WETKNIJ PALEC CELEM OZDROWIENIA…
Jest takie powiedzonko: „Trzeba być bardzo zdrowym, żeby móc sobie pozwolić na chorowanie”. W tym paradoksie skrywa się twarda logika wywiedziona z doświadczania dnia naszego powszedniego. Bowiem mało co wymaga tak wielkiego wysiłku, jak korzystanie z usług służby zdrowia. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że przemęczenie szeregowych funkcjonariuszy tejże służby co najmniej dorównuje przemęczeniu jej usługobiorców. Usługobiorcy to widzą i do ich zmęczenia fizycznego dodatkowo dołącza się obciążenie psychiczne, będące wyrazem troski: „czy aby na pewno ten ledwo widzący na oczy lekarz, będący już po trzech dyżurach szpitalnych, kilku wizytach domowych, który wypełnił dziesięć tysięcy komputerowych formularzy, a teraz przyjmuje w drugiej z kolei przychodni, czyli kończy 30. godzinę pracy w ciągu doby, aby na pewno, zaglądając do gardła, znajdzie przyczynę bólu nerki?”. W tej sytuacji wielu próbuje wyrwać się z zaklętego kręgu tej okołomedycznej opresji i szukać alternatywnych sposobów uleczenia zmarnowanego ciała i skołatanej duszy. Do nich dołączają też rzesze tych, którzy szukają prostych odpowiedzi na skomplikowane zagadnienia, czyli metod leczenia łatwych i przyjemnych i to zarówno w przypadkach trudnych i nieprzyjemnych, jak też w sytuacjach, które jakże trafnie opisał niejaki Jean Baptiste Poquelin – bardziej znany jako Molier – w swym ostatnim dziele, komedii „Le Malade imaginaire”, czyli „Chory z urojenia”.
Alternatywne metody radzenia sobie ze stanem tak zdrowia fizycznego, jak psychicznego noszą nazwy medycyny: niekonwencjonalnej, naturalnej lub alternatywnej. Bywają też określane niezbyt sympatycznym mianem znachorstwa. Nie mam zamiaru dokonywać tutaj wiwisekcji tych metod, terapeutów je praktykujących i ich pacjentów. Jak w każdej dziedzinie życia są wśród nich przykłady znakomite i karygodne. Samemu zdarza mi się w wielu sytuacjach korzystać z takich zabiegów. Natomiast nazbyt często towarzyszy im przeświadczenie, że jest to uniwersalne panaceum - czy raczej „pacaneum”, jak mawiała „młoda lekarka” w pewnym znakomitym skeczu radiowym - na wszystko. Najbardziej widomym, bo liczącym setki tysięcy „wiernych”, tego przykładem, były sławetne „nabożeństwa” bioenergoterapeutyczne na stadionach, w których wszyscy łapali się za ręce, a demiurg bioenergoterapeuta - główne ogniwo tego łańcucha - po chwili uroczyście i z namaszczeniem oświadczał: „Pełne nasycenie energią nastąpiło po 2 minutach i 57 sekundach zabiegu”. Gdybym onegdaj nie słyszał tego na własne uszy, tobym nie uwierzył! Ale, że wiara czyni cuda, to wielu było uzdrowionych. Albo przynajmniej tak się czuli…
Kolejny „kapłan-uzdrowiciel” pojawił się wkrótce potem w telewizji. Ten leczył liczeniem. Liczeniem po rosyjsku. Jak wiadomo, rosyjski już niejednego z tego i owego uleczył (może trzeba by rzec, że od tego i owego uwolnił), więc i w tym przypadku sporo było cudownie ocalonych od nieszczęść wszelkich świata tego. I tak ten światek ciągle się kręci – choć może bez aż tak spektakularnych zjawisk. Ostatnio w internecie zobaczyłem wskazówkę, żeby przyciskać pewne miejsce przy uchu celem schudnięcia. Wiem, że sztuka akupunktury i akupresury jest stara, bywa skuteczna, ale wymaga precyzji. A już na pewno nie poskutkuje stosowana w tak chałupniczy sposób. Więc pozwoliłem sobie skomentować, że lekkie przesunięcie tego palca poza właściwy punkt może spowodować gwałtowne tycie, pomroczność jasną lub biegunkę - zależy, w którą stronę się przesunie. Zapewne wielu ucieszyła taka metoda odchudzania, ale jak powiedział pewien mądry lekarz, jest na to tylko jeden sposób: „Więcej jeść, a mniej żreć!”.
Jurek Ciurlok „Ecik”
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU
Z NAUKOWEGO PÓNKTU WIDZENIA
Słusznym jest szukanie wiedzy w starych księgach, bo i po co ciągle od nowa odkrywać tę samą Amerykę. Słusznym jest też precyzyjnie wiedzieć, czym tak naprawdę są przedmioty i produkty, których na co dzień używamy. Taka na przykład benzyna… Powie ktoś: benzyna to benzyna. A to nie tak. Sięgnijmy więc do „Encyklopedii dla dzieci” wydanej w Warszawie w 1891 roku, czyli wtedy, gdy rozpoczynała się zawrotna, trwająca do dziś, kariera rzeczonej substancji. Czytamy: „Benzyna - płyn otrzymywany w fabrykach ze smoły węgli kamiennych, służący głównie do wywabiania plam”. Nie wiadomo, kto tak haniebnie w późniejszych latach sprzeniewierzył się tej definicji, tak co do otrzymywania, jak i zastosowania, ale z całą pewnością postąpił nienaukowo... Przynajmniej z naszego pónktu widzenia.
