Kolejny górnik Polskiej Grupy Górniczej staje do walki zawodowej, tym razem w boksie tajskim. Mowa o Adamie Drosdku z ruchu Piast kopalni Piast-Ziemowit. Bokser odlicza już godziny dzielące go od wyjścia na ring. Obiecuje walkę do ostatniego tchu.
Niski, krępy, szybki i pewny siebie – można by rzec: urodzony bokser. Adam trenuje od ośmiu lat. W szkole – jak wspomina – czuł się nieco ociężały.
- Rosłem, rosłem i tak jakoś było mi nieswojo. Postanowiłem potrenować na siłowni, ale w końcu uznałem to za zbyt monotonne. I wówczas kolega zaproponował mi wizytę w Klubie Sportowym Ronin w Tychach. To był dobry pomysł. Trenuję tam od ośmiu lat. Cieszę się z postępów – mówi młody bokser.
Szara codzienność
W trakcie szkolnych lat dobrze godził naukę ze sportem. Trochę trudniej było po przyjęciu do pracy w bieruńskim zakładzie górniczym. Musiał chodzić na zmiany. To wymagało sporego samozaparcia. Nadszedł jednak okres kryzysu w branży górniczej. W efekcie łączenia oddziałów jego brygada się rozpadła. Udało mu się wówczas trafić do V brygady, pracującej tylko na nocną zmianę.
- To mi bardzo odpowiada. Po nocce krótki odpoczynek i marsz na trening. Elementy wytrzymałościowe, czyli siłownia, potem bieg, bo trzeba dbać o kondycję, no i walka z partnerem – to taka szara codzienność, czasami coś się zmieni, żeby nie było zbyt monotonnie. Ja mam w sobie dużo energii i muszę coś z nią zrobić. Trening musi trwać minimum 2 godziny - tłumaczy Adam Drosdek i przyznaje, że po wyczerpującym treningu czasem się nie chce pójść do roboty. Ale wyjścia nie ma.
- Sam sobie to narzuciłem, więc muszę teraz wytrzymać. Najważniejsze to się dobrze wyspać, nie spożywać słodyczy i żadnych produktów przetworzonych, zero alkoholu i tłuszczów – wylicza, opisując swą dietę.
Adam ma świetny bilans oficjalnych walk jak na tak młodego zawodnika. 11 starć wygrał, 4 zakończyły się sukcesem rywala. Ma już na swym koncie mistrzostwo Śląska, po które sięgnął przed trzema laty. Nie zaliczył też żadnej poważniejszej kontuzji. Cóż, wszystko przed Adamem. Kontuzje w takim sporcie jak boks tajski, zwany też muay thai – sztuką ośmiu kończyn - zdarzają się bardzo często. Zawodnicy częstują się nawzajem ciosami zadawanymi pięściami, kolanami, za pomocą goleni i łokci. I to z jak największą siłą! A to dlatego, żeby w jak najszybszym czasie posłać rywala na deski. Dla widza boks tajski to z pewnością widowiskowa uczta, ale zarazem bardzo brutalna. Walki rozgrywane są w niewielkim ringu, w poszczególnych kategoriach wagowych. Obejmują 4 rundy po 2 minuty każda. Prawdziwą sztuką jest umiejętność zadawania niskich kopnięć okrężnych, zwłaszcza bolesnego kopnięcia w udo.
Nie myśli o kontuzjach
Najbardziej o Adama boi się o jego mama.
- Z początku mi odradzała, ale z czasem, gdy zacząłem znosić do domu puchary i dyplomy, trochę zmieniła zdanie. Poza tym wiadomo, matka. Trzeba to zrozumieć, uszanować, ale też twardo stanąć do następnej walki – opowiada.
Ze względów bezpieczeństwa walki amatorów odbywają się z użyciem specjalnych ochraniaczy na zęby, golenie, krocze, tułów i łokcie oraz rękawic bokserskich. W odmianie zawodowej rezygnuje się z ochraniaczy, z wyjątkiem krocza i zębów, a także z koszulek. Wszystkie walki odbywają się bez obuwia.
- Nie myślę o kontuzjach. Co ma być, to będzie. Jestem twardy. Wytrzymam ból – zapewnia Adam.
21 października br. młody górnik z Piasta stoczy swoją pierwszą walkę zawodową na ringu w Wiśniowej Górze pod Łodzią. Pierwotnie jego przeciwnikiem miał być Łukasz Bartnik z Lublina, ale walkę odwołano. Adamowi wyznaczono nowego przeciwnika, w wadze do 81 kg.
- Pójdę na to, a co mi tam. Będę musiał do tego czasu zrzucić pięciokilową nadwyżkę. To się da zrobić. Trzeba pić dużo wody i zmniejszyć ilość jedzenia – zapowiada.
W pierwsze zawodowe zwycięstwo swego podopiecznego wierzy trener Sebastian Szut.
- To niesamowicie ambitny i pracowity chłopak. Nieraz musiałem go powstrzymywać, tłumaczyć, żeby uważał na siebie, bo trening ma też swoje granice – wspomina.
Adam Drosdek liczy teraz na doping kolegów z kopalni.
- Niech tylko chłopaki z V oddziału trzymają za mnie kciuki, a cały ring będzie mój – stawia sprawę jasno.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jak się tak przyjrzeć to pomiędzy Adamem a Trenerem powinien wisieć worek a wisi tylko hak, karabińczyk i resztka łańcucha... Zagadka: Kto napierdzielał w worek tak że nie ma go na swoim miejscu??? ;)