- Górnik nie daje oznak życia, dotarcie do niego sposób umożliwiający wydostanie go ze strefy zawału może zająć ok. 2 dni - poinformował dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku Zbigniew Schinohl.
- Ratownik, który rano przedostał się w pobliże miejsca, gdzie leży górnik, dotarł tam w ekstremalnych warunkach, czołgając się "korytarzem", wyznaczonym przez resztki znajdującego się tam przenośnika - wyjaśnił dyrektor Zbigniew Schinohl.
Schinohl potwierdził wcześniejszą informację przekazaną portalowi nettg.pl przez zastępcę szefa OUG w Rygniku Grzegorza Juzka, że poszukiwany górnik nie daje oznak życia. Zastrzegł jednak, że potwierdzenie ewentualnego zgonu zawsze należy do lekarza. Do momentu, kiedy ratownicy nie dojdą do poszkodowanego drążonym chodnikiem ratunkowym, nie będzie to możliwe a dotarcie lekarza do zasypanego może potrwać długo.
Od czoła drążonego chodnika (to niewielkie przejście, o wymiarach ok. 1,5 na 1,5 metra) do miejsca, gdzie znajduje się górnik, jest ok. 7,5-8 metrów. Przedstawiciele nadzoru górniczego szacują, że przy dotychczasowym tempie prac - ok. 4 metrów na dobę - dotarcie tam może zająć około dwóch dni.
Rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniew Madej zapewnił, że wszystkie działania ratowników skupiają się obecnie na stworzeniu warunków do wydostania poszkodowanego. Muszą jednak poruszać się szczególnie ostrożnie - naruszenie struktury rumowiska mogłoby jeszcze utrudnić dotarcie do górnika lub narazić na dodatkowe obrażenia.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.