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Tym razem wschodnia mądrość ułożona na kształt fraszki i tak też opublikowana w 1897 roku w „Tygodniku Ilustrowanym”.
Pomyśl najpierw trzy razy, gdy masz rzec dwa słowa,
Sześć razy pomyśl potem, o czym będzie mowa,
Dwanaście zaś do kogo zwracasz się z rozmową,
A sto dwadzieścia razy, nim wypowiesz słowo.
Mądrość ta, choć upubliczniona 120 lat temu, jakoś w Polsce się nie przyjęła. Orient w ogóle w Polsce się nie przyjmuje, niestety. Za to z pewnymi wpływami kulturowymi z nieco bliższego wschodniego sąsiedztwa, jest zdecydowanie lepiej…
OGŁOSZENIA DROBNE I GRUBE…
„Kurier Codzienny” (nr 65, rok 1865) donosi: Feliks Jezierski dokonał tłumaczenia tragedii Szekspira: „Antykwariusz i Kleopatra”.
W tym samym roku ta sama gazeta w numerze 145 poinformowała: „Od kilku dni osoby przechodzące ulicą Senatorską zatrzymują się przed wystawą optyka p. Januszewskiego dla przypatrzenia się modelowi, który za pomocą prądu elektrycznego, tak dodatniego, jako i ujemnego, może wprowadzić w bieg wszelkiego rodzaju warsztaty, zastępując siłę machiny parowej. Jest to wynalazek zasługujący na zwrócenie uwagi”.
Inżynier wykwalifikowany otworzył biuro techniczne w suterenie (adres w redakcji) i oferuje następujące usługi: ostrzenie stępionych igieł, nakręcanie starych zegarów, wbijanie gwoździ do ścian z cementowymi tynkami, przerabianie koszy na zakupy na kosze do śmieci i inne. Ceny do negocjacji.
Lekarz specjalista w dziedzinie wzmacniania wypadających włosów i odwrotnie, płaci 10 zł za każdego dostarczonego pacjenta. W wolnych chwilach może też stawiać karty i wróżyć z fusów.
Z TASZY LISTONOSZA
I jak tu zrobić rodzinną fotografię?
Ożeniłem się z wdową, która miała dorosłą córkę. Z nią ożenił się mój ojciec. Zatem moja żona została świekrą swojego teścia, moja pasierbica moją macochą, a mój ojciec moim pasierbem. Mojej macosze - córce mojej żony i mojemu ojcu urodził się syn, czyli mój brat. Ponieważ jednocześnie jego matka to moja pasierbica, więc moja żona to jego babka; zatem ja stałem się dziadkiem mojego brata. Nam także wkrótce urodził się syn. Moja macocha, córka mojej żony, która jest przyrodnią siostrą mojego syna, została też jego babką. Natomiast mój ojciec, będąc ojczymem i mężem mojej pasierbicy, która jest też moją macochą, córką mojej żony, a jednocześnie przybraną siostrą naszego syna, został jego szwagrem. Z tego wynika, że ja jestem bratem swojego syna i szwagrem mojej macochy, zaś moja żona jest ciotką swojego syna, a ja swoim własnym dziadkiem…
Dowcip stary, ale ciągle dobry, a przy okazji przypomina, jak poprawnie powinny się układać rodzinne powiązania. Jest też inny przypadek - trudno orzec, czy łatwiejszy, czy trudniejszy, jak idzie o rozsupłanie rodzinnych powiązań.
Trudne rodzinne związki
Pewien młodzieniec ożenił się z wdową, która miała dorosłą córkę. Prawie natychmiast z nią ożenił się ojciec młodzieńca, gdyż także był już wdowcem. Po niespełna roku syn, który był jednocześnie teściem swojego ojca i przyrodnim bratem swojej teściowej, a także jej ojczymem; oraz ojciec, który był przyrodnim bratem swojej żony, a także pasierbem swojego syna i teściowej, która była pasierbicą swojej córki, zostali braćmi. W jaki sposób się to stało? Otóż po kilku miesiącach obie panie tak bardzo dokuczyły swoim mężom, że ci, nie mogąc już tego dłużej wytrzymać, wstąpili do klasztoru…
Wolna wola
Na lekcji religii katecheta długo wyjaśniał, czym jest wolna wola. By sprawdzić, na ile dzieci zrozumiały zagadnienie, zaczął im zadawać różne pytania.
- Huberciku, a ty jak myślisz? Masz wolną wolę?
- Nie, proszę księdza katechety.
- Oj, Huberciku, ty chyba nie uważałeś. Jak to nie masz wolnej woli?
- Normalnie: nie mam. Bo gdybym miał, toby mnie tu wcale nie było…
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH…
Jeśli to, co wiemy, do niczego nikomu nie służy, to nie jest to żadna mądrość…
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
