Gdy po raz ostatni produkcja węgla była w USA tak niska jak obecnie, Donald Trump właśnie zaczynał handlować nieruchomościami, Ronalda Reagana zaprzysiężono na prezydenta a film pt. "Zwyczajni ludzie" dostał Oscara - ironizuje Andrew Topf w raporcie o spadku wydobycia na łamach mining.com.
Według danych federalnego Urzędu Informacji Energetycznej w pierwszym kwartale 2016 r. produkcja węgla w USA wyniosła tylko 173 mln t. Ostatnim razem tak niewiele wyprodukowano w 1981 r., gdy jednak był po temu ważny powód: duży strajk górników amerykańskich. Teraz o drastyczne obniżenie wydobycia obwinia się przeważnie zanik popytu spowodowany m.in. łagodną zimą, podczas której mało palono w piecach.
Nie tylko ciepła zima...
- Ponadprzeciętne temperatury zimą 2015-2016 są kluczowa przyczyną spadku produkcji węgla w pierwszych trzech miesiącach tego roku. W ostatnim kwartale zeszłego roku elektrownie zaopatrzyły się w większe ilości paliwa, niż były im potrzebne, gromadząc na zwałach rezerwę 30,84 mln t węgla, czyli największą nadwyżkę w historii notowań zapasów - ogłosiły władze 10 czerwca.
Istnieją też inne przyczyny: jedną z podstawowych jest "pogorszenie się warunków rynkowych dla przedsiębiorstw górniczych". To eufemizm na określenie drastycznie niskich cen węgla i konkurencję ze storny gazu ziemnego i OZE.
Zagłębia w zaniku
Najgorzej wśród regionów USA wypadło Zagłębie Powder River, gdzie kwartalne wydobycie sięgnęło 69 mln t (najmniej od 1995 r.). W Teksasie, Michigan, Illinois i Oklahomie, które łącznie wypełniają 40 proc. amerykańskiego rynku węgla, popyt spadł do 19 mln t w pierwszym kwartale, gdy jeszcze rok wcześniej wynosił dla porównania 37 mln t.
W styczniu ilości węgla zużytego przez energetykę zawodową w USA osiągnęły minimum z ostatnich 45 lat. Z węgla wytwarzano poniżej 100 mln MWh miesięcznie. W tym samym czasie mocno przybywało prądu powstającego ze spalania gazu ziemnego, dzięki rosnącej produkcji i malejącym cenom gazu łupkowego w USA.
Górnictwo w wyborczej potyczce
Równocześnie z kryzysem cen paliw administracja Obamy zabrała się za redukowanie emisji z elektrowni opalanych węglem, co doprawdziło wielu producentów na skraj bankructwa (łącznie z takimi potentatami jak Peabody Energy, największa na świecie prywatną kompanię węglową). Rosnące w sektorze energetycznym bezrobocie tworzy niechybne pole bitwy, na którym spotkają się w wyborach prezydenckich kandydatka Demokratów Hilary Clinton i nominat Republikanów Donald Trump, którzy obiecują pomóc zwalnianym górnikom.
Trump unieważni umowy klimatyczne
Podczas majowego przemówienia w Północnej Dakocie Trump karcił obecną administrację za przeregulowanie przemysłu. Stwierdził, że władze muszą "zejść przemysłowi z drogi". Trump zapowiedział - pisze mining.com - że gdy zostanie wybrany na prezydenta USA, odwoła wszystkie działania administracji niszczące miejsca pracy, uratuje górnictwo węglowe, przywróci odrzucony przez Obamę projekt budowy rurociągu naftowego XL Keystone (4 faza magistrali naftowej z Alberty w Kanadzie do Houston i Port Arthur na południowym wybrzeżu USA), a także unieważni zgodę USA pod porozumieniem klimatycznym COP21 z Paryża.
Clinton pomoże gminom i zlikwiduje kopalnie
Hilary Clinton skierowała z kolei swoją krytykę w stronę kompanii węglowych za "unikanie odpowiedzialności" i niepłacenie zwalnianym górnikom odpraw na ochronę zdrowia podczas postępowań upadłościowych. Clinton zapowiedziała też, że wyda jako prezydent USA ponad 30 mld dol. na rewitalizację gmin górniczych uzależnionych ekonomicznie od wydobycia węgla, co ma być częścią jej szerszego programu promocji czystej energii. Mining.com podkreśla jednak, że Clintom przepadła w oczach wyborców z regionów górniczych, gdy w jednym z wystąpień telewizyjnych stwierdziła, że górników i firmy węglowe należy raz na zawsze wyrugować z gospodarki.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.