, barierę 300 zł/MWh przekroczyły też kontrakty miesięczne na sierpień i wrzesień 2018. Dla porównania przed rokiem ceny w identycznych kontraktach na III kw. 2017 r. wynosiły ok. 180 zł/MWh. Jednocześnie notowano skokową różnicę rzędu kilkudziesięciu złotych między kontraktami obejmującymi koniec tego roku oraz początek 2019.
Prezes URE zgodził się z wnioskami tej analizy.
- Pokazała w sposób ewidentny, że wzrost indeksów cenowych na TGE nie wynika tylko i wyłącznie z kosztu uprawnień do emisji CO2 i paliwa - ocenił.
- Budzi ona naszą szczególną troskę, bo indeksy giełdowe przekładają się na ceny energii dla konsumentów - podkreślił.
Prezes URE, dodał, że "głęboko wierzy, że ta sytuacja zostanie stosunkowo szybko wyjaśniona, a jeżeli się pojawią winni, zostaną dotkliwie i srodze ukarani".
- Małe wolumeny w transakcjach giełdowych powodują znaczne podwyżki cen. Obserwowaliśmy to w latach 2008-2009 i nazywamy to oscylatorem - powiedział PAP Kaliś.
Jak dodał, Forum zwracało się do URE, UOKiK, KNF o wyjaśnienie tej sytuacji.
- Oczekuję, że organa państwa się tym zajmą i powiedział, jakie mechanizmy zadziałały i co spowodowało takie efekty. Jest cały szereg wątpliwości wynikający z obserwacji sytuacji giełdowej i oczekujemy, że ktoś to wyjaśni - podkreślił.
Zwrócił też uwagę, że pomiędzy kontraktami obejmującymi koniec tego roku, a kontraktami zaczynającymi się w 2019 r. ceny bez żadnej wyraźnej przyczyny spadają o kilkadziesiąt złotych.
Bando wskazał dodatkowy negatywny aspekt zwyżki. Jak przypomniał, jednym z argumentów za wprowadzeniem rynku mocy było zapewnienie rentowności produkcji energii elektrycznej.
- Przy cenie 250 czy 300 zł za MWh ta rentowność jest utrzymana. Mogłoby to rodzić pytanie, po co rynek mocy, skoro są takie ceny. Zatem obok ewidentnie szkodliwego z punktu widzenia konsumenta wzrostu cen, może się pojawić wręcz kwestionowanie przez KE wprowadzenia rynku mocy - ocenił prezes URE.
Tymczasem właśnie wzrost ceny uprawnień do emisji CO2 uznał za główną przyczynę wzrostu cen prezes Tauronu Filip Grzegorczyk.
- Dzisiejsza cena CO2 to 16 euro za tonę, co w przypadku Polski oznacza dodatkowe 70 zł w cenie MWh energii - powiedział PAP Grzegorczyk.
- Musimy wyraźnie powiedzieć, że ceny, jakie dziś mamy nie są wynikiem działalności koncernów energetycznych ani wynikiem działalności rządu. Bo dziś jedna czwarta ceny to podatek ekologiczny, nakładany na Brukselę - podkreślił.
Jego zdaniem wzrost cen energii w niewielkim stopniu jest efektem wyższych cen węgla.
- Wzrost ceny węgla nie przekłada się jeden do jednego na cenę energii. Na razie przekłada się tylko na obniżenie marży sprzedawcy - ocenił Grzegorczyk.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.