W miastach, w których dominowało górnictwo i które z górnictwa żyły, upadek tej branży powoduje praktycznie ich umieranie - zauważa EDWARD LASOK, prezydent Mysłowic.
Jest pan prezydentem dużej śląskiej miejscowości. Czy uważa pan, że górnictwo jest śląskim miastom potrzebne?
Trudno sobie wyobrazić Śląsk bez górnictwa. To jest tradycja, w niektórych miejscach grubo ponadwiekowa. Nie można mówić o Śląsku, nie mówiąc o górnictwie.
Tradycja, ale też przecież znaczenie społeczno-ekonomiczne, co widać na przykładzie chociażby Wałbrzycha.
Są dwa problemy. Środowiskowy i właśnie społeczno-ekonomiczny. To bardzo trudny problem. W miastach, w których dominowało górnictwo i które z górnictwa żyły, upadek tej branży powoduje praktycznie ich umieranie. To z kolei prowadzi do patologii społecznych, ludzie zostają bez pracy, niejednokrotnie mają trudności z przekwalifikowaniem się. W dużej mierze dotyka to również ludzi młodych i w średnim wieku. Są to bardzo trudne problemy, z którymi miasta muszą się zmierzyć. Takie okoliczności wpływają negatywnie na bezpieczeństwo, a przecież każdy chce w swoim mieście czuć się bezpiecznie.
A co pan ma na myśli, mówiąc o problemach środowiskowych?
Chodzi o sprawy związane ze szkodami górniczymi ingerującymi w infrastrukturę, budownictwo itd.
No tak, z jednej strony miasto żyje dzięki górnictwu, a z drugiej boryka się z problemami takimi, jak np. szkody górnicze, które część mieszkańców Mysłowic odczuwa bardzo mocno.
Tak jest. Budynki powstawały w przeszłości na terenach, które wtedy nie były, a dziś są objęte eksploatacją. Te budynki są w różnym stanie technicznym. Nowe mają zazwyczaj zabezpieczenia, stare nie. eksploatacja górnicza oddziałuje na powierzchnię i powoduje olbrzymie szkody w infrastrukturze drogowej, komunalnej czy mieszkaniowej.
Obecnie na terenie Mysłowic funkcjonuje już tylko jedna kopalnia, a właściwie jeden ruch kopalni Mysłowice-Wesoła. Jak wygląda sprawa porozumień pomiędzy miastem a kopalnią w kwestii usuwania skutków szkód górniczych?
Z jednej strony mamy zlikwidowany ruch Mysłowice w rejonie starego miasta, w dzielnicy Piasek. To biedne tereny, gdzie potrzebne są wielkie pieniądze na ich zrewitalizowanie i naprawę powstałych tam szkód. Z drugiej strony właśnie ruch Wesoła, której dwie trzecie leżą pod terenem Katowic. Efekt jest taki, że podatki od gruntów i nieruchomości trafiają do Katowic. Do Mysłowic wpływy są tylko z jednej trzeciej powierzchni, obejmującej składowiska i szeroko pojętą brudną część kopalni. W stronę Mysłowic idzie też fedrowanie, a co za tym idzie szkody górnicze. Miasto ma jednak - zgodnie z ustawą - porozumienia w sprawie szkód górniczych. Górnictwo nie ma wyjścia, bo taki jest ustawowy zapis. Nie powinno być tłumaczenia, że nie ma pieniędzy, bo decydując się na eksploatację, trzeba liczyć się z tym, że na powierzchni powstaną szkody, które trzeba będzie naprawić. My jako miasto często spieramy się z KHW, ale potrafimy również znaleźć wspólny język i zawrzeć stosowne ugody i porozumienia.
Wspomniał pan o ruchu Mysłowice, który niedawno trafił do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, i potrzebie rewitalizacji tych terenów. Czy są już jakieś konkretne plany na ich zagospodarowanie?
O konkretach trudno jeszcze mówić. Jako miasto jesteśmy już dość dobrze do tego przygotowani. Przygotowaliśmy przy wykorzystaniu środków unijnych różne opracowania. W tej chwili prowadzimy rozmowy z KHW i SRK. Jesteśmy zainteresowani przejęciem części kopalni i uporządkowaniem spraw terenowo-prawnych. Należy jednak pamiętać, że na terenie kopalni Mysłowice prowadzona jest jeszcze część obsługi kopalni Wesoła, działa ZEC.
Jeśli miastu uda się pozyskać część terenów, to jakie inwestycje mogłyby tam powstać?
Koncepcja jest taka, żeby przejąć teren i przygotować go do wykorzystania dla inwestorów. Chcemy stworzyć tam dzielnicę Specjalnej Strefy ekonomicznej.
Tworząc przy tym nowe miejsca pracy.
Dokładnie tak.
