Pszczyna ma starówkę, pałac-zamek po magnatach, niebanalny urok, lasy i żubry. Mniejsze stadko w zagrodzie edukacyjnej w cieniu zamku. I znacznie większe w Ośrodku Hodowli Żubrów i Edukacji Leśnej. Ludzie w gminie (a ta to nie tylko Pszczyna, ale i kilka sołectw) boją się, żeby im tych uroków szlag nie trafił przez kopalnię, którą chcą tu budować warszawiacy. Bo przecież wszyscy wiedzą, że kopalnia to samo zło. A jak zło, to mówią stanowcze nie!
Agata Tucka-Marek, drobna blondynka w biznesłumeńskim kostiumie, doskonale wie, dlaczego w dwóch wsiach gminy w Studzienicach i Jankowicach (tam hoduje się żubry) prawie 1,8 tys. mieszkańców podpisało obywatelski sprzeciw wobec planów budowy kopalni przez polską grupę kapitałową ECI. Wie, bo prezesuje Krajowemu Stowarzyszeniu Poszkodowanych Działalnością Geologiczno-Górniczą. I dlatego nie wierzy w zapewnienia, że kopalnia przyniesie gminie wyłącznie szczęście.
Pani prezes ma za złe przedstawicielom spółki Studzienice, że swój projekt promują pod szyldem "nowoczesne górnictwoˮ. Jakie tam ono nowoczesne, skoro chcą fedrować na zawał. I wie, że potencjalni inwestorzy, wiedząc, że ich działalność przyniesie szkody, nie przedstawili dotąd szacunków kosztów rekultywacji terenów objętych szkodami górniczymi. Będąc prezesem wspominanego stowarzyszenia, a także radną powiatu pszczyńskiego, rozumie niechęć mieszkańców do tego projektu. Nic więc dziwnego, że radni Pszczyny jednogłośnie poparli uchwałę o negatywnym stanowisku wobec planu budowy kopalni Studzienice.
Podczas tej sesji, 10 marca, pani Tucka-Marek z mównicy przypomniała o Bytomiu. O tym, że kiedyś był perłą Śląska, a dziś się rozsypuje z winy górnictwa; że dziś takim klejnotem Śląska jest Pszczyna. I niepotrzebna jej kopalnia, bo...
- Największy potencjał rozwoju mieszkańcy Pszczyny i okolic widzą w walorach turystycznych i rekreacyjnych tego regionu.
- Niesiemy na grzbiecie ciężar doświadczeń całego Śląska sprzed 70 lat; przypięliście nam państwo łatkę tych doświadczeń - bronił koncepcji Jakub Sagan, dyrektor Grupy ECI.
Przed radnymi stawiła się silna ekipa z ECI i spółki Studzienice, która ma (chce) wybudować kopalnię. Przyjechali, bo inaczej nie wypadało. Głosowanie nad przyjęciem uchwały było czystą formalnością.
Polskie chęci, czyj kapitał?
ECI, co zacz? ECI (Europejskie Centrum Inwestycyjne) istnieje od 20 lat i jest polską grupą kapitałową, finansującą i wykonującą inwestycje w Polsce i za granicą. Działa w sektorze nieruchomości komercyjnych. W skład Grupy wchodzi kilkadziesiąt podmiotów (w tym spółka Studzienice) oraz trzy fundusze inwestycyjne (mają 550 mln zł w aktywach). Od kilku lat zajmuje się także inwestycjami w sektorze energetyczno-wydobywczym przez specjalnie powołany do tego fundusz inwestycyjny. "Tworzymy atrakcyjne przestrzenieˮ - obwieszcza reklamowy slogan firmy.
Projekt ECI, a właściwie dwa projekty, bo Grupa chce budować kopalnię w Mysłowicach-Brzezince, wpisuje się w obraz podobnych inicjatyw, które zrodziły się, gdy ceny węgla kamiennego w ARA nie szurały o dno. To, co było intratnym interesem przed pięciu laty, teraz z takim się nie kojarzy. Tym bardziej, że za pięć lat, a tyle trwa budowa kopalni, eksperci nie przewidują powtórki z dobrych czasów.
