Nielegalni górnicy zginęli w jednej z zamkniętych kopalni złota w okolicach Johannesburga. Służby ratownicze wciąż ich poszukują. Robotnicy zostali zasypani na głębokości 1,5 km.
Najprawdopodobniej 7 nielegalnych górników zginęło, a garstka wciąż jest poszukiwanych po zeszłotygodniowej tragedii w południowoafrykańskiej kopalni złota położonej na obrzeżach Johannesburga - powiadomił portal bussinesdaily.com. Od zeszłego weekendu służbom ratowniczym nadal nie udało się oszacować ilu dokładnie górników może być jeszcze w zapadlisku. Lokalne media podają liczbę 16 zaginionych. Ich szanse na przeżycie określa się jako minimalne. Do 14 września udało się odnaleźć 3 ciała.
Służby ratunkowe złożone z wolontariuszy zostały powiadomione przez 4 górników, którym udało się ocalić życie. Już zostali aresztowani.
- Nie wiemy dokładnie, jak wiele osób jest pod ziemią, zostaliśmy poinformowani, że może być do 16 poszkodowanych. Misję ratunkową spowalniają trudne i niebezpieczne warunkach pod ziemią. Musimy chodzić i czołgać się w małych tunelach przez około 1,5 km, by dotrzeć do niektórych z zasypanych górników - powiedział Synock Matobako, rzecznik johannesburskich ratowników górniczych.
Kopalnia złota w Langlaagte, położona na zachód od Johannesburga, fedrowała od 1886 r. Zakład zaprzestał wydobycie w latach sześćdziesiątych XX w. Szacuje się, że w latach świetności mógł wyprodukować ponad 2 mld uncji złota.
W języku zulu Johannesburg nazywa się Egoli, czyli miasto złota. Miasto zamieszkiwane przez prawie 960 tys. mieszkańców leży w zagłębiu Witwatersrand słynącym ze złóż złota, uranu, platyny, srebra oraz diamentów. Ok. 40 proc. złota wydobytego dotychczas na świecie pochodzi z tego regionu. Nie może zatem dziwić tysiące nielegalnych pracowników zamkniętych zakładów i dziesiątek ofiar, które co roku są śmiertelnymi ofiarami nielegalnego interesu. Policja i władze miejskie nie mają dokładnych danych, ile osób trudni się pozaprawnym górnictwem - czytamy w portalu enca.com. Sporą część robotników dawnych kopalni i biedaszybów stanowią nielegalni imigranci, głównie z sąsiedniego Mozambiku, Suazi, Zimbabwe i Lesotho. Oprócz tego nielegalnym procederem trudnią się bezrobotni obywatele Republiki Południowej Afryki, wywodzący się w dużej mierze z prowincji.
Do podobnych wypadków dochodzi często, jednak nielegalni górnicy, w obawie przed aresztowaniem i deportacją, niechętnie ostrzegają władze o takich zdarzeniach. Zdarza się nawet, że służby ratownicze także nie są zainteresowane udawaniem się w głąb tuneli liczących ponad 100 lat o długości dochodzących do nawet 20 km, by nieść pomoc poszkodowanym nielegalnym górnikom.
W języku zulu nielegalnych pracownicy kopalń są określani zama-zama, co w luźnym tłumaczeniu oznacza tych, którzy starają się zrobić coś z niczego. Zama-zama są postrzegani jako margines społeczny. Wielu z nich działa w lokalnych gangach handlujących złotem na czarnym rynku, wymuszających na zama-zama wielogodzinną pracę za głodowe wynagrodzenie. Jednak bieda i wielka desperacja sprawia, że w szeregi zama-zama ciągle trafiają nowi, coraz młodsi. Jeden z zaginionych górników miał 17 lat.
Departament Zasobów Mineralnych, odpowiedzialny za nieczynne kopalnie, twierdzi, że w 2016 r. udało się zablokować 200 szybów, ale z powstającymi tysiącami innych otworów wentylacyjnych i nielegalnych wyrobisk nigdy sobie nie poradzą. Kay Makhubela, rzecznik policji w Johannesburgu, wezwał służby porządkowe do pełnej mobilizacji, ogłaszając, że każdy kto narusza i przekracza przepisy górnicze RPA zostanie aresztowany. Straszenie penalizacją niewiele pomaga. Według portalu mining.com, liczba opuszczonych kopalń w RPA sięga ok. 6 tys., stanowiąc źródło utrzymania dla 8-30 tys. nielegalnych górników w całym kraju.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.