NA TEGO BĘC, NA KOGO PADNIE...
Tak się przyglądam, przysłuchuję i nudno... Kampanię wyborczą mam na myśli. Dwaj tzw. "główni kandydaci" co jakiś czas rzucą w siebie pacyną błota, ale jakoś niemrawo. Nawet afera ze SKOK-ami niespecjalnie "do pieca dołożyła". Tak, jakby obie strony trochę się bały, a mniej główni i całkiem niegłówni kandydaci nie specjalnie chcieli się mieszać. Podobnie odczytanie zapisu z czarnej skrzynki najsłynniejszego samolotu. "Na Putina" też już jakoś ryba — tzn. społeczeństwo — nie bierze. No nuda potworna, że nic tylko się upić: "czystą z kroplami zaprawić się na fest".
Sytuację próbują od czasu do czasu ratować mniej główni i całkiem niegłówni kandydaci. Szczególnie jeden, który oświadczył, że do strajkujących górników należałoby strzelać. Ale ten pan żyje z tego, że co jakiś czas coś podobnego wymyśli. Pewnie jest w kraju jeszcze kilku takich, co mają podobne wymysły - znaczy się, pomysły — ale rzadziej o nich mówią. Na szczęście... Ten - nie. Jak wymyśli, to powie. Dzięki temu od dłuższego czasu żyje z polityki, tzn. z tych swoich pomysłów, na które "biorą się" kolejne pokolenia. Bo przeważnie młodzi ludzie się na to "biorą". Potem trochę dorośleją, mądrzeją, ale pojawiają się nowi. Zastanawia mnie tylko afirmacyjna postawa niektórych kobiet wobec kandydata znanego z antykobiecych wypowiedzi. Może to ów syndrom kata i ofiary, pięknej i bestii, pana i niewolnicy??? Odstępy pomiędzy wyborami umożliwiają wchodzenie kolejnych roczników naiwniaków, dających możliwość funkcjonowania kandydatowi a to w roli posła, a to europosła, a to kandydata po prostu. Trzeba tylko co kilka lat wymyślić parę nowych "knifów", spektakularnie je zaprezentować i da się żyć. Szczególnie, że spory przychówek trzeba jakoś alimentować. Odpowiedzialność żadna, wysiłek w sumie niewielki, a apanaże całkiem, całkiem... Przy okazji z kandydatem zawsze ten i ów się zabierze i, choćby na krótko, życie se ułoży, a potem gdzieś przejdzie i dalej se układa. Przypomina mi się sławetna sentencja z PRL-owskiego filmu "Poszukiwany, poszukiwana". "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem". Jakby to brzmiało dzisiaj? "Mój mąż jest z zawodu kandydatem"? Nie! "Jest biorcą diety".
Tak więc jedni są kandydatami, bo tak czy inaczej, tym czy innym "biorcą diety" są i będą, a inni może dlatego, że sobie to w życiorysie wpiszą. Że zabłysną na chwilę kandydackim blaskiem. Że powiedzą co myślą, albo co wiedzą, a nawet to czego nie wiedzą. Że całkiem legalnie będą mogli o kontrkandydatach - tych głównych, mniej głównych i niegłównych powiedzieć, jacy z nich durnie, głąby i świnie.
Jednego tylko nie zauważyłem; mianowicie konkretnych, merytorycznych, nie pustosłownych, niewydumanych propozycji działania "jak się wygra". No, może z jednym wyjątkiem. Ale wyjątek jest kobietą, w dodatku dobrze wykształconą, w dodatku raczej mądrą (choć blondynką), w dodatku ładną i ze Śląska - więc raczej w trudnej sytuacji. I jeszcze, jak na subtelną kobietę przystało, nie używa inwektyw, nie obraża, wypowiada się oszczędnie i rzeczowo - czego raczej się nie zauważa, a jak się zauważa, to uważa się to za jakieś kosmiczne dziwactwo. No to już całkiem nie pasuje do reszty i sytuacji i szanse "cienkosi", jak Pan Jowialski kijek. A "pogrubasić" trudno... Ech, nuda! Nuda cholerna...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
Dziś dowcipy z listu naszej niestrudzonej czytelniczki, pani Ewy Kucharskiej. M.in. temat na czasie, bo o wróżkach - choć nie o tzw. sondażach, badaniach i szansach tudzież innym przedwyborczym wróżeniu z fusów...