- Mam poważne wątpliwości co do urzeczywistnienia planów budowy nowych kopalń, zapowiadanych przez kilku inwestorów - przyznaje prof. Jan Wojtyła, ekonomista i naukowiec związany z górnictwem węgla kamiennego.
Dyrektor Sagan, prawnik z wykształcenia, nie ma wątpliwości w rzeczonej kwestii.
- Ile będzie kosztowała budowa kopalni, jak zamierzacie sfinansować inwestycję? Kto będzie odbiorcą waszego węgla, czy nadal chcecie inwestować w tej gminie, choć ani gmina, ani jej mieszkańcy nie chcą tej inwestycji?
Szczupły i siwowłosy, w markowych okularach i z iPadem pod pachą (z wgranymi treściami mającymi przekonać oponentów) mówi o dekarbonizacji, o tym, że Polska ma największe zasoby węgla kamiennego. Potem z pewną dozą niepewności, bo nieśmiałości prawnikowi nie można zarzucić, wyjaśnia... Mają nadzieję, nie więcej niż miliard złotych. Możliwości finansowania jest wiele, choć banki europejskie hołdujące dekarbonizacji nie pożyczają na węglowe inwestycje, to są jeszcze banki krajowe, nie wspominając o azjatyckich. Na węgiel, mimo kryzysu, jest zbyt, a za kilka lat będzie lepiej, więc i zyski powinny być wyższe. Bo, gdyby dziś kopalnia zaistniała, to nawet na tak licho wycenionej tonie węgla parę groszy zarabiałaby. Co zaś się tyczy tego, że firma zamierza budować kopalnię, a lud sobie tego nie życzy, to dyrektor podkreśla, że:
- Decyzja radnych nie blokuje naszej inwestycji, ale milej byłoby, gdybyśmy mogli inwestować tam, gdzie ludzie chcą napływu kapitału, nowych miejsc pracy, a nie tam, gdzie uważani jesteśmy za tych, którzy chcą niszczyć środowisko naturalne. Będziemy starać się przekonać ludzi do budowy kopalni i uzmysłowić im, że jest to obopólny interes.
"Górnictwo w Pszczynie i okolicach jest na wymarciu.. Na kopalni nie pracuje już 90 % społeczeństwa, jak to było za komuny. Gospodarka to już nie tylko przemysł. Pomyślcie o ludziach, którzy z kopalnią nie mają nic wspólnego,wybudowali domy w urokliwym miejscu, a wy chcecie im postawić pod nosem takiego molocha? Nie można dla kilku miejsc pracy niszczyć życiowych planów kilku tysięcy osób. A chyba nikt nie ma złudzeń co do tego, że kopalnia równa się degradacja środowiska!ˮ - napisał czytelnik na portalu nettg.pl, pod informacją o tym, że pszczyński samorząd nie życzy sobie górnictwa w gminie.
I kategoria zagrożenia metanowego
To przeciwko czemu protestują mieszkańcy? Jeszcze pani książki nie otworzyła, a już ocenia ją po okładce? - zarzucił pan Sagan pani Marek, przypominając, że podstawą do rzetelnej dyskusji będą raport oddziaływania środowiskowego oraz projekt zagospodarowania złoża, a te powstają. - Pan mnie obraża! - skontrowała radna.
Konflikt interesów jest widoczny. Nic dziwnego, skoro ponad 70 proc. Polaków uważa, że węgiel kamienny, jako paliwo jest be, to dlaczego kopalnia ma być cacy?
