Już w maju zarząd czeskiej spółki węglowej OKD ma zamiar zwolnić 345 pracowników. Z tej grupy 250 osób przejdzie na emeryturę, 50 nie wyraża zgody na rozwiązanie umowy o pracę, a pozostali nie zdecydowali się jeszcze, jaką decyzję podjąć - wynika z sondażu przeprowadzonego przez związki zawodowe.
Wiadomo już, że każdy, kto zechce pożegnać się z pracą w górniczej spółce, otrzyma odprawę w wysokości sześciu miesięcznych pensji. Przeciętna wypłata w OKD wynosi obecnie 33215 koron brutto, czyli ok. 5 tys. zł. Tymczasem ministrowie resortów przemysłu i pracy poinformowali podczas wizyty w Karwinie, że ich urzędy są dobrze przygotowane do procesu restrukturyzacji zatrudnienia w spółce. Jan Mladek, minister przemysłu, przyznał jednak, że plany restrukturyzacji OKD stanowią wciąż dla rządu jedną wielką niewiadomą.
- Nie wiemy np., ilu pracowników zarząd OKD zechce zwolnić w drugiej połowie roku - przyznał.
Obawy samorządowców
Obawy co do dalszych losów restrukturyzacji spółki i wpływu tego procesu na sytuację ekonomiczno-gospodarczą w województwie morawsko-śląskim wyraził ostatnio także Miroslav Novak, hetman (marszałek) województwa.
- Nie mamy pojęcia o tym, w jaki sposób ma zostać zlikwidowana kopalnia Paskov. Na dodatek dowiedzieliśmy się, że obecny zarząd OKD nie dysponuje żadnym upoważnieniem właścicieli spółki do prowadzenia rozmów w sprawie finansowania niektórych działań likwidacyjnych ze środków unijnych - powiedział Novak.
Z kolei Jaromir Pytlik, szef Porozumienia Związków Zawodowych w OKD, zaznaczył, że rozmowy w sprawie zapowiedzianych zwolnień grupowych w górniczej spółce pomiędzy jej zarządem, stroną społeczną i przedstawicielami rządu powinny toczyć się od co najmniej kilku miesięcy.
- Tak się jednak nie dzieje. Wciąż tylko drepczemy w miejscu, zamiast poszukiwać wspólnych rozwiązań. Celem strony społecznej jest utrzymanie wydobycia tam, gdzie jest to jeszcze możliwe, i stopniowa likwidacja tych kopalń lub ich części, które nie mają szans na rentowność - podkreślił Pytlik.
Państwo straciło
Czescy związkowcy zagrozili też strajkiem generalnym, jeżeli kierownictwo OKD do końca kwietnia nie określi bliżej swoich planów na najbliższą przyszłość. Tymczasem w Pradze toczy się proces w sprawie prywatyzacji OKD. Prokuratura ocenia, że na sprzedaży ostrawsko-karwińskich kopalń prywatnemu inwestorowi państwo czeskie straciło wówczas prawie 6 mld koron. Pavel Kuta, były prezes Funduszu Majątku Narodowego, całą winę za zaniżenie wyceny firmy zrzuca na kierownictwa resortów finansów i przemysłu. Przedstawiciele pierwszego z nich twierdzą jednak, że odegrali jedynie formalną rolę przy prywatyzacji kopalń. Jednak to właśnie do tego resortu należało określenie ostatecznej wartości państwowego wówczas przedsiębiorstwa.
- Żadne decyzje nie leżały w naszej gestii, to Ministerstwo Finansów powołało biegłych rzeczoznawców i wydało ostateczne decyzje w sprawie - wyjaśniał przed sądem Kuta.
Przerzucanie odpowiedzialności
Zaprzeczył równie zarzutom, jakoby był w zmowie z rzeczoznawcą majątkowym Rudolfem Douchou, który przygotował stosowne wyceny.
Z jego stanowiskiem nie zgadza się Igor Fojtik, kiedyś dyrektor departamentu odpowiedzialnego za prywatyzowanie państwowych przedsiębiorstw w Ministerstwie Finansów. Jego zdaniem w procesie prywatyzacji czeskiego górnictwa zawinił właśnie Fundusz.
Jakby jednak na sprawę nie spojrzeć, ostateczną decyzję o sprzedaży OKD podjął nieżyjący już dziś premier rządu Republiki Czeskiej Stanisław Gross.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.