Z OGROMNYM SMAKIEM I WYCZUCIEM
Nie ma to jak śniadanie na łonie natury w słoneczny poranek czasu letniej kanikuły. Nie, nie idzie mi o takie śniadanie, jak na słynnym obrazie Edouarda Maneta. Tzn. nie mam nic przeciwko temu, by śniadać w towarzystwie ładnej kobitki ubranej tylko w samą siebie, ale jak o moją osobę idzie, to raczej wolałbym się z tej okazji nie stroić jak na raut dyplomatyczny u angielskiej królowej. Chodzi mi o takie normalne śniadanie w przydomowym ogródku w otoczeniu roślin, przy dźwiękach ptasiego śpiewu i brzęczenia owadów, lub przy dobrej, kojącej nerwy i poprawiającej samopoczucie oraz trawienie, muzyczce. Proponuję w tym przypadku raczej płyty, niż radio. Dlaczego? Już wyjaśniam...
W pogodne dni, wraz z moją małżonką uwielbiamy jadać takie właśnie śniadania w cieniu naszych dwóch dorodnych świerków, przy aromacie ziół z rabatki zapachu bzów lub maciejki - w zależności od miesiąca - i muzyczce. Muzyczce do niedawna. Dostarczało jej nam radio o nazwie adekwatnej do aury, jaka jest stosowna dla takich śniadań. Ale już nie. Bo oto, przy kolejnym kęsie świeżego chleba z pomidorem, gdy Paul Anka właśnie wyśpiewał ostatnie słowa o dziewczynie, która jest jego przeznaczeniem, włączyła się lektorka udająca lekarkę i przekonywająco zaczęła zachwalać zalety specyfiku zwalczającego wszelkiego rodzaju infekcje w pochwie i jej okolicach, bez względu na to, czy przyczyną są bakterie, czy grzyby, czy jedno i drugie. Po chwili lektor udający lekarza, ciepłym barytonem zapewniał, że po użyciu innego specyfiku na infekcje intymne, na pewno przestanie swędzieć.
Spojrzeliśmy z żoną po sobie, a chleb z pomidorem, jakoś nie chciał przejść nam przez myśl, a co dopiero przez gardło. Na szczęście w tym momencie Anna German zaśpiewała po rosyjsku, że jakiś "on" podoba jej się niezmiernie. Apetyt powrócił, a świat na powrót poładniał. Lecz gdy tylko pani Anna skończyła, a my z żoną wzięliśmy po plasterku łososia, lektor o głosie pełnym cierpienia poinformował nas, że ma gazy, zaś inny lektor poinformował jego z kolei, co może z tym zrobić. Co prawda w dalekiej Mongolii gazy podczas jedzenia są w dobrym tonie - podobno, bo osobiście tego nigdy nie sprawdziłem - lecz u nas wręcz przeciwnie. Gazy, jak to gazy: pojawiają się i znikają. W ich miejsce pojawił się problem z wątrobą, a właściwie ze skutkami przeżarcia się. I choć natychmiast dowiedzieliśmy się co brać, żeby się przeżerać i nie cierpieć, a przy tym chudnąć, to łosoś jakoś mniej smaczny się zrobił.
Z opresji wybawił nas Maciej Kossowski, który z charakterystyczną chrypką informował, że to była blondynka. Uznaliśmy zatem z żoną, że można sięgnąć po plasterek szynki, ale piosenkarz akurat dośpiewywał: "...blondynka, plaża i ja", zaś jego miejsce zajęła lektorka, być może nawet blondynka, która martwiła się, że nie może pokazać pięt, bo ma na nich zrogowaciałą skórę, a inna martwiła się grzybicą na paznokciach, obrazowo opisując jej wykwity. Oczywiście inne lektorki natychmiast znalazły sposoby na te problemy, ale nie znalazły sposobu, by przywrócić nam chęć na spożycie znakomicie uwędzonej, pachnącej szyneczki. Dopiero Jerzy Połomski, który zapewniał, że "nie srebro i złoto", lecz "młodym być", uratował sytuację. Na krótko, bo potem jeszcze było coś o nadmiernej potliwości i jej przykrych skutkach, obrzydliwym odorze z gęby - wszystko to okraszone a to radosnym głosem Doris Day, która zgadzała się na to co pokaże czas; a to bel cantem Gianniego Morandi, śpiewającego o dziesiątkach tysięcy pocałunków. Ale przy hemoroidach nie wytrzymałem i radio wyłączyłem, nie bacząc, że już, już pojawiał się Seweryn Krajewski śpiewający o organie nie związanym z hemoroidami, bo o sercu. Doszliśmy z żoną do wniosku, że śpiew ptaków i brzęczenie owadów bardziej sprzyjają drobnym kulinarnym przyjemnościom. Smacznego...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Powracam do wierszyków z cyklu "Gra półsłówek", nadesłanych przez naszego stałego czytelnika. Ciągle, niestety, anonimowego - zgodnie z życzeniem.
