Chęć likwidacji związków zawodowych oraz Kodeksu pracy zarzuca Platformie Obywatelskiej OPZZ, odnosząc się do propozycji tej partii ogłoszonych podczas konwencji wyborczej w minioną sobotę w Warszawie.
Premier Ewa Kopacz zapowiedziała podczas sobotniej konwencji PO m.in. likwidację obowiązku finansowania przez pracodawców etatów związkowych. - Zrobimy to dlatego, że wiemy, że bycie działaczem związkowym to działalność dla ludzi pracy, a nie droga do załatwienia sobie luksusowego życia - mówiła szefowa rządu.
Przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jan Guz, odnosząc się do tej zapowiedzi, zarzucił rządowi, że chce osłabić związki zawodowe. - Nie możemy liczyć na pomoc i współpracę. Nie możemy liczyć na dialog, mimo przyjętej ustawy (o Radzie Dialogu Społecznego - PAP) - wskazał w czwartek (17 września) na konferencji prasowej.
Wtórował mu przewodniczący Rady OPZZ woj. mazowieckiego Jerzy Wiśniewski. Ocenił, że "ze strony szefowej rządu nastąpił atak na związki zawodowe". - O tyle dziwny, że dwa lata temu z powodu niefrasobliwości rządu, został zawieszony dialog społeczny. Wreszcie ten dialog społeczny udało się uruchomić. W tej chwili, kiedy znowu strony: rządowa, samorządowa, pracodawcy, związkowcy zaczęli nabierać do siebie zaufania, pada ukryte hasło: likwidujmy związki zawodowe. Jest to rzecz dziwna, niespotykana - zaznaczył.
- Jeszcze bardziej poruszyła nas - tak czysto emocjonalnie - dzika radość aktywistów Platformy Obywatelskiej na sali. Wstali, bili brawo. I teraz ja nie wiem, kto jest wrogiem publicznym numer jeden - czy związki zawodowe, bo według nas jest to Platforma nieobywatelska - wróg publiczny numer jeden w Polsce, która po prostu dławi dialog społeczny - dodał.
Pytany, co oznaczałoby zlikwidowanie związków zawodowych, odparł: "Dialog społeczny przeniósłby się na ulice. Mielibyśmy nieustanne manifestacje, doszłoby do niepokojów społecznych. To, co się udawało wspólnie z pracodawcami i ze stroną rządową wyciszyć, uspokoić, doprowadzić do tego, że możemy rozmawiać sami, przy pomocy ekspertów, robić analizy, rozwiązywać sensownie problemy, to wszystko natychmiast zmieniłoby się - podkreślił.
Guz odniósł się też do propozycji PO dotyczącej jednolitego kontraktu w miejsce obecnych form zatrudnienia. - Propozycje, które płyną w sprawie umów kontraktowych, to jest nic innego jak likwidacja Kodeksu pracy. (...) To jest nic innego jak zalegalizowanie zatrudnienia "śmieciowego", szarej strefy - ocenił.
W jego ocenie proponowana przez PO minimalna godzinowa stawka wynagrodzenia w wysokości 12 zł brutto za godzinę oznacza właściwy kierunek, ale - jak podkreślił - to inicjatywa związków zawodowych. - OPZZ już trzy lata temu zaproponowało, by wprowadzić stawkę godzinową, by wynosiła co najmniej 12 zł, ale netto - tłumaczył.
Jak mówił, jeśli od 12 zł brutto odejmiemy koszty pracodawcy, które każdy zatrudniony na "umowie śmieciowej" musi ponieść sam, to zostanie 7 zł netto.
- Stawka godzinowa dla zatrudnionych na +umowach śmieciowych+ powinna być ustalona w taki sposób, by (...) była spójna z tym, co zarabiamy na umowę o pracę. Ona musi być zbliżona do realiów Unii Europejskiej, bo czym dzisiaj jest nawet 15 zł za godzinę do 8,5 euro, które jest stosowane u naszych zachodnich sąsiadów? - zaznaczył.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Brawo PO trzeba z darmozjadami zrobić porządek, a pan Guz chyba po wyglądzie powinien być już na emeryturze ale po co jak pobiera pieniążki na głupocie tych co są w takich związkach co dbają tylko o swoje interes, patrz JSW
juz dawno darmozjadow powinno sie wywalic na pysk tak samo jak firmy i pazernych emerytow co w nich pracuja powinno sie im emerytury pozabierac
Nareszcie ktoś się weźmie za te patologie 16 związków w zakładzie i każdy przewodniczący oddelegowany na najwyższej stawce PATOLOGIA
Tak związki są potrzebne szczególnie w JSW