Jest coś takiego jak stereotyp górnika-malarza - przyznaje 51-letni Tomasz Benisiewicz, pracownik kopalni Wieczorek, którego mieszkanie w Katowicach-Szopienicach ozdabiają namalowane przez niego obrazy. Jak jednak sam podkreśla - nie jest górnikiem, ale maszynowcem, a dokładniej głównym mechanikiem szybowym.
- Choć właściwie formalnie takiego stanowiska w kopalni nie ma, a ja jestem zastępcą kierownika działu energomaszynowego - doprecyzowuje.
Jego praca w Wieczorku, z którym zawodowo jest związany od 25 lat, polega na zawiadywaniu całością czynności związanych z obsługą górniczych urządzeń wyciągowych oraz urządzeń podstawowych, czyli głównego odwadniania i stacją wentylatorów głównych. Po pracy Tomasz Benisiewicz oddaje się jednak zupełnie innym zajęciom, uciekając w świat pejzaży.
Specyficzna technika
- Maluję od ładnych paru lat, choć zacząłem już w dorosłym życiu. Jestem związany ze społecznością lokalną, bo tu, w Szopienicach, rokrocznie odbywają się konkursy plastyczne im. Pawła Wróbla – jednego z ojców założycieli Grupy Janowskiej. Startuję w tych konkursach. Dostałem nawet parę wyróżnień, ale jest to rzecz, którą robię okazjonalnie. Maluję stosunkowo niewiele, bo pochłania mnie praca. Czasu jest mało - wyjaśnia artysta.
- Jeśli chodzi o samo malowanie, to mam takiego mistrza, na którego obrazach uczyłem się malować. To Henryk Włoch, malarz z Katowic. Mieliśmy okazję się poznać. Co tu ukrywać – trochę mnie inspiruje, przejąłem jego rodzaj techniki - dodaje.
I właśnie technika w przypadku prac Tomasza Benisiewicza jest sprawą kluczową. Obrazy powstają nieco inaczej niż zazwyczaj.
- Jest to o tyle specyficzne, że nie używa się pędzli tylko szpachli. Farbę rozsmarowuje się na obrazie niczym masło nożem. Dlatego te obrazy są takie troszeczkę trójwymiarowe. Maluje się to wszystko naraz. Cały obraz powstaje w ciągu jednej sesji, która trwa parę godzin, choć zdarzało mi się np. malować obraz na zamówienie, który pochłonął cały dzień. Powstał na półkolu o średnicy 2,5 m. Musiałem to zrobić za jednym podejściem, by nie zaschła farba - wspomina.
Co możemy zobaczyć na pracach?
- Kiedyś zdarzało mi się iść ze sztalugą w plener i malować. Nie chodzi jednak o to, by wiernie odtwarzać rzeczywistość, bo w tym celu lepiej byłoby zrobić zdjęcie - wyjaśnia. I właśnie zdjęcia – wykonane również przez malarza, stają się dziś podstawą do stworzenia prawie każdego jego obrazu. Na ścianach mieszkania w Szopienicach możemy więc zobaczyć Wesołą, Nikiszowiec, wspomniane Szopienice, ale też np. Kraków. A co z pozostałymi pracami?
- Sporo leżakuje w domu, ale część znajduje nabywców. Jestem związany z galerią Ars Catholica w Katowicach, gdzie czasem coś się sprzedaje. Oczywiście rozprowadzam je też wśród znajomych - wyjaśnia malarz, który zaprasza na swój facebookowy fanpage: facebook.com/benisiewicz.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.