- Nie ma jednego dobrego sposobu na rewitalizację, bo działania trzeba zawsze dostosować do rodzaju degradacji, a z drugiej strony do celu, w jakim miejsce chcemy wykorzystać później - wyjaśnia w rozmowie z Trybuną Górniczą dr hab. JAN SKOWRONEK, dyrektor Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych w Katowicach.
Czy tereny po zlikwidowanych kopalniach są na Górnym Śląsku przekleństwem czy szansą?
Oczywiście szansą! Jeśli tylko zajmiemy się nimi z wyprzedzeniem. I niekoniecznie jak SRK, którą powołano do spieniężania majątku. Nam zależałoby, aby teren poindustrialny odpowiednio przygotować do sprzedaży. Obecni właściciele muszą koniecznie współpracować z samorządami i przyszłymi użytkownikami. W końcu jest to tak czy owak majątek narodowy, tylko w różnych zarządach.
Jak przekształcać byłe huty, kopalnie i fabryki w przyjazną przestrzeń?
Nie ma jednego dobrego sposobu na rewitalizację, bo działania trzeba zawsze dostosować do rodzaju degradacji, a z drugiej strony do celu, w jakim miejsce chcemy wykorzystać później. Może tam powstać nowy przemysł, ale można też zbudować domy, osiedla mieszkaniowe, wprowadzić usługi, posadzić zieleń, choć trzeba powiedzieć, że w przeszłości za bardzo chcieliśmy wszystko renaturyzować, zazieleniać za wszelką cenę, a przecież utrzymanie parku też kosztuje. Chodzi o to, by w obszary i obiekty postindustrialne tchnąć nowe życie, przyciągnąć usługodawców, inwestorów, podatników! I na to właśnie, nie tylko na obsadzanie roślinnością jak obecnie, należałoby przeznaczać pieniądze z Narodowego i Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska.
Czym wyróżnia się śląska konferencja, jedna z największych w branży?
To nie jest typowa konferencja naukowa, bo każdego roku gościmy też praktyków, zarówno oferentów technologii, jak i tych, którzy chcą je kupić, czyli inwestorów z samorządu i biznesu. Od wielu lat staramy się, żeby rozwiązania IETU nie były "półkownikami". Uczyliśmy się tego we współpracy z amerykańską Agencją Ochrony Środowiska i partnerami europejskimi. Przeprowadziliśmy wspólnie ok. 50 projektów międzynarodowych. Np. jak osiągać tzw. circular use (czyli jak zawczasu planować przeznaczenie terenu, z którego niedługo odejdzie przemysł). Naszą specjalnością jest fitoremediacja, czyli wykorzystanie roślin do naturalnego oczyszczania gleby. Przykładem może być miskant olbrzymi, azjatycka roślina służąca jako biopaliwo i surowiec do wyrobu tworzyw sztucznych, której uprawę z powodzeniem przećwiczyliśmy na terenie pogórniczym rud cynkowo-ołowiowych Orzeł Biały.
Cieszy nas też powodzenie konkursu dla młodych naukowców, których nagradzamy na konferencji dzięki sponsoringowi współpracujących firm. Młodzi ludzie z Krakowa, Poznania, Gdańska, Łodzi przyjeżdżają na Górny Śląsk po laury w dziedzinie rewitalizacji.
Już teraz jesteśmy najpoważniejszym w Europie laboratorium terenów poprzemysłowych, choć niestety przygotowanie do wykorzystania środków unijnych w tej dziedzinie woła w Polsce o pomstę do nieba! Jesteśmy praktycznie w połowie okresu rozliczeniowego pomocy z UE, a ciągle nie mamy nawet programów!
Ale za to w tym roku Instytutowi udało się przełamać opór administracji i doprowadzić do nowelizacji prawa ochrony środowiska...
Walczyliśmy o nią od lat. Zmiana wprowadza tzw. analizę ryzyka zdrowotnego, od której wyników zależy, czy i w jakim zakresie obszar zdegradowany objęty zostanie obowiązkową procedurą remediacji (usuwania zanieczyszczeń z gleby i wód). Jeśli do tej pory wykryto gdzieś przekroczenie norm, to remediacja musiała objąć cały obszar, co oznaczało ogromne koszty. Niepotrzebnie. Dotąd stwierdzano też zwykle, że jeśli nie ma przekroczenia norm, nie ma ryzyka. A to nieprawda! Bo względnie małe stężenia na bardzo dużej powierzchni sumarycznie mogą być groźne. Z kolei duże stężenia toksyn, ale występujące punktowo, niekoniecznie muszą oznaczać katastrofę. W IETU opracowaliśmy zinformatyzowaną siatkę pomiarową - oprogramowanie, które określa, gdzie i jakich zanieczyszczeń bezwzględnie trzeba się pozbyć.
Dlaczego jedną z sesji zaplanowano w terenie?
W tym roku tematem jest przekształcanie zdegradowanych terenów w przestrzeń publiczną. O dziwo, sporo udało się w naszym regionie zrobić i nie chodzi tylko o słynne przykłady, jak Strefa Kultury na miejscu po kopalni Katowice, ale np. chorzowski Amelung, gdzie wyjątkowo brzydkie pogórnicze osadniki zamieniły się w osiedle z oczkami wodnymi i terenem spacerowym. Chcemy pochwalić się tym przed gośćmi z kraju i zagranicy.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Nie ma jednego dobrego sposobu na usunięcie ciemnoty z nauki Her Skowronek