Osiemset tysięcy taczek pełnych mułu wywożono przez cztery lata z ciągnącej się pod Zabrzem XIX-wiecznej sztolni, by unikatowy w skali Europy obiekt mógł zostać w najbliższą sobotę udostępniony oficjalnie turystom.
Prace w zabrzańskich górniczych podziemiach, koncentrujących się wokół wyrobisk Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej z początku XIX w., trwają od 2008 r. Końca dobiegła już ta część z nich, która umożliwi w sobotę otwarcie pieszej podziemnej trasy o długości ok. 1,5 km. Wciąż trwają prace zabezpieczające, które za kilka miesięcy umożliwią otwarcie ponadkilometrowej drogi wodnej - pokonywanej łodziami.
Obrazując skalę budowy sztolni na początku XIX w. Bartłomiej Szewczyk, dyrektor zabrzańskiego Muzeum Górnictwa Węglowego, którego częścią jest oparty o fragment tych podziemi kompleks Sztolnia Królowa Luiza, podkreślił we wtorek, że było to jedno z największych przedsięwzięć ówczesnego państwa pruskiego. Miało być motorem rozwoju przemysłu na terenie Górnego Śląska - na miarę dzisiejszych autostrad.
Chodziło o infrastrukturę umożliwiająca przede wszystkim odwadnianie dużych państwowych kopalń w dzisiejszych Zabrzu i Chorzowie i kilkunastu kopalń mniejszych, prywatnych. Całkowita długość ciągnącej się kilkadziesiąt metrów pod ziemią sztolni, którą w pewnym zakresie spławiano też do wylotu w centrum Zabrza węgiel, sięgała 14,2 km (spadek wody wynosił 87 cm na każdy kilometr).
Projekt udrożnienia końcowego zabrzańskiego odcinka sztolni trwa już blisko 10 lat. Jego osią jest część podziemna, oparta o wyrobiska sztolni. Aby zbadać, a potem odkopać liczący ok. 2,5 km odcinek jej wyrobisk, najpierw odkopano zlikwidowane (czyli zasypane kamieniem) przy okazji likwidacji pola zachodniego kopalni Zabrze Bielszowice szyby "Carnall" (udrożniony w 2009 r.) i "Wilhelmina" (2011-2012).
Potem, wobec braku we współczesnym górnictwie urządzeń mogących pracować w takich zabytkowych wyrobiskach, zalegający do wysokości 3 m, naniesiony w ciągu dziesięcioleci przez wodę muł był wybierany łopatami i dowożony taczkami do wylotu lub szybu, gdzie wyciągano go kubłami na powierzchnię. Udrażnianie sztolni rozpoczęło się w 2012 r. i trwało cztery lata. Wywieziono ok. 800 tys. taczek mułu.
Szewczyk zaznaczył, że niezależnie od tej ilości wywiezionego materiału, trudności wiązały się z tym, że rewitalizowano i zabezpieczano metodami górniczymi obiekt znajdujący się bardzo płytko pod powierzchnią później zbudowanego i funkcjonującego miasta (w jednym z miejsc podobno słychać czasem pracujące pompy zbiorników znajdującej się powyżej stacji benzynowej).
Oprócz wszystkich zabezpieczeń wyrobisk na znacznej ich długości zamontowano podesty, aby trasę można było przejść suchą stopą. Łącznie wydzielono na niej ponad 20 stref ekspozycyjnych, w których multimedia zderzają się z oryginalnymi, znalezionymi sprzętami bądź replikami.
Wśród znalezisk są dawne narzędzia oraz dwie dawne łodzie transportowe (łączono je po cztery łodzie, do każdej ładowano po jedenaście 370-kilogramowych skrzyń z węglem; takie szesnastotonowe zestawy przepychał do ujścia sztolni siłą mięśni jeden człowiek). Repliką jest z kolei podziemny port przeładunkowy ze zbudowanymi na podstawie zachowanej dokumentacji żurawiem i łodzią.
Części naziemne kompleksu Sztolnia Królowa Luiza są gotowe i czynne od miesięcy. Na razie nie będzie jeszcze natomiast dostępny ponadkilometrowy odcinek wodny sztolni od tzw. mijanki pod browarem do wylotu w centrum miasta.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.