Ubiegłotygodniowa wizyta Donalda Trumpa w Polsce dla energetyki oznaczała przede wszystkim dyskusję na temat amerykańskiego eksportu gazu i korzyści, jakie dla naszego kraju przynosi dywersyfikacja dostaw, zarówno od strony bezpieczeństwa energetycznego, jak i cen tego surowca. O zwiększeniu eksportu węgla z tego kierunku póki co mowy być nie może, ale tylko w Polsce. Ostatnie deklaracje ze strony administracji prezydenta Stanów Zjednoczonych pokazują, że w innych regionach świata USA planują budować sobie zaplecze odbiorców ich surowca.
Podczas gdy rzekomo „cały świat odwraca się od węgla”, prezydentura Trumpa cały czas prze do przodu na prowęglowej narracji. Do słów wypowiadanych w trakcie kampanii wyborczej od początku dołączają czyny: w marcu POTUS podpisał dekret o niezależności energetycznej, pod koniec maja wycofał Stany Zjednoczone z porozumień paryskich, a na początku czerwca w Pensylwanii otwarto nową kopalnię węgla koksowego – Acosta Mine.
Ostatnie wydarzenie, chociaż wydaje się być przełomowym (inwestycja Corsa Coal to pierwsza nowa kopalnia na terenie USA od lat, która przyniesie na rynek dodatkowe 400 tys. ton węgla koksującego rocznie), ma raczej znaczenie symboliczne – kopalnia zatrudni od 70 do 100 osób, mniej niż przeciętne centrum handlowe. Dużo większe znaczenie w makroskali politycznej mają decyzje poprzedzające otwarcie Acosty.
Dekret o niezależności energetycznej zniósł federalne ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w amerykańskich elektrowniach oraz – co jeszcze ważniejsze dla samego górnictwa – pozwolił na dzierżawę nowych terenów federalnych pod wydobycie węgla. Z uwagi na trwający od prawie dekady trend odejścia lokalnej energetyki w stronę gazu z łupków, wszyscy studzą emocje związane z dodatkowymi mocami wytwórczymi. Chyba, że chodzi o eksport...
Eksport węgla jest o wiele prostszy od eksportu pozostałych nośników energii i nie wymaga aż tak skomplikowanych inwestycji, jak budowa gazoportu i sieci gazociągów. Właśnie taki rozwój wypadków wydaje się być najbardziej prawdopodobny, a deklaracja o wycofaniu się z paryskich porozumień klimatycznych jest tego potwierdzeniem. Stany Zjednoczone, jako drugi (po Chinach) emitent dwutlenku węgla, dały w ten sposób sygnał dla krajów rozwijających się, że dla nich na „odejście od węgla” jest jeszcze za wcześnie.
Pomimo swoistych gróźb i obelg, rzucanych w stronę administracji Trumpa przez filary polityki klimatycznej – przywódców Francji i Niemiec oraz samej Unii Europejskiej, ta wydaje się być niewzruszona na samą tylko retorykę. Większym problemem - jak w każdym biznesie - będzie tu raczej brak klientów na amerykański surowiec. Bardziej niż ośrodki władzy, w tym zakresie dużo trudniejszym przeciwnikiem mogą być instytucje finansowe, które od kilku lat jedna po drugiej ogłaszają publicznie wycofywanie się z inwestowania w kopalnie i elektrownie węglowe.
Obawiając się nacisku ze strony finansjery bardziej niż ze strony polityków i opinii publicznej, prezydent Trump zlecił Departamentowi Skarbu na tydzień przed wylotem na szczyt G20 przeprowadzenie analizy, która ma nakreślić bariery finansowania nowych elektrowni węglowych poza granicami Stanów Zjednoczonych. Trump nie wskazał wprost krajów, w których chciałby poprowadzić taką węglową ekspansję, ale można się domyślać, że na pierwszy ogień pójdą Japonia i Korea Południowa, później pewnie również Indie, które z uwagi na wewnętrzne potrzeby energetyczne są w Azji najsilniejszym głosem przeciwko dekarbonizacji.
W ubiegłym roku pisałem w Punkcie Widzenia o tym, że „Donald Trump fedruje węgiel”, ale nie wróżyłem jego planowi renesansu czarnego złota większego powodzenia w krajowej energetyce, gdzie od dekady wygrywa gaz łupkowy. Dzisiaj widać już bardzo wyraźnie, w którym kierunku będzie zmierzać prowęglowa polityka amerykańska – budowanie bazy surowcowej w kraju i silny eksport do krajów, w których powstaną elektrownie węglowe budowane wspólnie z Amerykanami.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.