Śląska Partia Regionalna, będąca w trakcie rejestracji, apeluje do rządu o specyficzne rozwiązania prawne dla woj. śląskiego w zakresie m.in. gospodarki odpadami i prawa środowiskowego. Argumentuje, że powodem są uwarunkowania, związane z przemysłem.
Koordynatorzy Śląskiej Partii Regionalnej zapowiadają, że celem tej organizacji, której wniosek o rejestrację trafił do sądu w październiku ub. roku, ma być jak najszerzej rozumiana samorządność i działalność na rzecz regionu - przy zanegowaniu separatyzmu. Sygnalizują, że głównym celem wyborczym ŚPR będzie regionalny sejmik.
Podczas wtorkowego briefingu jeden ze współinicjatorów ŚPR, pełniący m.in. funkcję członka zarządu woj. śląskiego - wiceprzewodniczący Ruchu Autonomii Śląska Henryk Mercik przypomniał, że partia jako jedyne regionalne środowisko, przed kilkoma tygodniami odniosła się do Programu dla Śląska, w formie listu do premiera.
Mercik akcentował, że Program dla Śląska powinien zawierać nie tylko mechanizmy finansowe, lecz także przygotowane - w uzgodnieniu ze środowiskami regionalnymi - narzędzia prawne. - To nie jest tak, że my czekamy na prezent i nic nie robimy, tylko chcemy powiedzieć, co nam jest potrzebne. Taka jest rola regionalistów. Czas, żeby władza w Warszawie zrozumiała, że regiony różnią się między sobą i różnią się również problemami - przekonywał przedstawiciel ŚPR.
- Skoro te problemy są tak różne, że nie da się ich rozwiązywać za pomocą obowiązującego prawa, które jest takie samo dla wszystkich, chcemy aby rząd razem z nami wypracował takie rozwiązania prawne, które będą dedykowane dla konkretnych problemów naszego regionu. Że to jest możliwe, pokazuje ustawa metropolitalna - zaakcentował Mercik.
Jak wymieniał, problemy woj. śląskiego w zakresie gospodarki odpadami to niewystarczająco skuteczne działania dla eliminowania nielegalnych składowisk, nieuwzględnianie w sprawozdaniach gmin odpadów w ramach nieprofesjonalnej działalności i odpadów zbieranych w punktach skupu surowców wtórnych, słabe wyposażenie organów ochrony środowiska w skuteczne instrumenty kontrolne czy też brak ujednolicenia kar za nielegalne działania związane z odpadami (część takich działań uznane jest za wykroczenie, a nie przestępstwo).
Ponadto wyzwaniami są m.in.: nagminne nieprzestrzeganie przez przedsiębiorców warunków zezwoleń na przetwarzanie odpadów (poprzez składowanie odpadów innych niż w zezwoleniu), długi i skomplikowany tryb cofnięcia zezwolenia (decyzji) na przetwarzanie odpadów wraz z możliwością odwołania się przedsiębiorcy (w tym czasie firma kontynuuje działalność do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia) czy brak możliwości naliczania tzw. opłat podwyższonych (za nielegalne składowanie odpadów) bez określenia dokładnego kodów odpadów, masy oraz czasu składowania.
- Mamy dokładnie określone, czego nam brakuje, wiemy w jakich punktach obowiązujące przepisy są słabe. Dodatkowo dochodzą do tego nielegalne próby przywozu odpadów z innych regionów lub spoza Polski - wskazał Mercik, nawiązując do ubiegłorocznych protestów mieszkańców m.in. Bytomia wobec skali nielegalnej działalności w zakresie składowania i przetwarzania odpadów na terenie tego miasta.
Jednym z rozwiązań wychodzących naprzeciw specyficznym warunkom regionu, byłoby zdefiniowanie pojęć zapadlisk oraz wyrobisk w Ustawie o odpadach. Jak wyjaśnił Mercik, po restrukturyzacji przemysłu w rękach prywatnych są obecnie tysiące hektarów należących niegdyś do zakładów państwowych, na których przez lata składowano odpady np. pogórnicze czy pohutnicze.
Wiele z takich terenów, często już dawno porośniętych lasami, jest - wobec nieścisłych definicji wyrobiska, zapadliska czy terenu niekorzystnie przekształconego - ponownie rozkopywanych, spoczywający tam od dziesiątek lat materiał jest wyciągany i np. zagospodarowywany, a do powstających dołów w ramach tzw. rekultywacji trafiają inne odpady.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.