W piątek (24 lipca) związkowcy z fabryki Opla oflagowali gliwicki zakład. To konsekwencja fiaska rokowań w ramach sporu zbiorowego trwającego w firmie. Przedstawiciele central związkowych zapowiadają eskalacje akcji protestacyjnych, jeżeli zarząd spółki nie zgodzi się na ich postulaty - przestrzegają.
- Podczas rokowań przedstawiliśmy zarządowi kilka wersji kompleksowego projektu porozumienia. Zarząd odrzucił wszystkie, nie dając w zamian żadnych konkretnych propozycji. Jedyne co usłyszeliśmy od pracodawcy to deklaracje, że jest gotowy rozmawiać i że ma dobrą wolę. Jednak jego postępowanie wyraźnie wskazuje, że tej dobrej woli brakuje - wyjaśnia Mariusz Król przewodniczący Solidarności w General Motors Manufacturing Poland (GMMP).
Po fiasku rokowań następnym etapem przewidzianym w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych są negocjacje z udziałem zewnętrznego mediatora. Jeżeli i one nie przyniosą porozumienia w zakładzie może dojść do czynnej akcji strajkowej.
- Strajk to oczywiście ostateczność. Mamy nadzieję, że zarząd zmieni swoją postawę i konflikt uda się rozwiązać przy stole negocjacyjnym - podkreśla Mariusz Król.
23 lipca związki zawodowe działające w GMMP wystosowały do prezesa koncernu Adam Opel AG Karla-Thomasa Neumanna apel o zaangażowanie się przedstawicieli europejskich władz firmy w rozmowy w gliwickiej fabryce w charakterze moderatora. Związkowcy liczymą, że udział przedstawicieli europejskiej centrali Opla w rozmowach pomoże przełamać impas i wypracować porozumienie.
- Im szybciej uda się je osiągnąć, tym lepiej. Zwłaszcza w kontekście wyzwań, jakie czekają nasz zakład w związku z uruchomieniem produkcji nowego modelu samochodu - wskazuje przewodniczący.
Jednym z głównych powodów narastającego sporu w gliwickiej fabryce Opla jest jednostronne wprowadzanie przez pracodawcę szkodliwych - w ocenie związkowców - zmian w regulaminie pracy GMMP. Chodzi przede wszystkim o wdrożenie sześciodniowego tygodnia pracy dla kolejnych grup pracowników. Jak podkreślają związkowcy, po zmianach pracownicy muszą być dyspozycyjni na każde zawołanie pracodawcy, w soboty, niedziele i święta, co odbija się na ich życiu rodzinnym i powoduje przeciążenie pracą.
- W naszej ocenie system pracy wprowadzony przez zarząd stwarza zagrożenie dla zdrowia pracowników i bezpieczeństwa pracy - podkreśla Mariusz Król.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.