Ówcześnie organ zamieścił...
"Przed terminem żniw koniec!" Tak ówcześnie organ zamieścił.
Drwisz sobie, młodzieńcze, że byliśmy z figli wyzuci?
Zuzia się skarżyła, żeś za wcześnie organ umieścił...
Do rana-m łączkę kosił, by orgazm jej przywrócić!
PRZYSŁOWIA I POWIEDZONKA
Obiecki-podniecki, skryły sie pod kiecki - i wszystko jasne.
Od kapusty brzuch pusty - ale np. w Dąbrówce i w Istebnej mieli inne zdanie i uważali, że:
Od kapusty chop je tusty, a od żuru chop jak z muru - ale czy naprawdę?
Od złego dłużnika to i plewy dobre - tylko kto kazał pożyczać?
Ojcze nasz w niebie, patrz ta kożdy siebie - ha!
On chce ściana a niy Hana - bo może Hana za ścianą?
On ci do, jak Pón Bóg bydzie muzykantów wypłacoł - czyli, że co? Że nie da?
HIGH SOCIETY
rubryczka celebrycka
Węgierski pisarz Ferenc Molnar ("Chłopcy z placu broni" i inne) podczas pewnego przyjęcia flirtował ze śliczną aktorką. W pewnym momencie gospodarz przyjęcia zaprezentował gościom dopiero co wydany przez siebie I tom żydowskiej encyklopedii i jednocześnie zapewnił pisarza, że w kolejnym tomie znajdzie się jego biogram. Wówczas, adorowana przez Molnara aktorka, zapytała:
- To pan jest Żydem?
- Tak droga pani - odparł pisarz z czarującym uśmiechem - i wiedziałem, że będziemy o tym dziś mówili, ale myślałem, że później i w zupełnie innych okolicznościach.
Tomasza Manna zaproszono do pewnego gimnazjum na spotkanie z uczniami. Przedstawiono mu najzdolniejszą uczennicę i zaproponowano zadanie jej jakiegoś pytania. Pisarz zapytał:
- Których pisarzy zaliczyła by panienka do największych w dziejach?
- Homer, Wergiliusz, Dante, Szekspir, Goethe i oczywiście pan - odpowiedziało dziewczę - tylko nie mogę przypomnieć sobie pańskiego nazwiska...
Kiedyś rozmawiano przy stoliku w słynnej "Ziemiańskiej" w Warszawie. W towarzystwie był m.in. Adolf Dymsza. Padło pytanie jaką książkę warto by mieć ze sobą na bezludnej wyspie? Ktoś rzekł, że Biblię, ktoś inny, że "Dekamerona", wymieniono szereg innych książek, aż padło na Dymszę.
- Hmmm, proszę ja was - odparł Dodek w charakterystyczny dla siebie sposób. - Chciałbym coś niedużego. Jakiś popularny poradnik budowy łódek i kajaków...
KÓNSKI Z BELE KÓND
Uroki autostopu
Obok stojącej z wyciągniętą ręką na poboczu drogi kobiety zatrzymało się się auto. Uszczęśliwiona autostopowiczka na wszelki wypadek pyta kierowcę:
- Zabierze mnie pan?
- Oczywiście - odparł kierowca, jednocześnie wzrokiem taksując autostopowiczkę od stóp do głów - ja nie z tych, co to zabierają tylko młode i urodziwe...
Uroki naturyzmu
Na plaży naturystycznej od jakiegoś czasu toczy się rozmowa dwojga przypadkowych plażowiczów. W pewnym momencie on zebrał się na odwagę i rzekł:
- Muszę się pani do czegoś przyznać: jestem pod ogromnym pani urokiem...
- Ależ proszę pana - z uśmiechem odrzekła ona. - Nie musiał pan tego mówić. Od początku dało się to gołym okiem zauważyć...
Uroki towarzyskich spotkań
Gość zasiedział się nieco, więc wychodząc, z nieśmiałym uśmiechem, usiłuje się upewnić, że nie popełnił faux pas:
- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem zbytnio w nocnym wypoczynku?
- Ależ skąd! - odpowiada gospodarz. - O tej porze i tak już zazwyczaj wstajemy...
Uroki podróżowania
W pociągu z Wrocławia do Przemyśla pewien pasażer stale podrzemuje. W pewnym momencie się ocknął i zapytał sąsiada:
- Daleko jeszcze do Krakowa?
- Jakieś dwie godziny...
- O, dziękuję. To jeszcze zdrzemnę się trochę...
Po jakimś czasie budzi się i znów pyta tego samego sąsiada:
- A teraz jak daleko do Krakowa?
- Dwie godziny...
- Zaraz, to ja wcale nie spałem???
- Ależ spał pan, spał... I to całe cztery godziny...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Nigdy nie jest się tak śmiesznym z powodu tego jakim się jest, jak z powodu udawania kogoś innego, niż się jest...
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.