Miliardy złotych stracić miały spółki Skarbu Państwa w wyniku afery z wysoką i stałą ceną zielonych certyfikatów, którą w niejasnych okolicznościach zakontraktowano przed 2013 r. - ujawnia w poniedziałek (21 sierpnia) konserwatywny tygodnik Sieci.
- Zielone certyfikaty to przekręt na miarę afery FOZZ - piszą w poniedziałkowym numerze tygodnika Piotr Filipczyk i Rafał Potocki.
System tzw. zielonych certyfikatów energetycznych wspiera w Unii Europejskiej produkcję prądu z odnawialnych źródeł energii - wiatru, słońca, wody i biomasy. Sprzedawcy energii elektrycznej (cztery państwowe spółki Enea, Energa, Tauron i PGE) muszą wykazać przy pomocy certyfikatów, że jej określona część pochodzi z OZE albo płacą kary do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Certyfikatami handluje się na Towarowej Giełdzie Energii. Od kilku lat bardzo wyraźnie tanieją.
Kosztują obecnie ponad 29 zł/MW. Rok temu cena certyfikatu za megawat wynosiła 92,71 zł, a np. w 2012 r. nawet kilkaset złotych. Do dzisiaj jednak państwowe spółki płacą nierzadko prawie 300 zł/MW! Dlaczego? Bo przed 2013 r. zawarto umowy z taką właśnie sztywną ceną świadectw.
"Zielone certyfikaty to przekręt na miarę afery FOZZ. Wyciekają miliardy i wszystko przeprowadzono w białych rękawiczkach" - mówi pracownik jednej ze spółek energetycznych. Informatorzy tygodnika dodają, że w najgorszej sytuacji jest pomorska Energa, a tylko PGE nie ponosi strat.
W dziwnych okolicznościach zawierać miano też przed laty umowy z państwowaymi spółkami energetycznymi na kupno udziałów w podmiotach OZE, np. farmach wiatrowych. Autorzy artykułu twierdzą m.in. że prezesom nie pozwalano na dokładne zapoznanie się z nimi.
Prezes Grupy Energa Daniel Obajtek powierdził dziennikarzom tygodnika Sieci, że sprawę należy bezwzględnie wyjaśnić. Zasugerował utworzenie sejmowej komisji śledczej, która zbadałaby nieprawidłowości w kontraktach związanych z OZE.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
'... prezesom nie pozwalano na dokładne zapoznanie się z nimi...' - robi się gorąco to prezesi szukają wymówek. A z drugiej strony widać, że koncerny węglowo-energetyczne przystąpiły do ataku rękami dziennikarzy. Nie można polemizować w płaszczyźnie ekologicznej to należy rzucić suwerenowi temat kasy. Ile to by można za te pieniądze stworzyć biur poselskich, ile by można kupić samochodów opancerzonych i dronów aby zwykłemu zjadaczowi chleba żyło się dostatniej. Dawniej wrogiem była kosa bo niby zwiększała wydajność ale skracała życie towarzyskie (czas żniw skracał się), teraz wrogiem są wiatraki i panele bo uderzają w fanatyków węgla. Ci fanatycy zmuszają nas do wdychania pyłów. Wypisz wymaluj sytuacja z 'Konopielki'.