Niepewność
- Nie będę ukrywać. Karty mówią, że pani mąż zginie śmiercią tragiczną.
- A czy zostanie mi to udowodnione?
Ale po co ten pośpiech?
Do wróżki przyszedł śpiewak operowy. Ta spojrzała w kryształową kulę i mówi:
- Mam dla pana dobrą i złą wiadomość. Którą chce pan usłyszeć pierwszą?
- Tę dobrą.
- Po śmierci będzie pan śpiewał w chórze anielskim.
- To wspaniale! A ta zła?
- Pierwsza próba jutro o dziesiątej...
Wyrachowanie
Rozmowa dwóch, znakomicie sytuowanych kolegów:
- Wiesz, chyba złożę pozew o rozwód...
- Dlaczego???
- Moja żona nie przeszła "próby biedy"...
- A co to takiego???
- Ostatnio zadzwoniłem do niej i zakomunikowałem, że wszystko stracone, biznes padł i jestem spłukany. Przyjeżdżam do domu, a jej już nie ma. Spakowała swoje rzeczy i się wyniosła. No to sam powiedz: po co mi baba bez poczucia humoru?
Właściwa ocena
Do centrum fitness zadzwoniła kobieta z pytaniem:
- Jak wysoki powinien być mężczyzna, ważący 110 kilo?
- Około dwóch metrów - pada odpowiedź.
Mąż, który się przysłuchiwał, natychmiast wykrzyknął radośnie:
- Widzisz, głupia! Mówiłem ci: za niski jestem, a nie za gruby...
Te obce nazwy!
- Widziałem, że Wiesiek ma nowy samochód.
- Przecież to nie jego...
- Skąd wiesz?
- Wczoraj mi powiedział, że to toyota Karolla...
Poważna różnica
- Pani mąż wygląda wyśmienicie w tym nowym ubraniu!
- Ależ to nie jest nowe ubranie! To jest nowy mąż...
Z NAUKOWEGO PÓNKTU WIDZENIA...
Nasza czytelniczka, pani Dorota, przesłała list z wyrażoną następującą wątpliwością: [...] "Mam pytanie, gdyż nie rozumiem gwary śląskiej i dlatego nie wiem, czy słowo punkt po śląsku pisze się inaczej, niż w języku polskim?" Szanowna Pani. Zapewne pisze się tak samo po polsku i po śląsku, choć trudno to ustalić bezwzględnie. Szczególnie w tej rubryce. Ale zapewniam, rze podejmiemy natychmiastowe niestródzone i óstawiczne badania nałókowe, rzeby to zagadnienie rozwikłać. Bowiem z naukowego pónktu widzenia trudno dziś orzec, czy powinniśmy pisać "punkt", czy "pónkt"? Lecz gdy tylko tę kwestię rozstrzygniemy, damy praktyczny wyraz naszej wiedzy.
BAJECZKI
Kolejna porcja absurdalnych żartów rodzimego chowu. Dziś o miastach.
O Bytomiu: by tą, by tamtą...
O Toruniu: to ruń na mnie...
O Iławie: jak nie ma na czym, to i ława dobra...
O Katowicach: kat o wicach wie niewiele...
O Krakowie: krak owieczki nie zarżnął...
O Siewierzu: odpieprz się, wiesz!
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Jan Izydor Sztaudynger
Po pięćdziesiątce
Gdy człowiek w lustrze twarz swą bada,
Częstokroć chciałby krzyknąć: Biada!
Lecz w końcu się odwraca tyłem
I mówi: - Nic się nie zmieniłem!
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Kajdany małżeńskie są tak ciężkie, że trzeba dwóch osób do ich dźwigania. Czasem trzech, albo więcej...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.