W nawale ważkich wydarzeń, tak w Polsce, jak i za granicą - vide wahabicki terroryzm, kwestia uchodźców/imigrantów spoza Europy, casus Trybunału Konstytucyjnego - dyskusje o innych problemach, choćby o roli systemowej związków zawodowych, zdają się być odkładane na tzw. potem.
Prędzej czy później, czy ktoś tego chce, czy nie, dyskusja, czy związki zawodowe w Polsce mają działać w realiach określanych przez ustawę z 23 maja 1991 r., pojawi się. I jej inicjatorem, co trzeba podkreślić, jest partia Ryszarda Petru. W tym kierunku Nowoczesna zrobiła już rozpoznanie bojem, składając do Sejmu własny projekt ustawy o związkach zawodowych. Czy dla dobra ludu pracującego, jak twierdzi partia .N?
"Jesteśmy przekonani, że o sprawie trzeba zacząć rozmawiać, choć nie mieliśmy wątpliwości co do tego, że głosami PiS nasz projekt zostanie odrzucony, tym bardziej że w jego szeregach jest wielu aktywnych działaczy związkowychˮ - tłumaczyła nie tak dawno w rozmowie z TG Monika Rosa, posłanka Nowoczesnej.
W tej opinii, można doszukiwać się genezy nieziszczonej inicjatywy legislacyjnej. Warto zauważyć, że w jej obronie nie stawała opozycja, choć nie w nią była wymierzona. Projekt ustawy o związkach zawodowych (lub "o likwidacji przywilejów związków zawodowychˮ, jak określa się ją na stronie internetowej partii) powstał, by nakłonić PiS do udziału w dyskusji wg schematu narzuconego przez partię .N. Nie jest tajemnicą, że w zdecydowanej większości rzesze członkowskie NSZZ Solidarność popierają partię rządzącą. Gdyby udało się wciągnąć PiS do dyskursu na owym projektem, można byłoby nadwyrężyć solidarnościowe zaufanie. Tym razem to się nie udało.
Petru jak don Kichot
Nie ulega wątpliwości, że kolejne próby dyskursu o związkach zawodowych wg Nowoczesnej będą ponawiane. W obecnym układzie sił w parlamencie należy wątpić, czy mają szansę powodzenia. Bowiem przewodniczący Petru, chcąc osłabić potencjał PiS, zapomniał był, że Platforma Obywatelska nie włączy się w ten styl narracyjny. Już nie dlatego, że popierających ją w ruchu związkowym nie brakuje, ale dlatego, że skoro nie uczyniła nic w kierunku zmiany modelu wynikającego z ustawy z 1991 r., przez osiem lat, to nie poprze koncepcji Petru teraz. Po co? Po to, by uszczuplić sobie tym krokiem grono potencjalnych wyborców?
Nowoczesna chcąc unowocześniać ruch związkowy (jak twierdzi: dla jego dobra) zapomniała, że tworzy go nie tylko "pisiorskaˮ Solidarność, ale także "komuszeˮ Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, w którym (dziś) pozaparlamentarne SLD ma solidne oparcie, nie wspominając już o trzeciej reprezentatywnej sile związkowej, czyli Forum Związków Zawodowych. W tej sytuacji trudno sobie wyobrazić, by siły polityczne - mniej lub bardziej związane z tymi centralami - ochoczo przystały na rewolucję w ustawie o związkach zawodowych.
W tym miejscu należy postawić pytanie: czy obowiązująca ustawa jest na tyle archaiczna i nie przystająca do rzeczywistości, że należy ją przebudować i na nowo określić miejsce związków zawodowych w życiu i funkcjonowaniu przedsiębiorstwa, tak własności państwowej, jak i prywatnej?
Zapytany o to związkowiec odpowie: nie. Ten zaś, którym sądzi, że pracownicy najemni mogą się obyć bez związków zawodowych rzekną: tak. Między jednym a drugim końcem kija jest środek.
W uzasadnieniu swojej inicjatywy jej twórcy przypominają, że "związki zrzeszają 1,6 mln osób, co stanowi 5 proc. dorosłych Polaków, 11 proc. wszystkich zatrudnionych i 17 proc. zatrudnionych na podstawie umowy o pracęˮ.
Nie trzeba być księgowym którejś z wymienionych central, by wiedzieć, że dziś nie da utrzymać się takich organizmów wyłącznie ze składek członkowskich. Reprezentatywny związek zawodowy, jeśli chce być skuteczny, musi dysponować etatową kadrą. Czy którakolwiek z partii politycznych istniejących w Polsce może utrzymać się ze składek? Czy może funkcjonować bez tzw. aparatu?
