Po ok. 20 godzinach zakończono akcję pożarową w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej - poinformowała w poniedziałek (9 marca) po południu rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach Jolanta Talarczyk. Pożar endogeniczny stwierdzono tysiąc metrów pod ziemią.
Talarczyk informowała w poniedziałek nad ranem, że "pożar endogeniczny wystąpił w warstwie dolnej za ścianą, gdzie było prowadzone wydobycie". Dodała, że w niedzielę wieczorem wycofano z rejonu 14 górników; nikomu nic się nie stało.
- W akcji pożarowej udział wzięło kilka zastępów ratowniczych. Udało się ją zakończyć bardzo szybko. Nie było konieczności stawiania tam. Pożar endogeniczny został ugaszony z pomocą wody oraz poprzez ograniczenie dostępu powietrza - powiedziała Talarczyk. Poinformowała, że dzięki szybkiemu zakończeniu akcji nie zostanie wstrzymana eksploatacja.
Pożary endogeniczne to naturalne i stosunkowo częste zjawisko w górnictwie. Powodem ich powstawania jest samozagrzewanie węgla w tzw. zrobach ściany wydobywczej, czyli miejscach po eksploatacji węgla. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień, ale zadymienie i podwyższona temperatura. Pożary endogeniczne są zwykle wykrywane przez kopalniane czujniki, które alarmują o podwyższonych stężeniach tlenku węgla i innych gazów.
Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest odizolowanie ich od pozostałej części kopalni tamami. W odgrodzony rejon, w zależności od sytuacji, można tłoczyć tzw. gazy inertne, np. azot, który wypierając tlen przyspiesza wygaśnięcie pożaru. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa, co jednak czasem trwa nawet kilka miesięcy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.