"Od dawna geruje we mnie ochota, by przelać na papier to, czym dziesiątkami lat karmiłem spolegliwą pamięć. Niestety, zjadliwa była to strawa, bo urodziłem się w miejscu ciężko doświadczonym przez historię i pokaranym przez naturę nadmiarem ukrytych w głębinach bogactw. Dymiące kominy, śmierdzące hałdy, zmaltretowana i zryta niczym kretowisko ziemia, taki krajobraz towarzyszyła memu dzieciństwu. Zapamiętane obrazy czynią mnie depozytariuszem faktów, klimatów, tradycji, strzępów dialogów, fragmentów piosenek, bo tamten Śląsk ostał się już tylko w pamięci takich jak ja Matuzalemów. Dożywotnich i samozwańczych kuratorów w Muzeum Przemijaniaˮ - napisał w prologu swojej książki, "Śląskie mecyjeˮ, STANISŁAW KAPŁANEK, b. dyrektor kopalni Dębieńsko.
Andrzej Kapłanek - inżynier, podróżnik, żeglarz, alpinista, publicysta. "Śląskie mecyjeˮ nie są jego, jakby się mogło komuś wydawać, debiutem. Ma ich na swoim koncie kilkanaście, prozą i wierszem.
Głównym bohaterem najnowszej książki Kapłanka jest Gustlik. To, że jest Ślązakiem, jest dla niego powodem do dumy i smutku. Urodził się w czasach, kiedy najbardziej liczyła się tradycja, rodzina i szacunek. Życiowe rady dawał mu starzyk. Mały Gustlik widział w nim swojego mentora. Ale starzyk w końcu umiera, a życie na Śląsku toczy się dalej. Niestety, wartości takie jak przyzwoitość i uczciwość nie są w cenie. Gustlik się nie poddaje, rozpoczyna pracę w kopalni. Chce być nadal wierny śląskości, ale czy to mu się uda?
"Kolumna czołgów z czerwonymi gwiazdami na wieżyczkach zatrzymała się naprzeciw górniczych familoków. Z piwnic i domowych zakamarków wychynęły natychmiast zaciekawione dzieci. Początkowy lęk szybko ustąpił wrzaskliwej radoci, gdy z czołgowych włazów zaczęły wylatywać trofiejne czekolady, bochny chleba, kręgi serów, puszki tuszonki".
- Malczyki, bieri! wołał roześmiany sołdat w uszatce z czerwoną gwiazdą.
Gustlik także podbiegł do czołgu.
- Für mich auch, bitte - zawołał i wyciągnął rączki w proszącym geście.
Zamiast łakoci zobaczył wykrzywioną nienawiścią gębą. Won, giermańskaja sobako" - usłyszał. Z kilku obco brzmiących słów zrozumiał jedynie won, lecz to wystarczyło, aby rozryczał się i wziął nogi za pas. Płakał, bo jego koledzy objadali się czekoladą, a on nie potrafił spokopić, że w ciągu jednego dnia tak bardzo mógł odmienić się zewnętrzny świat...ˮ.
Krytycy uważają, że tę książkę powinien przeczytać każdy Ślązak. Autor podziela ich zdanie:
- Śląsk zawsze traktowany był instrumentalnie i po macoszemu. Dawno temu Polska odcięła się od tej ziemi, a jej mieszkańcy przez siedemset lat raz za razem byli germanizowani, polonizowani, rusyfikowani. Lecz zachowali mowę ojców i marzenie o powrocie do macierzy. A kiedy stało się to po trzech powstaniach, przyszła ekipa Grażyńskiego, odsuwając Korfantego i wszystkich, którzy walczyli o przyłączenie do Polski. Potem Niemcy zmobilizowali stąd tysiące młodych ludzi i posłali na wschodni front jako kanonenfutter! A kiedy Śląsk wyzwolili Rosjanie, kolejne sto tysięcy powędrowało do syberyjskich kopalń. Wrócił co dziesiąty. A ilu zamordowano w powojennych obozach, w Gliwicach, Świętochłowicach? Warto znać te fakty, warto poznać trudną historię śląskiej ziemi i jej mieszkańców, by móc oceniać ich sprawiedliwie. Mam nadzieję, że książka "Śląskie mecyje" okaże się w tym pomocna - proponuje Andrzej Kapłanek.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ma taką dobrą pamięć a zapomniał jak przyczyniał się do aktualnej sytuacji na Śląsku jako działacz PZPR rządził na Dębieńsku niepodzielnie i trwonił majątek Kopalni. Bez mydła wchodził do pupy swojemu koledze z roku Ministrowi Janowi Szlachcie. Nie tylko z okazji Barburki woził mu całe ciężarówki koniaków i prowiantu, żyją jeszcze Ci co byli za kierowców. Tak trwoniło się majątek Śląska a na starość pragnie być świętym i narzeka na Kogo ??????????
Do Piotr Polak - Po części masz rację , ale pod koniec wojny Ruskie miały aż nadstan ; konserw , czekolady i uzbrojenia . Czekolada szła głównie przez Murmańsk od Kapitalistów za Oceanu ( USA )
No tak- czekoladki rozdawali zolnierze niemieccy , wermaht, SS i inni swieci mikolajowie z zachodu czyli niemiaszki bo ruskie jak zwykle to nic nie mileli i nic nie maja - ruskie to zawsze be a niemiaszki cacy
Panie Kapłanek pisze Pan o sobie jako o "depozytariuszu faktów" pytam więc skąd takie opisy bo to nie fakty, że sołdaty radzieckie częstowały dzieci czekoladami jak ta biedota sama nie miała co jeść i jeśli widzieli czekoladę to ze zrabowanych paczek "UNRY". Proszę więc by nie zniekształcał Pan faktów, a jeśli chce pan pisać o sołdatach częstujących śląskie dzieci czekolada to proszę określić siebie jako "depozytariusz sowieckiej propagandy" Bez poważania Knurowianin