Eksploatacja na podsadzkę, która minimalizuje szkody górnicze na powierzchni; wypłaty odszkodowań; dofinansowanie nowych inwestycji, by były odporne na wstrząsy - tak Katowicki Holding Węglowy ogranicza negatywne skutki podziemnej eksploatacji. Tylko w ubiegłym roku szkody górnicze kosztowały spółkę 28 mln zł. Temat ten szeroko przedstawialismy na łamach Trybuny Górniczej i w portalu górniczym nettg.pl.
- Poważnych uszkodzeń generalnie nie ma, ale to są zaszłości lat, ponieważ to nie następuje natychmiast - w trakcie wydobycia czy bezpośrednio po. Grunt pracuje jeszcze przez ładnych kilka lat - powiedział PAP rzecznik KHW Wojciech Jaros.
- Za ubiegły rok łącznie koszt szkód górniczych to było gdzieś 28 mln zł, w tym 6,3 mln zł na tzw. profilaktykę, czyli na przygotowanie przy nowych budowach, na przygotowanie konstrukcji w ten sposób, żeby były gotowe na to, że może nastąpić wstrząs, że mogą nastąpić uszkodzenia - dodał.
Jedną z metod eksploatacji, która ogranicza szkody górnicze na powierzchni, jest tzw. podsadzka.
- To jest wypełnienie przestrzeni poeksploatacyjnej skałą płonną, którą wydobędziemy razem z węglem bądź innym materiałem, który jest nietoksyczny i zostanie ulokowany tak, że zapewni wypełnienie - czyli podsadzenie - pustki powstałej na skutek eksploatacji węgla kamiennego - wyjaśnia główny inżynier górniczy należącej do KHW kopalni Wieczorek w Katowicach Jarosław Nowak.
To metoda wydobycia wymagająca znacznie większych nakładów niż popularna - bo najtańsza - metoda na zawał.
- Jeżeli prowadzę eksploatację zawałową, to po wybraniu węgla nie interesuję się tym, co zostaje za mną, po prostu nadkład tego materiału - skały, która jest nade mną - zaciśnie tę pustkę 2-metrową, 3-metrową, 1,5-metrową, którą zostawiam i nie interesuje nas wpływ na powierzchnię, który będzie. Jeżeli nad nami są lasy, łąki - nie ma problemu. Jeżeli nad nami jest miasto, tereny z siecią, infrastrukturą drogową, kolejową, doprowadzilibyśmy do strasznych dewastacji, przykładem jest miasto Bytom kiedyś - tłumaczył inż. Nowak.
Górnicy wybierają więc węgiel, a w pustej przestrzeni budują drewniane konstrukcje, które zapewniają tymczasowe podparcie stropu. Następnie budują tamy podsadzkowe, otaczając je płótnem podsadzkowym. Wypełniają je przygotowaną na powierzchni i podawaną na dół rurociągiem podsadzkowym mieszaniną kamienia i piasku oraz wody, która niesie ten materiał.
Specjaliści z KHW używają do podsadzki w 50 proc. piasku, który w ostatnich latach znacznie podrożał, a w 50 proc. - kamienia. To pozwala jednocześnie zaoszczędzić na drogim piasku i pozbyć się odpadów.
- Wykorzystujemy w 50 proc. kamień pochodzący z naszych kopalń, czyli z kopalni Wieczorek, Wujek, czyli z kopalń KHW, który - jako materiał przy wydobyciu węgla - jest odpadem, za którego składowanie na powierzchni musielibyśmy płacić sporej wielkości opłaty - wyjaśnił.
- Słowo "odpad" nie znaczy, że jest to coś toksycznego czy niebezpiecznego. Jest to po prostu zwykły kamień, który na skutek eksploatacji jest wydobyty razem z węglem. Po odpowiednim pokruszeniu go do granulacji 4,8,16 mm w rurociągach podsadzkowych razem z piaskiem jest on z powrotem lokowany do przestrzeni poeksploatacyjnej po wybranym pokładzie węgla - w tym przypadku ścianie 232 pokładu 510 - powiedział inż. Nowak.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Inżynierze Nowak oddajcie nam ciężko zarobione pieniądze z których okradła nas kierownik KG-2. Piszą o nas tutaj że jesteśmy specjalistami, szkoda że nie wiedza że nasza dniówka jest warta 70zł.... złodzieje!!