Przewalutowanie kredytów i informacje o likwidacji OFE - negatywnie oceniane przez rynek - mogą się odbić na polskich akcjach.
Jerzy Nikorowski z Biura Maklerskiego BGŻ BNP Paribas uważa, że kierunkiem, w którym większość inwestorów będzie w najbliższym czasie spoglądała optymistycznie, będą inwestycje denominowane w dolarze, franku szwajcarskim i jenie japońskim. Jego zdaniem ze względu na czynniki wewnętrzne w krótkim horyzoncie czasowym można się spodziewać osłabienia złotówki względem głównych walut, przede wszystkim dolara amerykańskiego.
- Nad polskim rynkiem ciążą tematy polityczne. Z jednej strony ewentualne wprowadzenie w życie ustawy o przewalutowaniu kredytów, z drugiej strony bardzo negatywnie wpływa na sentyment inwestorów względem polskiego rynku zmiana obecnego systemu emerytalnego, reforma otwartych funduszy emerytalnych - wskazuje w rozmowie z agencją Newseria Inwestor Jerzy Nikorowski, kierownik zespołu ds. doradztwa inwestycyjnego w Biurze Maklerskim Banku BGŻ BNP Paribas.
Przewalutowanie kredytów frankowych budziło już niepokój banków. Obecnie pojawiły się dodatkowo informacje o połączeniu OFE w jeden państwowy fundusz. Fundusze zarządzają środkami 16 mln Polaków. Jak podaje Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych, aktywa funduszy przekraczają 140 mld zł i zostały zainwestowane w ok. 300 spółek. Udział OFE w kapitalizacji giełdy sięga 20 proc., w kapitalizacji free-float blisko 44 proc. Zastąpienie kilkunastu funduszy jednym państwowym funduszem nie będzie mogło zapewnić lepszych wyników inwestycyjnych.
- Postawa względem polskich akcji w krótkim horyzoncie czasu - moim zdaniem - powinna być umiarkowanie negatywna. Będzie to ostrożne podejście, które zakłada posiadanie pewnej ilości polskich akcji w portfelu inwestycyjnym, natomiast bez przeważania, jest też bardzo selektywnym podejściem - ocenia ekspert.
W znacznie lepszej sytuacji powinny być spółki współpracujące z zagranicznymi, rozliczające swoje transakcje w dolarze amerykańskim. Decyzja Brytyjczyków o opuszczeniu Unii spowodowała, że inwestorzy uciekają w kierunku stabilnych walut takich właśnie jak dolar. Inaczej powinna wyglądać sytuacja spółek związanych z Wielką Brytanią.
- Uważam, że w najbliższym czasie kierunkiem, w który większość inwestorów będzie spoglądała bardziej optymistycznie, będą inwestycje denominowane w dolarze, franku szwajcarskim i jenie japońskim. Inwestorzy najprawdopodobniej będą szukać alokacji zarówno poza Europą Zachodnią, jak i poza naszym regionem, czyli Europą Środkowo-Wschodnią, w tym Polską - wskazuje Nikorowski.
Jak ocenia ekspert Biura Maklerskiego Banku BGŻ PNP Paribas, w najbliższym czasie złoty może słabnąć. To efekt nie tylko zawirowań na rynkach finansowych związanych z wynikiem referendum w Wielkiej Brytanii, lecz także płynności naszej waluty i czynników wewnętrznych.
- To kwestia wskaźników zadłużenia i równowagi budżetowej na kolejne lata, które są wielokrotnie podważane przez ekonomistów, konfrontacji postulatów strony rządowej oraz szacunków prywatnych instytucji. Myślę, że złoty jako waluta, która akumuluje te wszystkie czynniki ryzyka, może mieć tendencje do osłabiania się - wskazuje Nikorowski.
Deprecjacja krajowej waluty będzie szczególnie widoczna względem dolara, euro czy franka szwajcarskiego. Niepewność na rynkach finansowych sprawia, że inwestorzy uciekają w kierunku walut uznawanych za bezpieczne.
- Większe osłabienie może mieć miejsce na parze dolar-złoty w związku z tym, że dolar umacnia się względem euro. Jednocześnie złoty może się osłabiać względem euro, więc w przypadku dolara do złotego te dwa czynniki się nakładają i dają podwójną deprecjację. W podobny sposób jak dolar-złoty może się zachowywać para frank-złoty oraz relacja jena japońskiego do złotego - tłumaczy Jerzy Nikorowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.