Z nadejściem mrozów w sieciach hipermarketów zaroiło się od węgla w kolorowych workach z plastiku po 25 kg. Wbrew swojskim nazwom pochodzi z Rosji. Dlaczego w sklepach brakuje polskiego węgla najwyższej jakości?
Najtańszy Ekogroszek (człon "eko" pojawia się w całej ofercie a nazwa jest łudząco podobna do E-groszku z KHW) kosztuje w jednej z popularnych sieci marketów budowlanych już 15,43 zł za worek. Najdroższy jest węgiel o nazwie Krzesimir - prawie 27 zł. Za tonę zapłacimy więc odpowiednio od 617 do 1080 zł.
O cenach decyduje wartość opałowa. W najtańszym "paliwie ekologicznym" wynosi ona zaledwie 22 MJ/kg. Tyle mają najsłabsze polskie miały. Jeśli dokładnie przyjrzymy się opakowaniu - mała czcionka uświadomi nas, że to wartość maksymalna (może wynosić i 19 MJ/kg).
Najlepszy węgiel supermarketowy, zachwalany jako "czarne złoto" i "węgiel 1 klasy" (nie ma takiej kategoryzacji, to chwyt marketingowy) ma 27 MJ/kg, a więc zbliża się do oferty kwalifikowanych paliw z większości polskich kopalń (28 MJ/kg i więcej).
Kuszą też anglojęzyczne dopiski, jak tajemnicze "rinse in liquid"... Nie wiadomo, czy znaczy to, żeby węgiel przed spaleniem wypłukać. Wiadomo - gdy wczytamy się w opakowania - że w wadze worka nawet ponad 30 proc. może stanowić... wilgoć, czyli woda. Parametr niespotykany w przypadku rodzimych węgli (np. maksymalnie 16 proc. w Zakładzie Przetwórczym Juliusz spółki Katowicki Węgiel). Jakby celowo namaczano paliwo przed zgrzaniem worka.
Według reklam sklepowy węgiel idealnie nadaje się do kotłów z automatycznym podajnikiem i palnikami retortowymi (uziarnienie nie może przekraczać 25 mm ). Na forach internetowych o centralnym ogrzewaniu głośno jednak, że pewne węgle z marketów spiekają się, tworząc w kotle glutowate twory, przez które popiół nie spada z palnika.
- Co kilka godzin muszę biegać do kotła i kruszyć spieki prętem, żeby nie zgasło - żali się jeden z użytkowników.
Tańsze węgle już na pierwszy rzut oka wydają się dziwne z powodu brunatnego koloru ziaren. Bywa jednak, że sprzedawca zapewnia, iż droższe pochodzą z polskich kopalń. To nieprawda. Małym druczkiem na workach stoi, że węgiel tylko zapakowano w Polsce - dla spółki z Białegostoku, która sprowadza go z Federacji Rosyjskiej przez terminale w Braniewie, Kuźnicy Białostockiej i Małaszewiczach.
Polskie węgle workowane mają porównywalne ceny i dużo lepszą jakość. Dlaczego brakuje ich w sklepach? - Chcieliśmy, ale sieć już przy pierwszej rozmowie zażądała dla siebie ok. 40-procentowej marży. Worki trzeba by też dowozić regularnie do sklepów w całym kraju, bo nie ma mowy, by sieć sama zmagazynowała większą ilość - tłumaczy nam jeden z marketingowców u uznanego polskiego producenta kwalifikowanych paliw węglowych. Wylicza, że cena wyniosłaby wówczas grubo ponad tysiąc złotych za tonę. A za tyle nikt w Polsce węgla nie kupi, nawet w hipermarkecie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.