Skoro o miejscach pracy mowa... czy wierzy pan w to, że w najbliższych latach stanie w Mysłowicach prywatna kopalnia, która zatrudni 600 osób? Takie informacje pojawiły się ostatnio na pierwszych stronach lokalnej prasy.
Nie można powiedzieć, że tematu nie ma. Ten temat cały czas jest żywy, powstają raporty, opracowania. Miasto nie jest podmiotem, który będzie wydawać decyzję, a jedynie opiniuje plany pod kątem zagospodarowania przestrzennego i taką opinię wydamy. Czy kopalnia powstanie? Nie można tego wykluczyć. Jeśli powstanie, my jako miasto górnicze nie jesteśmy górnictwu przeciwni. Obawy są innego typu, np. dotyczące zabezpieczeń przed szkodami na powierzchni czy prowadzenia eksploatacji z zabezpieczeniami.
To znaczy?
Opracowania, które powstają, dotyczące eksploatacji złoża Brzezinka, mówią o zastosowaniu tzw. metody bezpiecznej, chodnikowej, na zasadzie pochylni, zwanych w górnictwie upadowymi. W efekcie powstałe szkody mają być bardzo niewielkie lub też ma ich nie być wcale. W to mieszkańcy nie do końca wierzą. Z prostej przyczyny: gdyby był to teren dziewiczy, wcześniej nieeksploatowany, to tak by mogło być. Natomiast przejście pod wykonanymi już wcześniej wyrobiskami, które mają kilkadziesiąt lat, budzi obawy.
Trudno określić, jakich rozmiarów szkody mogłyby wówczas powstać. Zakład na pewno byłby w jakimś stopniu potrzebny. Mógłby dać nowe miejsca pracy, wesprzeć przedsiębiorstwa okołogórnicze, które nawiązałyby z kopalnią współpracę, zapewnić jakieś finansowanie do budżetu miasta, bo w całości znalazłby się na terenie Mysłowic. Niebezpieczeństwo jest natomiast takie, że ok. 60 proc. budynków na terenie, pod którym miałaby odbywać się eksploatacja, nie posiada żadnych zabezpieczeń. Mieszkańcom nie ma się co dziwić, że mają obawy. Ja jestem po ich stronie.
Zastanawiające jest, dlaczego spółka, która na ten moment ma dopiero koncesję na rozpoznanie, tak mocno promuje już ten projekt wśród mieszkańców.
To jest kwestia paru dobrych lat, zanim zakład mógłby powstać. To jest takie lobbowanie, by w świadomości ludzi zakorzenić, że mimo pewnych oporów ta kopalnia jednak powstanie. Ja nie wiem, czy to jest najlepsza droga, bo uważam, że najlepiej jest rozmawiać z mieszkańcami. Podać im konkrety, powiedzieć: nie bójcie się tego czy tamtego, my gwarantujemy takie i takie zabezpieczenia i rozwiązania.
Ludzie czekają na konkrety, a nie chwalenie się. Są sceptyczni. Być może ten przedsiębiorca jest najuczciwszy na świecie i chce wszystko zabezpieczyć, ale jeśli tak jest, to proszę to pokazać ludziom. Wtedy nie będzie agresji, rozmowa będzie zupełnie inna. Dziś efekt jest taki, że jedni zbierają podpisy, by kopalnia powstała, a inni, żeby do tego nie dopuścić. Wybrano chyba nie do końca dobrą drogę, jeśli chodzi o przekonywanie tych, którzy mieszkają na wspomnianych terenach. Dochodzi do tego jeszcze jeden problem.
Mianowicie?
Mówi się, że plan zakłada wybranie 30-40 proc. złoża, a w ten sposób złoże się zniszczy, ponieważ prowadząc eksploatację, powinno się wybrać go możliwie najwięcej. To budzi kolejną obawę, bo trudno uwierzyć, że po wybraniu tych 30-40 proc. nie pojawi się wniosek o rozszerzenie koncesji, zaczną się nowe drążenia i wtedy to, co zapowiadane jest dziś, może wyglądać zupełnie inaczej. Ludzie się boją i ja ich rozumiem.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Niestety ale Pan prezydent w swojej wypowiedzi pokazuje, że nie zna polskiego prawa. Prawdą jest,że złoża powinno się wybrać jak najwięcej. Ale ile? Otóż eksploatacja powinna uwzględniać m in. kwestie bezpieczeństwa, wymogi środowiskowe i budowę geologiczną konkretnego złoża. Jeśli więc ze względów bezpieczeństwa (także powierzchni) wskaźnik wykorzystania zasobów przemysłowych złoża wynosi 0,3-0,4 (30-40%) to ok. Ale to m in. od uzgodnienia Pana Prezydenta zależy czy koncesja będzie rozszerzona!