"Pensje dla aparatu związkowego powinny być finansowane ze składek członkowskichˮ - mówiła TG posłanka Rosa.
Jak związkowi, tak i partii
I tu po części można zgodzić się z opinią pani poseł. Tylko czy ta "część opiniiˮ spodoba się Nowoczesnej? Wątpliwe.
"Obecnie w Polsce ok. 5 proc. osób dorosłych, ok. 11-12 proc. pracowników jest zrzeszonych w związkach. Dlaczego tak mało? Dlatego, że związki nie są dla pracowników atrakcyjne, ponieważ nie reprezentują ich interesów i praw. Jeśli związki będą musiały się same otrzymać, to będą musiały zabiegać o pracowników, na czym w końcowym rezultacie skorzystają obie stronyˮ - uważa Monika Rosaˮ.
Ostatnio sporo mówi się o Konstytucji, choć mało kto ją do końca przeczytał. Przypomnijmy więc, że jej art. 32. (o zasadzie równości obywatela wobec prawa) stanowi:
"1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.ˮ
Należy więc rozumieć, że Nowoczesna jest nie tylko przeciw finansowaniu partii politycznych z budżetu, ale także za utrzymywanie się partii politycznych (również własnej) WYŁĄCZNIE ze składek członkowskich. Przecież "partie nie są dla obywateli atrakcyjne, ponieważ nie reprezentują ich interesów i praw. Jeśli partie będą musiały się same otrzymać, to będą musiały zabiegać o członków, na czym w końcowym rezultacie skorzystają obie stronyˮ.
Z pieniędzy podatnika
Kiedyś jeden z prominentnych działaczy Solidarności wyłożył był swoją koncepcję finansowania ruchu związkowego. Później awansował w aparacie i idei już tej nie głosił. Warto o niej wspomnieć, bo może być płaszczyzną do dyskusji. W telegraficznym skrócie...
W przedsiębiorstwie X związki zawodowe, skupiające w sumie 10 proc. załogi, wynegocjowały podwyżkę uposażeń dla całej załogi. Jaki więc interes ma niezrzeszony pracownik w tym, by płacić składki na związek, skoro ten, jeśli profity wytarguje, uczyni to dla całej załogi?
Co innego, gdyby trzy centrale związkowe był finansowane, jak partie polityczne. Z pieniędzy podatnika. Jesteś związkowcem, płacisz składkę. Nie jesteś związkowcem, ale jesteś aktywny zawodowo, płacisz składkę na związki zawodowe. Każdy z nas dokłada swoje złotówki do utrzymywania partii politycznych, to czemu nie mógłby wspierać związków zawodowych?
Tak wygląda, bardzo z grubsza i bez wchodzenia w detale, koncepcja, która może być kontrą do nowoczesnych wg Nowoczesnej rozwiązań.
Nierealna? Bezsensowna? Niepotrzebna? Może tak? Może nie? Jednak ewolucja ruchu związkowego nie może być zainicjowana przez jakąkolwiek partię polityczną, gdyż samo to w sobie upolityczni ruch związkowy. To w nim musi dojrzeć świadomość do podjęcia dyskusji o tym, co zmienić, co zostawić, co ma pojawić się nowego w funkcjonowaniu związków zawodowych. W takiej dyskusji politycy nie mogą być dyrygentami. Suflerami, a i owszem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tekst niczym z lat 60-tych o konowaniach zachodu i syjonistów :-)
Petru to pusta wydmuszka. Jedyna racja jego istnienia to walka z PISem, który zagraża różnym "koryciarzom", dlatego nie spodziewajmy się po nim żadnych merytorycznych inicjatyw (podobnie jak po PO). Projekt zmian w ustawie o związkach uciupali na odpieprz na kolanie, żeby nie było, że nic nie robią i że nie mają programu. Cienka opozycja, która poza myśleniem o dorwaniu się do koryta nie umie nic, i tyle...
związki zwłaszcza na kopalniach to istna mafia, dbaja tylko o swoje stołki, gdyby mieli utrzymac sie ze składek i normalnie pracować a po pracy udzielać sie społecznie JUZ BY ICH NIE BYŁO.
Ale chyba to akurat dobry pomysł, żeby deficytowe kopalnie nie żywiły stu dwudzistu prezesów stu dwudziestu związków zawodowych.