Specjaliści Okręgowego Urzędu Górniczego oraz przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej zgodnie oceniają, że decyzja o ewakuacji 129 górników w kopalni "Pniówek" mimo fałszywego alarmu była w pełni uzasadniona i nie wolno nazywać jej "pochopną", jak to uczyniły ogólnopolskie media w piątkowych doniesieniach z kopalni JSW.
Przypomnijmy, że krótko przed północą w najbardziej metanowej z kopalń JSW sztygar zmianowy zawiadomił dyspozytora, że z oddali w chodniku widzi dużo dymu, który miał świadczyć o pożarze endogenicznym. Z poziomu 850 metrów pod ziemią alarmowo wycofano załogę na powierzchnię i natychmiast skierowano na dół ratowników górniczych, których zadaniem było dotrzeć do ogniska pożaru. Szybko okazało się, że nie ma żadnego zagrożenia a kłęby czarnego pyłu wzbijały się, bo z nieszczelnego rurociągu uciekało sprężone powietrze. Górnicy odetchneli z ulgą, ale rozgłośnie w piątek podawały w całej Polsce, że "decyzję o wycofaniu załogi podjęto pochopnie".
Czytaj więcej: "Pniówek": Ewakuacja po informacji o pożarze, którego - na szczęście - nie było
Grzegorz Juzek, zastępca dyrektora OUG w Rybniku ocenił w rozmowie z nettg.pl, że nie wolno w ten sposób interpretować wydarzeń w kopalni "Pniówek" oraz broni postępowania dozoru: - Sprawa jest skomplikowana, pracownik dozoru zauważył dym i zgodnie z przepisami zgłosił to dyspozytorowi a ten musiał rozpocząć prowadzenie akcji ratowniczej. Docelowo okazało się, że nie był to dym a zatem prowadzono akcję przeciwpożarową, chociaż nie było żadnego pożaru. Ktoś mógłby powiedzieć, że popełniono błąd w ocenie sytuacji, dostrzeżone zagrożenie było tylko złudzeniem. Jednak takie pomyłki są wkalkulowane w ludzką działalność. Jeżeli w grę wchodzi życie ludzkie, lepiej pomylić się w jego ochronie i zrobić coś na wyrost, niż chociaż raz nie prowadzić akcji, kiedy okaże się, że będzie ona konieczna. Nie ma wątpliwości, że sztygar działał w dobrej wierze - podsumowuje dyrektor Juzek.
- Reakcja pracownika była prawidłowa - jednoznacznie ocenia Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik JSW. - Absurdem byłoby wymagać od sztygara, żeby poszedł w dym i sprawdzał, co naprawdę się dzieje. Nie wolno mu tego było zrobić. Miał obowiązek ewakuować ludzi. Cieszmy się, że to na szczęście był fałszywy alarm. Podejrzewanie pożaru endogenicznego było zresztą jak najbardziej usprawiedliwione, bo właśnie w tej samej kopalni z tego powodu zamknięto w grudniu całą ścianę i do dzisiaj jest ona nieczynna. Dym to dym, zawsze lepiej dmuchać na zimne - kwituje w rozmowie z nettg.pl przedstawicielka JSW.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.