Aleksander Przybyła, postawny chłop o twardej dłoni, o górnictwie wie wiele. Kiedyś dyrektorował w jednej z bytomskich kopalń. Dziś jest ekspertem w spółce Studzienice. Po górniczemu, bez zawiłości i konkretnie, wyjaśnia, dlaczego kopalnia będzie na plusie, a fedrując pod Pszczyną i innymi gminami, nie spowoduje, że żubry zapadną się pod ziemię, a rzeczki staną się ściekami.
- Kopalnia ruszyłaby najpóźniej w 2021 r. Zatrudnienie 1,2 tys. osób. Wydobycie 12,5 tys. t w ciągu doby. Upadową do pokładu na głębokości 310 m. W sumie do eksploatacji dziewięć pokładów, do głębokości 610 m. Wydobycie planowane na 35 lat. Potem istnieje możliwość przedłużenia przez fedrowanie na kolejnych pokładach. W sumie na złożu Studzienice jest 38 pokładów, obejmujących południową część złoża Studzienice, złoże Czeczott Pole Zachód oraz część złoża Międzyrzecze, sięgających do głębokości nieco ponad 1000 m. Niższe koszty wydobycia generować będzie m.in. zagrożenie metanowe. Na początku eksploatacji równe najniższej kategorii, na końcu drugiej, maksymalnie trzeciej w niektórych miejscach. To przekłada się na tańszą profilaktykę metanową. Wydobycie będzie prowadzone pod lasami, choć mieszkańcy twierdzą, że także pod ich domami. Jankowice będą stały na filarze ochronnym, choć pod nimi są najlepsze pokłady węgla...
Pan Przybyła złorzeczył nie będzie, choć nie łatwo mu się przed tym powstrzymać, gdy słyszy, że kopalnia równa się degradacja środowiska. Powiedziałby po górniczemu, co o tym myśli, ale nie wypada. Pytał oponentów, czy wydaje im się, że ktoś będzie ładował grube miliony w biznes, który przynosi wymierne i kosztowne do zrekompensowania szkody? Nie dostał odpowiedzi.
Czy starczy miliard złotych?
Nie wiadomo, gdzie zlokalizowana będzie kopalnia. Są trzy lokalizacje. Dwie wymagające budowy od podstaw. Jedna - przy nieczynnej kopalni Czeczott, bo tam jest zakład mechanicznej przeróbki węgla pracujący na połowę mocy i możliwości odprowadzania zasolonej wody. Najlepsza lokalizacja, ale bez zgody i wejścia w spółkę z właścicielem zamkniętej od 2005 r. kopalni najlepszą pozostanie tylko w rozważaniach.
Jeśli spółka Studzienice miałaby budować kopalnię w sołectwach Międzyrzecze lub Wola, to można zadać pytanie: czy miliard złotych starczy na wybudowanie kopalni, zakładu przeróbki mechanicznej węgla i zakładu odsalania?
Wątpliwości nie brakuje. Dobrze byłoby, by polski kapitał angażował się w górnictwo. Czy tak się stanie?
Czas najlepiej weryfikuje wszystkie koncepcje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wspaniała relacja. Przypominają się komunistyczne czytanki. Zdrowa siła narodu ("postawny chłop o twardej dłoni") versus zapluta burżuazja (blondynka "w biznesłumeńskim kostiumie" i prawnik "w markowych okularach i z iPadem pod pachą").
Wszyscy są na "nie". Ale to nie jest kilka miejsc pracy, tylko kilka tysięcy. A kopalnia zyski przynosi, i przynosić je będzie. Szkody górnicze też zapłaci. A fakt, że teraz dopłaca się do górnictwa nie ma nic do rzeczy, gdyż kopalnie co rok odprowadzają składki około 400 mln na Państwo i miasta/gminy. Węgiel zawsze będzie potrzebny, bo jest najtańszym paliwem grzewczym. Jeżeli kopalni nie będzie, to węgiel będzie sprowadzany z zagranicy, i będziemy wtedy płacić za tonę tyle, ile za zboże.
na zawał o niech sobie u siebie fedrują!!!!!
W gminach Brody i Gubin też nie chcą kopani.