Skazani za próbę wyłudzenia szacowanego na 341 mln zł majątku po rodzinie Giesche z niższymi karami. Sąd Apelacyjny w Warszawie złagodził je pięciu oskarżonym. Prawomocny wyrok SA to kary po 2 lata i 1,5 roku więzienia w zawieszeniu oraz wysokie grzywny. Na liście potencjalnych poszkodowanych byli: Urząd Miejski w Katowicach, Katowicki Holding Węglowy i Górniczo-Hutnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa oraz Skarb Państwa.
Rok temu wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie biznesmeni z Gdyni zostali skazani na kary od 5 do 3,5 lat więzienia bez zawieszenia i na grzywny od 540 tys. do 300 tys. zł. Teraz SA obniżył kary trzem podsądnym - z 5 lat do 2, a dwóm - z 3,5 roku do 1,5 roku oraz zawiesił je na 5 lat próby. Jednocześnie utrzymano wysokie grzywny. Żaden z podsądnych nie stawił się w sądzie. Obrona nie chciała się wypowiadać co do ewentualnego wniosku o kasacje. Kasację od wyroku w zawieszeniu mogą złożyć tylko uprawnione podmioty, czyli Prokurator Generalny lub Regionalna Prokuratura Okręgowa, a nie strony postępowania.
W marcu 2015 roku - jak już pisał portal nettg.pl - reaktywowana spółka Giesche SA została ostatecznie wykreślona z KRS-u. Straciła byt prawny. Samorząd Katowic, Górniczo-Hutnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa i następca prawny Katowickiego Holdingu Węglowego od tej chwili nie muszą się więc martwić jej żądaniami o zwrot majątku należącego do przedwojennych właścicieli niemal jednej trzeciej miasta. To były m.in. kopalnia Wieczorek, osiedla Giszowiec i Nikiszowiec.
Kilkanaście lat temu lat temu Marek N. z Pomorza za symboliczną kwotę kupił od kolekcjonera 172 akcje spółki na okaziciela. Nabywca sprawdził, że przez błąd urzędnika spółka nigdy nie została wykreślona z rejestru. A należało to zrobić bo Skarb Państwa wypłacił ostatnim właścicielom spółki z USA stosowne odszkodowanie. Akcje miały trafić na makulaturę. Zamiast tego kupił je antykwariusz.
Marek N. okazał w sądzie akcje i zażądał upoważnienia do zwołania walnego zgromadzenia akcjonariuszy przedwojennej spółki. Sąd dał takie prawo. Właściciele akcji podjęli uchwałę o reaktywacji firmy i wpisali ją do KRS. Zaczęli też żądać zwrotu majątku. Katowicki samorząd toczył z nimi z sukcesem sądowe boje. Sprawą zajęli się też katowiccy prokuratorzy i jak widać, skutecznie udało się im zatrzymać pochód spółki po nienależny majątek.
Początki spółki Giesche sięgają przełomu XVII i XVIII wieku. W pewnym momencie była właścicielem niemal połowy miasta. Miała aż 3,6 tys. nieruchomości na 9 tys. ha gruntów. Obecnie ten majątek wyceniany jest na co najmniej 340 mln zł. Do Giesche SA należały kopalnie węgla, rud ołowiu i cynku, huty, walcownie, zakłady przemysłu chemicznego oraz fabryka porcelany Giesche Porzellanfabrik
W 1922 roku, po podziale Górnego Śląska, aż 80 proc. majątku spółki Giesche znalazło się w granicach Polski. Siedziba spółki znajdowała się w Katowicach. W 1926 roku akcjonariat twierdząc, że władze polskie utrudniają działanie spółki z kapitałem niemieckim, sprzedał jej akcje za 4 miliony dolarów Amerykanom. Tak powstała Silesian-American Corporation. W roku 1939 w Giesche władzę przejął niemiecki zarząd komisaryczny. Po wojnie spółkę, jako niemiecką, znacjonalizowano. Nieprawnie, bo jej właścicielem byli obywatele Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Rząd USA upomniał się o majątek amerykańskich akcjonariuszy. W 1960 roku Polska i USA zawarły układ o odszkodowaniach. W zamian za 40 milionów dolarów odszkodowania, w tym 30 milionów za spółkę Giesche, Amerykanie wydali przedwojenne akcje na okaziciela i zrezygnowali z dalszych roszczeń.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.