- Wybór jest prosty: albo bierze się 10 tys. zł netto na rękę, albo wikła się w sprawy sądowe. No cóż, wielu emerytów jest już zmęczonych tą sytuacją z deputatami. Czy będą zadowoleni z ustawy? Zobaczymy, kiedy przyjdzie moment składania wniosków. To, ilu emerytów weźmie tych 10 tys. zł, będzie świadczyło o tym, ilu jest usatysfakcjonowanych - mówił w piątek rano (20 października) w audycji Radia Piekary Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Czerkawski tlumaczył, że przed pięciu laty, gdy odbierano deputaty, związkowcy zostali "postawieni pod ścianą".
- Kopalnie nie miały na wypłatę, a były te pieniądze w rezerwach m.in. na deputaty i koledzy z poszczególnych spółek zostali postawieni przed faktem dokonanym. Decyzje jednostronnie podejmowały spółki węglowe w obliczu wyboru: płacimy wynagrodzenia albo deputaty. Jeśli sobie przypominam, to rządziła wtedy Platforma i PSL, które de facto zarządzało górnictwem, co zresztą wiele tłumaczy... - opisywał związkowiec.
Pytany, czy czuje się usatysfakcjonowany ustawą o świadczeniu rekompensacyjnym, którą uchwalił parlament, odparł:
- Trudno mówić o satysfakcji, bo to nie jest nasz projekt społeczny i ustawa pozbawia prawa do deputatu na przyszłość, ale przypominam, że ta walka trwa już od dwóch lat i to, że rząd w ogóle zdecydował się dać jakieś środki dla emerytów - w tym wypadku niebagatelną sumę 2,35 mld zł - spowodowane jest tym, że przynajmniej od półtora roku, brzydko mówiąc, siedzimy rządzącym na plecach, dopominając się o przywrócenie deputatów - powiedział Wacław Czerkawski.
Podkreślił, że rozumie rozgoryczenie wiceministra Grzegorza Tobiszowskiego z powodu krytyki, dochodzącej ze środowiska górniczego (prowadzący rozmowę zacytował słowa wiceministra: "Proszę pokazać mi drugą grupę społeczną, która dostaje 10 tys. zł do ręki i jeszcze narzeka").
- Ja nie dziwię się takim słowom ministra Tobiszowskiego, bo przysłuchiwałem się dyskusji w Senacie. I jak słyszałem panów senatorów Rulewskiego i Borusewicza, to ręce opadały. Jedna z pań senatorek przebiła wszystkich, domagając się prawa do utraconego deputatu za mleko, za śmietanę dla pracowników dawnych PGR... - westchnął Czerkawski.
Dodał, że dużo wcześniej usiłował skorygować projekt przez objęcie nim grupy 12 tys. tych górników (obecnie już na emeryturze), którzy utracili prawo do deputatu w chwili przenoszenia do Polskiej Grupy Górniczej z likwidowanych spółek.
- Poprawki te składałem już na komisji sejmowej. Była tu przychylność ministra Tobiszowskiego, który nie unika dyskusji na temat deputatów, muszę to przyznać - podkreślił Czerkawski.
- Minister tłumaczy, że nie można dać ludziom czegoś, czego nie mieli. Że byłaby to pomoc publiczna nie do obronienia w Brukseli. Ministerstwo sugeruje, że świadczenie za utracony deputat dla tej grupy powinny wypłacić przedsiębiorstwa, w których byli ci ludzie zatrudnieni. (...) Może trzeba to rozwiązać tak, jak sugeruje ministerstwo. Ale prezes PGG powiedział otwarcie, że nie widzi takiej możliwości - opisywał Wacław Czerkawski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.