Fatalnie wypadły wyniki monitoringu śląskich i zagłębiowskich Centrum Informacji Turystycznej, które w zamyśle powinny pomagać zagranicznym turystom odnaleźć się w obcym językowo środowisku. Pracownicy nie znali nawet podstaw angielskiego, a niektórzy na widok obcokrajowca... po prostu uciekali na zaplecze.
Zagraniczni wolontariusze i współpracownicy pozarządowej organizacji - Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides - przez cały 2016 rok kontrolowali Centra Informacji Turystycznej w regionie Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Na podstawie ich badań opracowano raport pt. "Centra Informacji Turystycznej w Województwie Śląskim. Dostępność usług dla obcokrajowców".
- Niestety, nie wszystkie okazały się przyjazne turystom. Bywało, że pracownicy takich centrów mieli problem z udzieleniem podstawowych informacji - relacjonuje Artur Maciaszczyk z Bona Fides.
Okazało się, że dla niektórych pracowników polskich centrów informacji prawdziwą barierą okazała się kiepska lub nawet... żadna znajomość języka angielskiego.
- Co ciekawe, najróżniej wówczas radzili sobie, aby wybrnąć z opresji. Na przykład w Zawierciu pracownik Centrum Informacji Turystycznej po prostu odszedł od zadających mu pytania turystów - opisuje Maciaszczyk.
Nagminne było również wręczanie osobom z zagranicy ulotek w języku polskim, z których oczywiście nie mogli niczego zrozumieć.
Z całym raportem stowarzyszenia Bona Fides zapoznać można się na portalu organizacji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jak się pouczą polskiego to im tylko wyjdzie na dobre